JAROCKIN: MLODA POLSKAJarocin - targowisko idei, rewia mody czy festiwal rockowy?Wojciech Marchlewski |
|
Festiwal
Reportaze |
Wokalista utożsamiał się z diabłem. Wypijał "krew" z podawanego mu pucharu, po czym kładł się do trumny, która unosiły strzygi, czarownice. W tym samym momencie od strony widowni rozlegało się przeraźliwe wycie. Widzowie z zamkniętymi oczami, z wykrzywionymi w nieludzkim grymasie twarzami, wydobywali ze swoich gardeł przeraźliwy ryk. Kiedy zespół przestawał grać uczestnicy koncertu uspakajali się, na ich spoconych twarzach widać było ulgę i zadowolenie. Dla wielu heavy metalowców te koncertowe "przedstawienia" były inspiracją dla organizowanych później "czarnych mszy". Na opisywanych przeze mnie festiwalach jarocińskich pojawiali się często hippisi. Zazwyczaj starsi od przedstawicieli innych grup, zasiadali z daleka od miejsca, w którym pun-kowie tańczyli pogo. !ch strój wyraźnie różnił się od tego, jaki nosili punkowie, rastamani czy heavy metalowcy. Zwykle chodzili boso lub w sandałach. Nosili stare, połatane jeansowe spodnie, wytarte kurtki. Wielu na koszulkach trykotowych miało wymalowany znak pacyfistów. Hippisi wyróżniali się spośród innych ilością noszonej biżuterii - sznurów drobnych koralików opasujących przeguby dłoni, rzemyków na ręce i wiązanych w kostce, metalowych i skórzanych "pacyf" wieszanych na szyi. Zwykle przybywali do Jarocina w niewielkich dwu- trzyosobowych grupach. Na ogół milczący i zamknięci, ożywiali się wówczas gdy na scenie występował "Dżem" albo Martyna Jakubowicz. W Jarocinie pojawiali się również tacy osobnicy, których związek z muzyka rockową był raczej przypadkowy. Do nich należeli skinheadzi, zorganizowani w kilkuosobowe grupy, dążące do wywołania awantur i bijatyk. Atakowali znienacka, terroryzowali swoje ofiary, okradali je z pieniędzy i ubrań. Skinheadzi ubierali się w czyste, schludne kurtki jeansowe z wymalowaną małą flagą Unionistów z czasów wojny secesyjnej. Przez polskich skinheadów jest ona odczytywana jako symbol ludzi zjednoczonych w ruchach "Frontu Narodowego". Niektórzy skinheadzi mieli wytatułowane na przedramieniu litery "NF" co potwierdza ich przynależność do tej rasistowskiej organizacji. Wielu nosiło spodnie na czerwonych szelkach. Skinheadzi mieli podobne buty jak punkowcy, zawsze jednak porządnie wyczyszczone i zadbane. Festiwal jarociński nie był tylko młodzieżową rewia mody. Był także targowiskiem ideii, pogladów i postaw. Przyjeżdżający do Jarocina chcieli dowiedzieć się czym "żyje" świat polskiej kultury młodzieżowej. Tu na miejscu poznawali jaki jest polski punk, rastafarianizm, heavy metal i rodzimy satanizm. Przedstawiciele różnych grup subkulturowych toczyli ze sobą dyskusje. W czasie tych spotkań przedstawiali swoje poglądy na świat. Później "wiedzą" ta dzielili się ze swoimi kolegami i przyjaciółmi. Dla wielu jarocińskie spotkanie było drogowskazem, wyznaczającym drogę ich dalszego życia. W Jarocinie bardzo często można było zauważyć siedzących młodych ludzi, żywo dyskutujących ze sobą. Punkowie, na przykład, bardzo ostro i zdecydowanie krytykowali otaczający ich szary, skorumpowany, bez przyszłości świat ludzi dorosłych: "Denerwują mnie ludzie - stwierdza punk - którzy nie ubierają się tak jak chcą, nie powiedzą tego, co myślą, bo co na to inni. Ich własne JA, ich osobowość, być może ciekawa, została zduszona przez szarą masę, bezmyślnych ludzi, myślących tylko o pieniądzach, o ciuchach, o tym, co będzie jutro na śniadanie, obiad. Nie potrafię i pewnie nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy dają się wciągnąć w szarość tłumu. Ja nigdy do tego nie dopuszczę choćbym miał być wytykany palcami". W swoich opiniach bardzo często odwoływali się do piosenek punkowych oraz do wypowiedzi muzyków rockowych zamieszczanych w "fanzinach": "Ludziom którzy nie chcą wiedzieć paranoikowi który boi się powiedzieć milicjantowi który chce byś poszedł siedzieć politykowi co potrafi tylko bredzić, rodzicom którzy chcą żebyś był grzeczny, systemowi dla którego jesteś niebezpieczny społeczeństwu które się degeneruje, tępakom z których żaden nic nie czuje, krzyknij wprost w oczy żeby się odpierdolili, Nie jesteś z nimi bo cię jeszcze nie zmusili, zbuntuj się już dziś urzędnikowi który się bez przerwy śpieszy, panikarzowi co się boi byle czego, robotnikom którzy żyją do pierwszego, biznesmenom którzy wszystkich oszukują, szpanerom którzy dzień i noc szpanują, Wszystkim tym co się dali wkręcić w tryby Wszystkim tym co żyją na niby". Teksty piosenek stały się swoistymi manifestami. Wskazywały, że punkowcy są ofiarami systemu społecznego i politycznego panującego w Polsce. Ich zdaniem system ten prezentował zupełnie inny zespół wartości niż ten, jaki oni wyznają. "Mnie nic nie obchodzi. Nie mam nic przeciwko temu co mówią. Przez cały dzień pierdolę to wszystko, jestem ofiarą agrafki" pisał w swoim "fanzinie" Jacek Lenartowicz "Luter". Dla ideologii punków charakterystyczny był pesymizm, nie-wiara w zmianę sytuacji społecznej. Większość tych niepokojów została wyrażona w piosenkach. Powtarzają się też w nich motywy zagrożenia wojną i zagładą atomową, zniszczenie środowiska naturalnego, rwanie się więzi międzyludzkich, fałsz i obłuda świata dorosłych, beznadziejność, brak perspektyw życiowych, ubezwłasnowolnienie jednostki w świecie automatów, manipulowanie świadomością przez mass media. Nieomal do symbolu urosła orwellowska wizja świata przedstawiona w "1984" roku. Dla wielu taka wizja świata miała się ziścić na ziemi i to za ich życia. Punkowie wypowiadają się także bardzo ostro przeciwko społeczeństwu, w którym przyszło im żyć. |