Strona główna | Biografia | Dyskografia | Muzyka filmowa | MP3 |
![]() |
POPOL VUH
|
Popol Vuh słyszał niemal każdy, choć nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę.
Kto nie widział któregoś z najsłynniejszych filmów Wernera Herzoga -
"Aguirre", "Nosferatu", "Fitzcarraldo". Muzykę do tych obrazów stworzył
właśnie Popol Vuh, jedna z najoryginalniejszych formacji ze wspaniałej tradycji
poszukującej niemieckiej muzyki lat 70.
W tym kręgu, który wyznaczył niemal wszystkie trendy wiodące w zachodniej muzyce końca wieku, Popol Vuh odpowiedzialny jest za wykreowanie estetyki new age. Styl ten, dziś przeważnie rozmieniany jest na drobne w kiczowatej, seryjnej produkcji "muzyki relaksacyjnej", u źródeł Popol Vuh był ambitną próbą wykreowania nowej muzyki duchowej. Twórczość grupy zrodzona w atmosferze hippisowskiej "podróży na Wschód" łączyła medytacyjne i rytualne aspekty sakralnej muzyki świata chrześcijańskiego i wschodnich tradycji. Kiedy słucha się Popol Vuh przed oczyma stają płótna ze szkoły niemieckiego romantyzmu, gdzie drobne, ulotne w swym wysublimowaniu ludzkie postacie kontemplują potęgę mistycznie wybujałej natury, tyle że w tej wizji zamiast pejzaży europejskich gór, mórz i lasów, pojawia się widok bezkresnych przestrzeni masywów Tybetu.
Jedno z tych płócien wisiało może w domu Floriana Fricke, lidera Popol Vuh.
Urodzony w 1944 r. Fricke od dziecka kształcił się na klasycznego pianistę.
Jako dziewiętnastolatek rzucił szkołę - głodny eksperymentów i improwizacji.
Trafił do orkiestry Eberharda Schoenera, pioniera fuzji klasyki z rockiem. Tam
zetknął się z syntezatorem Mooga, co było na tyle inspirujące, iż w '69 r. sam
nabył ten instrument. Był to drugi model Mooga zamówiony w Niemczech
(w '72 r. Fricke odsprzedał go Klausowi Schulze), tym samym Fricke stał się
pionierem niemieckiej elektroniki. Interesowało go kreowanie brzmień, jakich
nie słyszał nigdy wcześniej, które co najwyżej mogły mu się przyśnić, proces
ten miał być sposobem na samopoznanie, sondowanie umysłu. Stąd pomysł
na połączenie elektroniki z najprymitywniejszymi brzmieniami etnicznych
instrumentów perkusyjnych. Jego efektem są dwa pierwsze albumy Popol Vuh.
Minimalistyczny, podprogowy
"Affenstunde", '70 i
"In den Gärten Pharaos", '72,
jedno z arcydzieł owej epoki. Rytualno-plemienne bębnienie uzupełnia
wyśnione partie Mooga wiodąc w sferę podświadomości i sacrum. W temacie
"Vuh" Fricke gra na organach katedry w Baumburgu, a syntezator naśladuje
partie chóru. Nazwa grupy nawiązuje do świętej księgi gwatemalskich Indian
Quiche, oznacza zjednoczenie z utożsamianym ze Słońcem Bogiem, dzięki
któremu bóstwo osiąga pełnię, punkt spotkania wszystkich religii.
W '72 r. ma też miejsce przełomowe dla kariery grupy spotkanie. Werner Herzog jest niezadowolony z muzyki, jaką zaproponował do "Aguirre" Ennio Morricone, ktoś wspomina mu o niezwykłym niemieckim kompozytorze, Herzog ściąga Fricke do Rzymu, a ten w ciągu jednego dnia realizuje przewodni temat obrazu oparty na brzmieniach mellotronu. Efekt jest równie oniryczny, jak kino Herzoga, odtąd obaj artyści będą współpracować ze sobą regularnie (Fricke zagrał nawet epizod w "Kasparze Hauserze"). Soundtrack z "Aguirre", uzupełniony materiałem "In den Gärten..." i fortepianowym "Spirit Of Peace" ukazał się w '76 roku.
Tymczasem Fricke porzucił muzykę elektroniczną (jego aktywność na tym polu uzupełnia udział w sesji "Zeit" Tangerine Dream) stwierdzając, że wyczerpał możliwości syntezatora. Zwrócił się do muzyki klasycznej, a natchnienia szukał w chrześcijaństwie. W ten sposób w '73 r. powstaje, uchodzący za pierwszą płytę new age, album o mówiącym wszystko tytule "Hosianna Mantra". Chrześcijańskie hymny wykonywane są w medytacyjnej aurze Wschodu. Wynikająca z duchowego doświadczenia muzyka, sięgając sacrum odnajduje jeden ton znoszący kulturowe różnice. Ulotne, rozpływające się dźwięki snują się długimi smugami i właśnie wybrzmiewające, gasnące brzmienia z końca owych smug tworzą muzykę pokrewną ambient.
