Rozmawial: Janusz Jaroszczyk. Gazeta Mlodych, nr 61 (664) Warszawa, wtorek, 2-08-1988. Wydanie specjalne.
SZEFOWIE
JESTEM MUZYKIEM
Rozmowa z LESZKIEM WINDER’em, szefem artystycznym "Jarocina ‘88”
- Jak sie czujesz w roli dyrektora artystycznego "Jarocina ‘88”?
- Podobnie jak w roku ubieglym, bo wowczas rowniez nim bylem.
- A Jacobson?
- Zastanawiajace jest, ze wszyscy sadza, iz w ubieglym roku najwazniejszy byl Jacobson. A przeciez to ja go poprosilem o wspolprace. Nie chcialbym antagonizmow, bo bardzo lubie Marcina.
- Czy tegoroczny festiwal bedzie sie roznil od poprzednich?
- Glownie tym, ze nastawiony jest na przedstawienie zespolow nieznanych, mlodych. Czyli festiwal bez gwiazd.
- Jakie znaczenie dla festiwalu ma wpisanie go do kalendarza imprez MKiS?
- Praktycznie zadne. Jakies ma, ale poza tym, ze w ten sposob festiwal zostal usatysfakcjonowany - ja waznosci tego faktu nie odczuwam.
- Czym kierowales sie w doborze festiwalowych gosci?
- Glownie faktem, ze nie wystepowali oni wczesniej w Jarocinie. Nie chcialem doprowadzic do tego, by co roku prezentowali sie ci sami muzycy i zespoly. Nie do konca mi sie to udalo. Odczuwam brak np John’a Porter’a - na ktorym mi bardzo zalezalo - i Stanislawa Sojki. (Jarocin-Festiwal.com: Sojka, jak sie pozniej okazalo wystapil)
- Pewnie, ze nie do konca Ci sie to udalo, bo IZRAEL, ARMIA, DAAB, WILCZY PAJAK, T. LOVE, byli w Jarocinie w ubieglym roku.
- Sytuacja jest o tyle zrozumiala, ze srodowisko muzyczne w Polsce jest male. A jeszcze na dodatek w ub r z Jacobsonem zaprosilismy do wystepow wszystkich mozliwych. No to w koncu niektorzy musza sie powtorzyc.
Natomiast moim zamiarem jest zrobienie z "Jarocina” imprezy miedzynarodowej. Po to, by miec jakis punkt odniesienia do muzyki swiatowej. W tym roku to jeszcze zalazek, ale jednak przygotowalismy obszerny blok zespolow zagranicznych i praktycznie z calego swiata.
- W zapowiedziach widnieja tylko grupy ze Zwiazku Radzieckiego, Czechoslowacji, Szwecji, Holandii.
- I dobrze. Reszta jest jeszcze do dogrania. A poza tym, to niespodzianka.
- W br po raz pierwszy laureat ubieglorocznej edycji nie zostal zaproszony do "Jarocina”. Czy to nowa koncepcja?
- Wlasnie tak. Konkurs publicznosci jest pewnego rodzaju zabawa. Nie znaczy to jednak, by koniecznie kierowac uwage na zespoly wytypowane przez jarocinska publike. Mowia o tym fakty. Od 1983 roku, gdy festiwal przeniosl sie na duza scene, zaden z laureatow nie okazal sie godny szerokiego popularyzowania. Wybijaly sie natomiast zespoly, ktore w konkursach plasowaly sie w okolicach siodmego miejsca.
W ogole, na innych festiwalach - w Opolu, Sopocie czy Kolobrzegu - start w konkursie jest swego rodzaju obciazeniem dla artysty. Z "Jarocina” chce zdjac to jarzmo konkursu i podejrzen o rozne machinacje, ktore nieodlacznie towarzysza popularnym imprezom.
- Wracajac do DETONATORA BN, zespolu lansowanego przez "Gazete Mlodych”, natomiast malo popularnego, bo bez tzw ukladow w radiu, TV i branzy fonograficznej. To calkiem mlodzi ludzie z malego miasteczka. Czesc z nich jeszcze uczy sie, pozostali dopiero co rozpoczeli prace. Ale maja co przekazac w sensie artystycznym - swiadczy o tym chociazby ich przyjecie w ZSRR i Czechoslowacji. Czy nie warto pokazac ich jeszcze raz w Jarocinie?
- Dobrze. Niech przyjezdzaja - na moja odpowiedzialnosc - 2 siepnia. Stawiam ich na sene.