JAROCKIN: MLODA POLSKAJarocin - targowisko idei, rewia mody czy festiwal rockowy?Wojciech Marchlewski |
|
Festiwal
Reportaze |
W dniach Festiwalu Muzyków Rockowych w Jarocinie, na każdym kroku widoczna jest różnorodność strojów uczestników tej imprezy. "Czarne kurtki punków, dżinsowe kamizelki heavy metalowców, kolorowe szaty rastafarian, sandały, rzemyki, długie włosy "niedobitków" hippisów, czasem także łyse czaszki skinów (...), antyestetyka i ponurość punków obok radości życia rastamanów - widać to także w ubiorze. Wewnątrz tych grup jedni noszą się modelowo, inni są "podrabianymi". Jest moda a zatem i jakaś presja obowiązującego stylu. Grup a więc stylów jest wiele, są wreszcie "bezprizorni" i tych jest najwięcej. Tu już nic nie jest modne, a więc wszystko jest modne. Faceci w trenczach i w trampkach, dżinsach i roboczych kaskach ochronnych, w spodniach od dresu, w krótkich spodniach, bez spodni, w skórzanych - nienagannie obcisłych, i takich - całych w dziurach" - tak opisał swoje wrażenia z Festiwalu Muzyków Rockowych w Jarocinie w 1986 roku dziennikarz "Tygodnika Powszechnego" Roman Graczyk. Wejdźmy zatem w ten świat przedziwnych strojów, dziwacznych idei, które fascynują młodych ludzi. One to sprawia-ją, że ci młodzi w pewnym momencie przestają być "nikim", stają się natomiast punkami, rastamanami, skinhedami, heavy metalowcami, zimno falowcami. Dla wielu z nich Jarocin stał się targowiskiem poglądów, idei, strojów. Pierwszy festiwal w Jarocinie zorganizował w roku 1980 Jacek Sylwin i Walter Chełstowski, wcześniej związani z ruchem określanym mianem "Muzyki Młodej Generacji". Na festiwalu tym wystąpiły zespoły, których styl mieścił się w konwencji polskiego rock and rolla końca lat siedemdziesiątych. Wtedy była to niewielka impreza o wyraźnie lokalnym charakterze. Koncerty festiwalowe odbywały się w sali widowiskowej miejscowego domu kultury. Dopiero , następne dwa festiwale przyczyniły się do rozpropagowania tej imprezy. Najistotniejszym dla legendy jarocińskiej był festiwal w 1982 roku. Wtedy to, pomimo wielkich trudności, udało się zorganizować imprezę. Pojawiło się tam o wiele więcej zespołów punkowych niż grających w konwencji "Muzyki Młodej Generacji". Przegląd ten stał się pierwszym w Polsce festiwalem muzyki punk. W tym czasie zmieniono również formułę festiwalu tak, aby lepiej służył wymaganiom nowych widzów: "My nie z soli, my nie z roli, tylko z tego, co nas boli". Kto to powiedział - zastanawiał się Walter Chełstowski - nie mogę sobie przypomnieć. ... Ale właśnie z tego wziął się Jarocin, z tego, co boli, przeszkadza, przeraża, z czym nie można sobie poradzić i czego nie można zrozumieć i zaakceptować". Na festiwalu w Jarocinie w 1982 roku wystąpiły nowe zespoły: "WC", "Kontrola W", "Rejestracja", "Śmierć Kliniczna", "SS-20", w nadzwyczaj otwarty sposób manifestujące swój, negatywny stosunek do istniejącej sytuacji politycznej i społecznej w Polsce. I mpreza zakończyła się sukcesem. Po raz pierwszy przybyło tak wielu młodych ludzi, że nie mogli pomieścić się w amfiteatrze przeznaczonym dla kilkutysięcznej widowni. Po tym i następnym festiwalu utrwaliła się tradycja i legenda Jarocina jako oazy młodzieżowej wolności, stroju, zachowań i głoszonych przekonań (składano wówczas kwiaty pod tablicą upamiętniającą powstanie "Solidarności"). Od tego momentu festiwal nabrał nowego znaczenia dla kultury młodzieżowej w Polsce. Jerzy Wertenstein-Żuławski zwrócił uwagę na funkcje pozamuzyczne tej imprezy pisząc, że: "Festiwal ten był jednym z najważniejszych kanałów rozpowszechniania muzyki rockowej w tym także punkowej, realizował on potrzebę kontaktu na żywo z muzyka, a także potrzebę wspólnoty przeżyć". Festiwal stwarzał szansę wypowiedzi młodym ludziom na tematy, które ich żywo interesowały, dawał także możliwość wykreowania własnego stylu zakładającego odrzucenie wzorów i form obowiązujących w świecie ludzi dorosłych. 0 tym, że festiwal w Jarocinie w istotny sposób kształtował modę młodzieżową mogą świadczyć ubiory niektórych grup subkulturowych w Polsce. Na pierwszych festiwalach jarocińskich punkowie nosili tak przedziwne, różnorodne stroje, że trudno było mówić o jakimś jednym "uniformie". Każdy ubierał się tak jak potrafił: skórzane kurtki motocyklistów - stare, wytarte "bez suwaków" zapinane na guziki albo na zatrzaski. Pod kurtka najczęściej koszulka trykotowa z jakimś gustownym napisem, na szyi zawiązany wąski ojcowski krawacik. Do tego stroju najlepsze spodnie po dziadku, takie z zaszywkami, zwężajace się ku dołu a na nogi trampki. Oprócz takich ubiorów, wzorowanych na modzie angielskich punków, pojawiły się także stroje rodzime. Przyjeżdżający do Jarocina punkowie z Warszawy ubierali się w ciemne garnitury kupione gdzieś na wyprzedaży albo na "ciuchach". Niektórzy nosili stare wytarte wąskie jeansy rurki lub spodnie od starego garnituru do tego obowiązkowo zakładali trampki, tenisówki albo zdefasonowane buty po dziadku. Pod wytworną marynarką lub kamizelką każdy punk obowiązkowo nosił koszulkę "T- shirt" bawełnianą, nieco naddarta tu i ówdzie, z napisami lub z nadrukami wykonanymi przy pomocy stempli własnego pomysłu. Szczególnie wytworni punkowie wiązali sobie na szyi wąskie krawaty, apaszki, muszki. Zdarzali się również tacy, którzy nie nosili koszulek tylko od razu, na gołej szyi wiązali wąski krawat, zaś na goły tors zakładali zużytą, ciemną marynarkę od garnituru z wąskimi klapami (koniecznie postawiony kołnierz) albo wreszcie skórzaną, częściej jednak skayową kurtkę, szytą przez samych siebie albo kupioną na wiejskim bazarze. Najlepsze były takie z dużą liczbą suwaków. |