Albumy z lat '74-'76 są - muzyczną i ideową - kontynuacją "Hosianny".
Tyle, że więcej tu orientalnych motywów. I jest to nie tylko kwestia wprowadzenia
azjatyckich instrumentów. W muzyce Popol Vuh gitara nasłuchuje brzmień
sitaru, a perkusjonalia grzmią głęboko niczym tybetańskie rytualne gongi.
Najciekawszy z tych albumów jest
"Seligpreisung",
eksponujący dronowe partie fortepianu w aurze bliskiej muzyce Erica Satie
czy Wima Mertensa.
"Einsjäger & Siebenjäger",
"Das Hohelied Salomos" i
"Letzte Tage - Letzte Nächte"
- zdominowane brzmieniem gitar Daniela Fichelschera (ex-Amon Düül),
który stał się prawą ręką Fricke - to w zasadzie płyty rockowe. Rodzaj "czystej
psychodelii", jako że psychoaktywna siła tej muzyki wynika z otwierającej
energii medytacji. Najbardziej udanym wydaniem fuzji klasycyzującej, "czystej
pyschodelii" i azjatyckich inspiracji jest
"Die Nacht der Seele: Tantric Songs", '79.
Utwory Popol Vuh, niczym w praktyce jogi i tantry, wędrują po różnych
piętrach energii, wznosząca, jasna dramaturgia sąsiaduje z ociężałym mrokiem
sitarowych dronów.
Podobnie prezentuje się soundtrack do filmu Herzoga "Coeur De Verre", '77 ("Serce ze szkła"). Kolejna realizacja dla Herzoga - "Nosferatu", '78 wykorzystuje hipnotyczny, minimalistyczny motyw powtarzany w różnych odsłonach brzmieniowych. W scenach grozy powracają dźwięki syntezatora, które w ekspresjonistycznym duchu pojawiają się i znikają niczym gra cieni, owiane niedopowiedzeniem i niepokojącym napięciem. Fricke nie był jednak zadowolony z rezultatu i bazując na kompozycjach z "Nosferatu" stworzył zupełnie nową całość: "Brüder des Schattens, Söhne des Lichts", '78. To jeden z najlepszych albumów grupy, w akustycznym wydaniu odwołuje się do klimatu ambient i repetytywnej formuły minimal music.
Duchowe poszukiwania inspirowały nie tylko muzykę Fricke, ale też jego studia nad dawnymi i egzotycznymi kulturami oraz podróże. Albumy Popol Vuh pełne są odwołań do judaizmu, chrześcijaństwa, chasydyzmu, sufizmu, tantryzmu i yogi. Nagrana z hinduskimi muzykami płyta "Yoga", '77 to dzieło w całości wynikające z doświadczeń tej praktyki, artystycznie jednak nieudane, zbyt ciążące ku klasycznej muzyce hinduskiej.
Lata 80. przynoszą układające się w trylogię albumy: "Sei still, wisse ICH BIN", "Agape-Agape, Love-Love", "Spirit Of Peace". Ten ostatni sprawia wrażenie okruchów wcześniejszych sesji, ale dwa pierwsze należą do najlepszych realizacji Popol Vuh. Fricke współpracuje tu z Chórem Opery Bawarskiej. "Sei Still" jawi się esencją poszukiwań wspólnego wymiaru indoeuropejskiej duchowości. Partie chóru wykorzystują chorał gregoriański, tradycje prawosławne i tybetański śpiew alikwotowy, przeplatane są rytualnymi zaśpiewami Renate Knaup (ex-Amon Düül), a fundamentem jest rytm brzmiący niczym głos szamańskiego bębna ramowego, nawiązujący też do perkusyjnych ech tybetańskich rytuałów, co sprawia, iż to najbardziej transowy materiał Popol Vuh. Teksty stanowią fragment mistycznych pism esseńczyków, ale dominują tu wokalizy próbujące odnaleźć archetypowe dźwięki jakiegoś świętego prajęzyka. "Agape-Agape" rozwija tę formułę eksponując brzmienia gitar, najmocniejszym punktem albumu są tematy "Behold, The Dover Summonds", przywołujący w rytualnej aurze echa muzyki Erica Satie z mistycznego okresu jego twórczości, oraz "Why Do I Still Sleep", najwspanialsza z dronowo-minimalistycznych kompozycji Fricke na "rozpływający się" fortepian. Ten wielki finał "Agape-Agape" to zarazem końcówka najbardziej kreatywnego okresu twórczości grupy.
Albumy Popol Vuh wznowiła na CD francuska firma Spalax (dystr. w Polsce: Generator).