FESTIWAL MUZYKI ROCKOWEJ

JAROCIN 88

GAZETA MLODYCH 88

***
.

Gazeta Mlodych, nr 61 (664) Warszawa, wtorek, 2-08-1988. Wydanie specjalne. Wypowiedzi notowali: Janusz Jaroszczyk, Tomasz Polec

STOJE PRZY MIKROFONIE

Jeszcze w trakcie, tuz po zakonczeniu, az do nastepnej edycji trwaja wokol niego spory, kontrowersje, rodza sie animozje. I tak od 1980 r festiwal rockowy w Jarocinie wzbudza emocje. Wiadomo, w Polsce rowniez na muzyce - tej o zabarwieniu rozrywkowym - znaja sie wszyscy. Ale my zwrocilismy sie do ludzi z tzw branzy. Co sadza o "Jarocinie”, czym dla nich jest ten festiwal - powiedzieli nam:

WALTER CHELSTOWSKI, czlowiek:

- Dla mnie "Jarocin” zawsze bedzie - czy chce tego, czy nie - kawalkiem mojego zycia. Oczywiscie to juz legenda i - jak kazda legenda - albo dobrze sie sprzedaje, albo potrafi zyc dalej wlasnym, aktywnym zyciem. Z jednej strony - Sztuka, Walka, Prawda, Wiara. Z drugiej - ciemnota, naiwnosc, bieda, glupota.

Zawsze przezywam osobiscie te kilka dni w roku jest to podobne do obserwacji wlasnego dziecka, ktore czasami robi glupoty, a nic nie mozna na to poradzic. Ale milosc czasami jest slepa i trzeba wielu lat, zeby bardzo chlodno zanalizowac wszystkie za i przeciw. To jednoczesnie bardzo wielka i mala rzecz. I kazdy bierze z niej to, na co go stac. Bardzo dobrze, ze ta impreza jest, ale zmartwie sie, jak zrobi sie z niej festiwal organizatorow, a nie mlodych muzykow. Najbardziej mi sie podoba postawa mieszkancow Jarocina, ktorzy dzielnie odpieraja zarzuty, za tam kwitnie bestialstwo. A co do muzyki - to roznie. Dobrze bedzie, jesli nie bedziemy probowali sobie wmawiac, ze jestesmy w czolowce swiatowej, a cieszyc sie z tego, ze ludzie graja, spiewaja i sluchaja.

KAZIMIERZ OLSZEWSKI - dyrektor JOK:

- To autentyczny przeglad calej amatorskiej tworczosci rockowej w Polsce. Poza tym mozliwosc integracji fanow tego gatunku muzyki, przezyc kulturalnych dla publicznosci mlodziezowej. Festiwal zmienia na pare dni klimat miasta, tworzac z niego metropolie, do czego przyzwyczaili sie wszyscy mieszkancy. Jest impreza, ktora daje splendor Jarocinowi, ale - comusze podkreslic - nie zabija jego kultury podstawowej. A pomijajac doznania estetyczne, dzieki tej imprezie - co pozostaje troska wladz miejskich - poprawia sie rownoczesnie infrastruktura Jarocina.

WOJCIECH MANN, czlowiek-orkiestra:

Festiwal daje takze odpowiedz ludziom, ktorzy stawiaja znak rownosci miedzy muzyka rockowa a patologia. W czasie jego trwania przestepczosc wcale nie wzrasta - dane na to wskazuja.

I jeszcze taka ciekawostka - przyklad nie odosobniony. Do jednej z jarocinskich szkol zglosil sie na kwatere nauczyciel z grupka wychowankow. Po krotkiej rozmowie z dyrektorem szkoly bractwo poszlo sie rozlokowac. Po jakims czasie wychowawca zagaduje do dyrektora, ale ten w osobniku z czubem na glowie i wszelkimi akcesoriami punkowego stroju nie poznaje wczesniejszego rozmowcy. Pedagog ponownie sie przedstawia, uzupelniajac prezentacje slowami: "Dziwni sie pan? Musze sie do nich upodobnic, zeby w ogole chcieli ze mna rozmawiac”...
Mnie tez festiwal odpowiada - moge nosic odpieta koszule, dzinsy...

