JAROCKIN: MLODA POLSKA

Jarocin - targowisko idei, rewia mody czy festiwal rockowy?
Wojciech Marchlewski

Festiwal
strona glowna

Reportaze
spis

Jarocin, fot A. Krawczyk W załodze są też dziewczyny. Podobnie jak inni, próbują być bezkompromisowe i ostre. Żywot każdej załogi nie jest wieczny, zwykle rozpada się ona po festiwalu. Załoga tworzy się ad hock i odchodzi w przeszłość tak szybko, jak powstała. Punkowie w zupełnie inny sposób reagowali na występujące na scenie zespoły. W czasie jednego z koncertów, kiedy zespół punkowy nie grał tak, jak oczekiwali tego widzowie, obrzucono muzyków jabłkami, pojemnikami z kefirem. Innym razem wykonawcy zostali obrzuceni kapslami od butelek i workami z piaskiem. Częściej jednak, kiedy zaczynała grać ulubiona "kapela" punkowie podrywali się ze swoich miejsc i biegli w stronę estrady. Tam rozpoczynali swój rytualny taniec "pogo".

Kiedy przed sceną tańcują punkowie, w oddali widać siedzących w grupach, ubranych w żółto-zielono-czerwone stroje rastafarian. Nie uczestniczą w szaleńczym popisie swoich kolegów tylko w spokoju słuchają muzyki. Stroje rastafarian były tak różne, że trudno jest odnaleźć wśród nich jakiś typowy. Właściwie należy stwierdzić, że podstawowym wy-znacznikiem, świadczącym o przynależności do grupy rastafarian była fryzura: dreadlocki - sfilcowane kosmyki włosów. Ze względu na trudności w utrzymaniu takiej fryzury (w polskich warunkach wymagała ona wielu zabiegów pielęgnacyjnych niewielu rastamanów decydowało się ją nosić. Zwykle polscy rastamani ubierali się w skórzane kurtki motocyklistów, do których przypinali znaczki z wymalowaną trójkolorową flagą Etiopii. Niektórzy nosili na głowach włóczkowe czapki w identycznej kolorystyce jak znaczki. Rastamani tańczyli miarowo podskakując w rytm muzyki, bądź trzymając się za ręce, przestępując miarowo z nogi na nogę, przesuwali się przed estrada. Nie wszyscy rastamani uczestniczyli w tańcu. Niektórzy siedzieli w grupkach i palili marihuanę. Podawali sobie z rąk do rąk skręta bądź fajkę komentując przy tym smak oraz działanie "trawy": "dobry towar", "nieźle daje kopa" itp. Do kanonu należało też palenie marihuany w specjalnie do tego celu przygotowanej fajce. Na jej cybuch nakładało się przekłutą w kilku miejscach folię aluminiową. Na nią nasypywało się pokruszone liście używki. Palący zaciągali się mocno, następnie zatrzymywali na kilka sekund dym w płucach. Twierdzili, że wtedy efekt działania marihuany jest silniejszy.

W dni kiedy na scenie występowały zespoły heavy metalowe na stadion ściągali miłośnicy tego gatunku muzyki. W przeciwieństwie do innych, wchodzili na stadion jedną wielką grupą - brygadą. Prowadzący ją młodzieniec o jasnych włosach od czasu do czasu podnosił do góry rękę i wykrzykiwał: "heavy metal"! Pozostali idący za nim, podobnie podnosili do góry ręce i krzyczeli: "heavy metal"! Kiedy dochodzili do estrady rozsiadali się jak najbliżej sceny w taki sposób, aby nie dopuścić w to miejsce punków lub skinheadów, którzy mogliby próbować zakłócić koncert. W 1986 na festiwal do Jarocina zjechali masowo heavy metalowcy. Ich wyczyny w czasie koncertów i "czarna msza" na miejscowym cmentarzu zostały skrzętnie odnotowane przez dziennikarzy. Miłośnicy muzyki heavy metal nosili najczęściej kurtki typu jeans (z obciętymi rękawami), do których przyszywali emblematy zespołów bądź kopiowane na białym płótnie wizerunki z okładek płyt z muzyką heavy metalową. Większość napisów na kurtkach pisana była stylizowanymi literami gotyckimi. Zwykle były to nazwy zespołów heavy metalowych bądź nazwy utworów wykonywanych przez te zespoły. Niektórzy umieszczali na kurtkach także nazwy miast, z których po-chodzili. Gdy wywodzili się z tzw. Ziem Odzyskanych, używali wówczas nazw w brzmieniu niemieckim np. Breslau, Sttetin, Kolberg. Heavy metalowcy wpinali w klapy kurtek znaczki z kolorowymi emblematami zespołów, których są fanami. Heavy metalowcy naśladowali bardzo często sceniczne ubiory swoich idoli - muzyków. Podobnie jak oni nosili spodnie typu bermudy z wieloma naszytymi na nie łatami bądź zwężane, ściśle opinające nogi spodnie jeansowe. Często przewiązywali ramię lub kolano wzorzystą tkaniną. W czasie koncertów zakładali na ręce czarne naćwiekowane rękawice, opasywali się pasami nabijanymi błyszczącymi blaszkami i nitami. Na piersiach zawieszali odwrócone krzyże. W uszy wpinali podobne w formie kolczyki. Heavy metalowcy preferowali jeden typ fryzury: długie, jasnoblond włosy. Ci, których natura tak nie wyposażyła, nosili krótko obcięte, przepasane chustką zawiązaną z tyłu głowy. Dla wielu wzorem okazał się wokalista grupy "Test Fobii Kreon". Wystąpił on na scenie ubrany w czarne wysokie buty, czerwone spodnie z wymalo- wanymi na nich czarnymi odwróconymi krzyżami. Przewiązany był nabijanymi ćwiekami pasami, do których przywiązaną miał wielkich rozmiarów kość. Na szyi miał zawieszoną stułę, zaś na rękach czarne, nabijane ćwiekami rękawice. Twarz wymalował w czarno-czerwone kreski, a z tyłu głowy założył plastykową maskę-czaszkę. Koncert heavy metalowy to w pewnym sensie zjawisko parateatralne. W czasie jednego z koncertów jarocińskich wokalista zespołu wykrzykiwał ze sceny: "diabły, czarownice do mnie"!, "diabły", "diabły"! Na to zebrani pod sceną widzowie podnosili do góry dłonie zaciśnięte w pięść, ułożone tak, aby mały i wskazujący palec wysunięte były w górę, i odpowiadali nieartykułowanym wrzaskiem. Po tym wokalista nachylał się nad widzami i krzyczał: "jesteście świetni!", "dobrze!", "wspaniale!". Po kolejnym utworze widzowie podnosili wrzawę, jednostajny pulsujący ryk był oznaką radości i uniesienia. Te zachowania widowni były umiejętnie podsycane i sterowane przez występujących. Na scenie, spowitej dymem, tańczyły np. pół-nagie dziewczęta, odgrywające role czarownic.

ciag dalszy