FESTIWAL MUZYKI ROCKOWEJJAROCIN 94 |
|||
Wkrotce fotoreportaz Dzieki: Leszek Jarosz |
. |
Twoj Styl 1994
ZADYMA W JAROCINIEPrzez Jarocin przetoczyl sie huragan nienawisci. Nikt naprawde nie wie, co bylo jego przyczyna. "No co sie gapicie?! Tutaj czlowiek umiera! Rusz sie bandyto, zawolaj karetke! " - mlody czlowiek ze lzami w oczach popedza uzbrojonego po zeby policjanta. Na trawniku obok w kaluzy krwi lezy nieruchomo niedoszly uczestnik jarocinskiego festiwalu rockowego. Jest rok 1994, pietnasty rok festiwalu. Podobnych scen mieszkancy malego wielkopolskiego miasteczka nigdy wczesniej nie widzieli. Zaczelo sie calkiem niewinnie. Ktos na kogos krzywo spojrzal, czyjs czub zaplatal sie w czyjes dreadlocki - nic wielkiego. Trawnikowy konflikt byl juz bliski zazegnania, kiedy zza rogu wylonilo sie blekitne komando. Nikt juz teraz nie pamieta, kto kogo zaczepil. Jest to zreszta bez znaczenia. Obie strony mialy ochote na male, agresywne co nieco. Ze strony mlodziezy posypaly sie kamienie. Wyrywane z jezdni, z otaczajacych jarocinski park murkow. Ktos wyrwal znak drogowy i niczym sztandar poniosl go na czele mlodziezowej tyraliery. Niespodziewanie policja odpowiedziala strzalami na te niewinne zaczepki. Byl gaz, byty gumowe kule. To jedna z nich zmasakrowala nos mlodego punkowca. "Rekonstrukcja bedzie bardzo trudna" - powiedzial nam lekarz z jarocinskiego szpitala. Wojna w miescie przeniosla sie na jego glowna ulice. Jak morskie fale, jak przyplyw i odplyw przemieszczaly sie dwie wrogie armie. Kiedy sily policyjne znalazly sie poza zasiegiem najlepszych kulomiotow, kamienie poszybowaly w kierunku okien. Ucierpialy zarowno prywatne mieszkania, jak i sklepowe witryny. Jeden z mieszkancow zaprosil mnie do swojego mieszkania. "Panie, czegos takiego tutaj jeszcze nie bylo", krzyknal uchylajac sie przed wlatujaca wlasnie ceglowka. Na podloge z hukiem spadl portret Papieza. Wierze na slowo mieszkancowi Jarocina. Dwie godziny trwaly przepychanki. Tak naprawde nie wiadomo, co bylo ich celem. Mlodziez bronila swojego festiwalu, policja swojego miasta. Tak przynajmniej utrzymuja ideolodzy obu stron. Kiedy 15 lat temu powolywano do zycia Festiwal Muzykow Rockowych, nie byl on jedynie swietem rocka. W kazdym razie nie dla tych, ktorzy wyrazili nan zgode. Bo, pamietajmy, wtedy kazdy taki sped wymagal zgody. Mlodzi, ktorzy uwierzyli, ze oto wywalczyli sobie niezaleznosc, dostali ja laskawie z rak wladcow tamtego panstwa. Po to tylko, zeby nie szumiec gdzie indziej i w imie nieslusznych idei. Ta genialna symbioza rezimu (wtedy nawet ZSMP maczal paluchy w "Jarocinie") i mlodziezo wego buntu trwala kilkanascie lat. Spoiwem byl rock, ktory jedni kochali, a drogim byl pomocny. Nie liczac marginalnej historii z satanistami w latach osiemdziesiatych, "Jarocin" serwowal milosc i pokoj. Zrodzilo sie tutaj wiele pieknych idei, zadebiutowalo wiele wspanialych kapel, rodzily sie dzieci. Az nagle w roku ubieglym cos peklo. Mlodzi ludzie w glanach wyrazili swoj protest przeciwko komercjalizacji imprezy (wszechobecnym sponsorem byla wtedy firma "Mariboro"). Z „oddajcie nam festiwal! " na ustach ruszyli na podboj Malej Sceny. W proch obrocili kilkadziesiat milionow zlotych ulokowanych w drogim sprzecie. Jeszcze wtedy wiadomo bylo przynajmniej, w imie czego prowadzona jest ta wojna. Wydarzenia roku 1994 pozostawiaja nas w beznadziejnej niewiedzy. Bezprzyczynowa pozornie zadyma przyniosla straty wieksze niz wszystkie dotychczasowe festiwale. Przez Jarocin przetoczyl sie huragan nienawisci, ktorej zrodel doszukiwac sie nalezy daleko poza granicami tego spokojnego miasteczka. Nie wolno mieszac do tego muzyki rockowej. Pamietac natomiast nalezy, ze ten absolutny obled, ta dzikosc i wscieklosc, to zapamietanie i nienawisc czaily sie w blednych oczach obu stron konfliktu. Ciosy jednych i drugich padaly z taka sama sila. Dwudziestolatek z pala i dwudziestolatek w glanach okazali sie sobie pokrewni. Bo to przeciez to samo pokolenie. W obu wypadkach wywiedzione w pole, postawione w nierozwiazywalnym dla siebie polozeniu, pozbawione autorytetow i idealow. Poszukujace drogi i nie znajdujace jej. To zapowiadana juz dawno generacja X. Frustracja i gniew, ktore zbrukaly legende "Jarocina", zrodzily sie gdzies pomiedzy rokiem 1989 a 1994. Przyszly wraz z nastaniem nowych, lepszych czasow. Nowych dla wszystkich, a lepszych tylko dla tylko dla niektorych. /// brak autora/// |
. |
. | . |
Strona zrobiona przez W_MatNi+W_SiECi |
. |