ROMAN ROGOWIECKI, komentator "Magazynu Muzycznego”, wspolpracownik radiowej "trojki” i telewizyjnej "dwojki”:

- "Jarocin”? To jedyny, szczery, prawdziwy festiwal z najbardziej obiektywna i surowa publicznoscia w Polsce. Dla zespolow to takze mozliwosc pierwszego kroku ku karierze na krajowych estradach. Jarocin jest rowniez miejscem, ktore udowadnia, ze mlodziez pozostawiona sama sobie, radzi sobie lepiej niz pod opieka.
Kto nie byl na tej imprezie - duzo traci w zyciu.

WALDEMAR RUDZIECKI, zalozyciel Gdanskiej Sceny Alternatywnej

Prawde mowiac mnie "Jarocin” troche przeraza. To, co tam sie wyrania ma niewiele wspolnego z przegladem muzycznym. Z tego festiwalu nic nie wynika - kapele graja i nikna. Promocja jest zerowa. Zespoly maja z niego tyle korzysci, ze oswoja sie przed zua publicznoscia. Jeszcze nie slyszalem, zeby ktokolwiek zajal sie zwycieska kapela. Zreszta ta bolaczka dotyczy nie tylko "Jarocina”.

Zglasza sie tam mnostwo zespolow. Ale jest to wynikiem pewnego mitu tej imprezy, u bas w karaju tylko Tomasz Dziubinski i nasze MCK daje zespolowi szanse promocji. Naprawde nie wiem po co sie robi ten festiwal. Albo niech to bedzie komercja, albo promocja. My doplacamy wprawdzie do imprez, ale z tym zwiazane sa koszty promowania zespolow. Jest to zatem niejako inwestycja inwestycja. Reszta festiwali jest wedlug mnie zbyteczna. Jednyna korzysc z "Jarocina” jest taka, ze przez pare dni o zwycieskiej kapeli troche sie pisze i mowi. To wszystko.

Nie zauwazylem np zbyt duzego zainteresowania radia laureatami "Jarocina”. Siedza tam rozni ludzie i puszczaja muzyke wedlug wlasnego gustu i uznania. Dlatego niemozliwa jest normalna promocja, jak w innych krajach. Przeciez nie moge organizowac jakichs zjazdow prezenterow radiowych i omawiac z nimi sposobu lansowania zespolu. W ogole tez nie robi sie zadnych promocyjnych koncertow plyt, co tez w skali swiata jest ewenementem...

Mimo wszystko ten festiwal jest najbardziej znan impreza rockowa w Polsce. Ale dla mnie "Jarocin” to prowincja.

KORNELIUSZ PACUDA, wspolpracownik "trojki”:

- W Jarocinie bywalem na wczesnych edyzjach festiwalu , a teraz po prostu nie wiem co sie tam dzieje. Jest to na pewno bardzo pozyteczna impreza, a czy rozwija sie we wlasciwym kierunku - trudno mi powiedziec, bo nie chcialbym opierac sie tylko na przekazach prasowych.

Potrzebne sa przeglady mlodych zespolow rockowych, reggae, country, jazzowych: w konkursach podnosi sie poziom muzyczny, artystyczny debiutantow. Nie jestem za tym, by z mlodych ludzi, ktorzy od niedawna graja na gitarach, robic od razu idoli - dlatego m in odszedlem z "Magazynu Muzycznego” - ale tego rodzaju konfrontacje uwazam za konieczne. Byc moze najlepsze zespoly powinny dostac wsparcie, pomoc od instytucji zajmujacych sie upowszechnianiem muzyki, jakies zabezpieczenie materialne, by mogly rozwijac sie, pracowac nad soba, a nie chalturzyc, rozmieniac sie na drobne w tzw trasach.

Z drugiej strony, za jedyny sprawdzian tego, co dany artysta czy zespol jest wart, uwazam rynek. Przy zalozeniu, ze bylby on normalny, wiadomo by bylo, co sie naprawde podoba. Jesli wyszloby na jaw, ze wolimy piosenki sentymentalne, czy nawet ckliwe - trzeba to zaakceptowac i nie krzywic sie, ze jest tandeta. A tak wlasnie postepujemy. Oczywiscie, najambitniejszym poczynaniom moglyby pomoc rozne instytucje, ale dopiero wtedy - znow zaczynam, ze mysle o normalnie funkcjonujacym rynku - mielibysmy prawdziwy obraz polskiej muzyki rozrywkowej, w tym takze rocka. "Jarocin” bylby wowczas jeszcze bardziej potrzebny i spelnialby role przegladu wszystkiego nowego, co sie dzieje w muzyce rockowej.

