JAROCKIN: MLODA POLSKA

Jarocin - targowisko idei, rewia mody czy festiwal rockowy?
Wojciech Marchlewski

Festiwal
strona glowna

Reportaze
spis

Jarocin, fot A. Krawczyk Wyjątkowi eleganci zapinali swoje marynarki nie na guziki ale na gwoździe. Do Jarocina przyjeżdżali także ci z północnej Polski. Przypominali w miniaturze swoich rodziców. Kupowali sobie garnitury z przeceny z grempliny i innych wyszukanych sztucznych włókien o przedziwnych kolorach fioletowych, różowych, żółtych. Garnitury te wisiały od lat w wiejskich sklepach. Można też było tam kupić lakierki i gustowny kapelusz. Niektórzy występowali w tzw. kujawiaczkach, spodniach uszytych z materiału powszechnie używanego do produkcji leżaków plażowych. Aby ukryć swoje twarze przed wścibskimi spojrzeniami innych uczestników festiwalu, na oczy zakładali plastikowe, odpustowe okulary. Niektórzy, wykpiwając władzę socjalistycznego państwa ro botników i chłopów - nosili berety z "antenką", pomarańczowe kamizelki robotników torowych, siatkowe podkoszulki z włóczki, waciaki i "gumiaki". Często do tych ubiorów przypinali sobie legitymacje różnych organizacji: Ligi Ochrony Przyrody czy PCK, a także metki z Domów Towarowych. Dla wielu z nich, inspiracją do tworzenia własnego stroju były opisy zamieszczane w wydawnictwach niezależnych takich jak, wydawany przez Henryka Gajewskiego "Punk", czy w rozpowszechnianych w czasie koncertów "fanzinach" młodzieżowych oraz opowieści przybywających z Wielkiej Brytanii kolegów. One posłużyły punkom w Polsce do wymyślenia oryginalnego, własnego ubioru. Punk: obcisłe spodnie z czarnego winylu, kute bransolety, kombinezony z zamkami błyskawicznymi, kaftany bezpieczeństwa z rzemykami uniemożliwiającymi wszelkie ruchy, "T-shirt" odpowiednio postrzępione, poprzepalane papierosami, wszystko pospinane agrafkami. W późniejszych latach, kiedy festiwal jarociński przestał być tylko i wyłącznie spotkaniem punków, zmienił się także ich ubiór. Potrzeba wyraźnego zaznaczenia swojej tożsamości wśród popersów, punków, nowofalowców, heavy metalowców, skinów, rastafarian spowodowała, że punkowie zaczęli nosić w miarę jednolity strój, który miał znamiona uniformu. W roku 1986 najważniejszym elementem stroju punka stała się skórzana, nabijana ćwiekami kurtka motocykisty, noszona zawsze bez względu na pogodę. Największa wartość miały te stare pospinane agrafkami, wytarte, połatane. Świadczyły o tym, że właściciel był bywalcem wielu imprez i wielokrotnie uczestniczył w tańcu "pogo". Na swoich kurtkach punkowie umieszczali nazwy zespołów, których byli wielbicielami. Malowali na nich i wzniosłe hasła i ośmieszające napisy np: "Uwaga gaz", "Zakaz fotografowania", "Uwaga nieczystości" itp. Niektórzy punkowie wpinali sobie w uszy małe kółka, inni twierdząc, że są to ozdoby noszone przez homoseksualistów rezygnowali z tego typu dekoracji. W za-mian wpinali sobie w uszy agrafki, bądź zakładali na szyję psie obroże lub łańcuchy. Nieodzowną dekoracją stroju punkowskiego były skórzane pasy milicyjne lub wojskowe, nabijane ćwiekami. Punkowie ćwiekowali nie tylko pasy ale nawet trykotowe podkoszulki noszone pod kurtkami. Były one porozdzierane, pomalowane własnoręcznie w przedziwne kolory. Niektórzy wycinali w koszulkach nieregularne otwory bądź naszywali kolorowe aplikacje. Wśród punków przyjeżdżających do Jarocina zdarzali się również i tacy, którzy mieli zachodnie "T-shirty" z emblematami zespołów "Sex Pistols", "The Clash". Było ich jednak niewielu. Częściej nosili siatkowe, bawełniane podkoszulki pomalowane na bardzo jaskrawe kolory. Punkowie nosili stare, podarte, przefarbowane wojskowe spodnie "moro" na jednej szelce oraz stare, zdezelowane buty wojskowe. Buty te nigdy nie czyszczone, połatane, z wieloma dziurami, stawały się widocznym śladem bytności na wielu koncertach i festiwalach.

Jarocin, fot A. Krawczyk Istotnym elementem dopełniającym strój była fryzura. Punkowie nosili dwa typy fryzur: jedne tworzone ze szczególną dbałością i drugie wykonywane "ad hock" tuż przed koncertem. Przykładami pierwszej były: "Irokez", "skunks"" lub "korona". Formując włosy na "Irokeza" należało głowę ogolić pozostawiając jedynie wąski pas na jej czubku. Pozostawione włosy usztywniało się przy pomocy lakieru, żelu, bądź wody z cukrem i stawiało się je pionowo tak, że przypominały fryzurę indiańskich wojowników. Przy fryzurze na "skunsa" z tyłu głowy pozostawiano długi kosmyk ufarbowanych na brązowo włosów. Szczególnych zabiegów wymagała "korona". Kosmyki włosów skręcało się tak, aby "stały" do góry po czym usztywniało się je tak, jak "Irokeza". Włosy tworzyły wtedy rodzaj korony otaczającej głowę.

Przykładem fryzury, która nie wymagała szczególnych zabiegów pielęgnacyjnych były "szuwary". Zwykle przed koncertem wystarczyło rozpostartymi palcami nastroszyć włosy. Niektórzy punkowie golili przed festiwalem głowę pozostawiając na niej niewielką przestrzeń w kształcie rombu bądź koła. Zdarzało się widzieć punków z farbowanymi na jaskrawe kolory włosami, w zdecydowanej większości jednak ograniczali się do rozjaśniania włosów. Punkowie zadziwiali innych uczestników jarocińskich festiwali nie tylko swoim strojem ale także zachowaniem. Punkowie przechadzają się w kilkuosobowych grupach - "załogach". Załoga to zwykle punki wywodzące się z jednego miasta lub okolicy. Zwykle razem planowali swój przyjazd do Jarocina. Niektórzy spotykali się dopiero w pociągu lub wręcz na dworcu w Jarocinie. Załoga dla punków to odpowiednik rodziny. Załoga razem śpi, razem je, dzieli się pieniędzmi, razem chodzi na koncerty, pomaga innym wejść na koncert przez dziurę w płocie.

ciag dalszy