MAREK NIEDZWIECKI, Lista Przebojow "Trojki” i... nie tylko:

- Uwazam, ze jest to jedyny niezaklamany i nieprzeklamany - mimo roznych tendencji wokol - autentyczny przeglad tego, co sie dzieje w polskim rocku. Jak zaden inny przeglad tego rodzaju w Polsce, stal sie haslem dla mlodych ludzi i czesto jedyna szansa uslyszenia tego, co sie dzieje u nas na rockowej scenie. Poza dwoma, bylem na wszystkich festiwalach. I w tym roku postaram sie wpasc przynajmiej na swa dni.

JOZEF KANSKI, muzykolog, krytyk muzyczny:

- Mysle, ze mlodziez powinna miec swoje igrzyska, na ktorych moglaby sie wyszumiec i wyladowac swoja energie bez szkody dla otoczenia. Taka role - jak sadze - jarocinska impreza moze pelnic ku calkowitemu pozytkowi. Czy natomiast, jak chca niektorzy, moze tedy prowadzic droga, ktora ci mlodzi dojda w przyszlosci do muzyki innej, do sztuki przez duze "S” - pozwalam sobie watpic. To - w gruncie rzeczy - zupelnie odmienna dziedzina doznan i wrazen. Wiecej, kiedy na ulicy, w tramwaju czy autobusie, a nawet w parku, gdzie miejski gwar nie dociera, widze mlodego czlowieka ze sluchawkami na uszach, czasem jeszcze podrygujacego w takt tego, co mu sie do tych sluchawek w mozg wlewa, odgradzajac go od otaczajacego swiata - jakkolwiek chec takiego odgrodzenia chwilami rozumiem, ale to juz calkiem inna sprawa... - to ogarnia mnie pewien niepokoj. Nie chodzi juz nawet o skrajane przypadki mozliwosci trwalego uszkodzenia organu sluchowego, co potwierdzja fizjolodzy, ale o to, czy dlugotrwale obcowanie z muzyka mocnego uderzenia nie przytepi na przyszlosc wrazliwosci na inne, subtelniejsze doznania. I nie mysle tu nawet o otwarciu na finzezje tzw muzyki powaznej, lecz po prostu o tym, czy taki mlody czlowiek bedzie tez w stanie zachwycic sie np spiewem skowronka czy odglosami unoszacymi sie nad nie zatruta jeszcze laka w goracy, letni dzien. Jeseli nie - to czy jego natura i osobowosci nie beda o cos zubozone, miast sie bogadzic.

RYSZARD ZAWISTOWSKI, puzonista, lider GOLD WASHBOARD

- Co sadze o "Jarocinie” i czym on dla mnie jest? Poslugujac sie mlodziezowym slownictwem - to odjazd.

ADAM HALBER, dziennikarz "Magazynu Muzycznego”

- Od lat juz "Jarocin” nie jest dla mnie wydarzeniem w kategorii muzyki. Taka sama muzyke i takie same zespoly mozna uslyszec na rozlicznych imprezach amatorskiego rocka od Brodnicy do Baligrodu. Statystyka wskazuje, ze "Jarocin” w ciagu kilku ostatnich lat "wydal” tylko jedna grupe, ktora poytafila utrzymac sie na rynku - TSA.

Jesli jednak jezdze do Jarocina, to po to, by uspokoic sie, ze mlodzi w dalszym ciagu sa niepokorni, ze prowokuja swoja muzyka, tekstami, strojem. Nie przeraza mnie cala otoczka obyczajowa. Nie jest tak zle, jakby chcieli niektorzy moralisci. Przede wszystkim jade jesnak do Jarocina, by obserwowac, a takze uczestniczyc w wydarzeniu -Radiu Nieprzemakalnych. To jedyna w Polsce audycja nadawana na zywo cala dobe, skierowana do konkretnego odbiorcy: mieszkancow Jarocina i okolic oraz przybylych na festiwal gosci. Takie radio to wielka dziennikarska przygoda, ktora w "normalnym” radiu nie moze sie przydarzyc. Przygoda takze dla sluchaczy, ktorzy moga sie przekonac o "mocy”, ale takze uroku slowa mowionego, skierowanego wylacznie do nich i o ich sprawach traktujacego.

.
. .

Strona zrobiona przez W_MatNi+W_SiECi

.