FESTIWAL MUZYKOW ROCKOWYCHJAROCIN 85 |
|||
|
. |
Autor: Grzegorz Brzozowicz, Przemek Mroczek, Non Stop Nr 10/1985 Jarocin 85 - Zabrania sie zabraniac***Co sklania mlodych ludzi z calej Polski, by tak licznie przybywac co roku do Jarocina? Dlaczego wlasnie tam moga stac karnie w kolejkach? Po prostu jest to jedyny festiwal naprawde dla nich, gdzie przez tych kilka dni wspolnie cos znacza. Tu darzy sie ich zaufaniem i traktuje powaznie, a nie jak liczbe sprzedanych biletow. Oni licza wylacznie na siebie, wierza w swoja muzyke, a swoje hasla maja wypisane na kurtkach. Jedno z nich wykorzystalismy jako tytul tego artykulu. "Zabrania sie zabraniac"
AYA Red Love - Jarocin 85 - fot Non Stop 85/10 Druga, nie bez znaczenia, sprawa wplywajaca na panujaca atmosfere w Jarocinie jest stosunek samych mieszkancow do festiwalu. Juz dawno wyzbyli sie oni uprzedzen wobec czesto bulwersujacych swym wygladem mlodych ludzi i sami w przewazajacej wiekszosci uznaja festiwal jako swoj. Stad ich samorzutna inicjatywa wystawiania, przy lejacym sie z nieba zarze, wiader z woda i kubkow. Nie byly one pilnowane, bo i tak nic nie moglo zginac. Mieszkancy zdali sobie sprawe, ze dzieki festiwalowi nareszcie cos sie zmienia w ich szarym zyciu, a ich miasto jest znane w calym kraju. Prawdziwym dla nas szokiem bylo ujrzenie w kosciele spiewajacych ksiezy, mieszkancow miasta i punkowcow, ktorzy wczesniej paradujac wielkimi tabunami wykrzykiwali - "pokutujemy, ze zyjemy". Znaczy i tak mozna. Znaczy to, ze w tej 20-tys. spolecznosci przez piec dni nie doszlo do zadnego powazniejszego konfliktu. Przeniesieniem w inny swiat byly konferencje prasowe. Nie bedziemy tu opisywac braku kompetencji dziennikarzy, lecz nie mozemy nie zostac obojetni na ich tylko pozorne zainteresowanie sama muzyka. Swa uwage skupiali na danych statystycznych, potknieciach organizacyjnych, z utesknieniem czekali na wiadomosci o rozbojach i wykroczeniach. Niektorzy poszli dalej i wysylali teleksy o szerzacym sie bandytyzmie, ktore musial dementowac komendant MO. W Jarocinie pod wzgledem przekroczen nie bylo gorzej, niz normalnie. Oczywiscie incydenty byly, lecz czytajac niektore relacje mozna dojsc do wniosku, ze szerzyla sie anarchia, a organizatorzy utracili kontrole. Co kto chcial widziec, to zobaczyl. Na pewno najwieksze uznanie za stworzenie tak dogodnych warunkow nalezy sie organizatorom, ktorzy i tym razem postarali sie o kilka niespodzianek. Za najwazniejsza i najbardziej udana trzeba uznac dzialalnosc lokalnego festiwalowego radia, kierowanego przez ekipe warszawskiej Rozglosni Harcerskiej, ktora pokazala jakie moze byc radio. Druga bylo, po raz pierwszy, uczestnictwo w programie wykonawcow zagranicznych (z Jugoslawii, Holandii i Czechoslowacji), ktorzy choc niczym nie zaskoczyli, lecz juz sam fakt ich przyjazdu wart jest odnotowania. Trzecia innowacja bylo zainstalowanie dodatkowej sceny, dzieki czemu wszystkie przybyle do Jarocina kapele mogly zaprezentowac swoja muzyke. Dzieki temu wystapilo okolo 140 zespolow i solistow. Obejrzenie wszystkich bylo praktycznie niemozliwe. Program glowny zostal ulozony w cztery tematyczne wieczory (punk/reggae, heavy/nowa muzyka, nowa muzyka, blues) plus koncert finalowy. Nie jestesmy przekonani, ze wlasnie ulozenie tematyczne bylo najszczesliwszym rozwiazaniem. Rowniez nasza watpliwosc wzbudzila zbyt duza liczba zespolow wystepujacych w glownym programie. Ze wzgledu na mala roznorodnosc wykonawcow i brak wyraznych indywidualnosci, koncerty tchnely wyrazna monotonia, ktora trzeciego dnia powodowala juz u publicznosci znuzenie.
Dzieci Kapitana Klossa - Jarocin 85 - fot Non Stop 85/10 Pewnym argumentem przemawiajacym za zmiana formuly byl wystep pierwszego dnia jugoslowianskiego zespolu bluesowego POINT BLANK. Mimo pozornego nie pasowania do programu punk/reggae, dzieki niepodwazalnym umiejetnosciom muzycznym, scenicznemu zachowaniu i wlasnie swej "innosci" Point Blank byl najlepiej przyjetym przez publicznosc zespolem podczas calego festiwalu. Rzecza charakterystyczna "Jarocina" jest nie istnienie pojecia gwiazda. Zarowno debiutanci jak i goscie musieli przekonac wszystkich swoja muzyka, a nie imieniem. Czesto wlasnie szeroka popularnosc stawala sie przyczyna niecheci widzow (Republika, Woo Boo Doo). Jedynym zespolem, ktory wyraznie chcial "robic za gwiazde" byl KAT. Sztajfami tej grupy zostalo oblepione cale miasto (pozniej dokladnie zdartymi), a juz zupelnym brakiem taktu bylo rozdawanie autografow z dachu transportowego Mercedesa w swietle stojacej latarni. Do Jarocina przyjechalismy glownie w poszukiwaniu nowych kierunkow polskiego rocka. Dlatego nasza analize rozpocznie Wydaje nam sie, ze najmniej nowego dzieje sie w naszym bluesie. Wciaz te same nazwiska (Dudek, Winder, Riedel czy nieobecny w Jarocinie Nalepa), ktore moga fascynowac poziomem warsztatowym i wykonawczym, ale malo w ich muzyce czegos odkrywczego. Irek Dudek na pewno jest najlepszym showmanem w naszym kraju, lecz gdy nie ma najlepszego dnia to w calym bloku bluesowym w zasadzie nie ma na co patrzec. Choc jest on wielka firma polskiego bluesa, to milosnikom tej muzyki (w przewazajacej wiekszosci rodzimi hipisi) o wiele blizszy jest DZEM, ktory stal sie prawdziwym kultzespolem. Najsmutniejsze jest to, ze w grze mlodych kapel poza schematami, malo jest wlasnie bluesa.
Enklawa Elk - Jarocin 85 - fot Non Stop 85/10 Trudno bylo oczekiwac, ze cos nowego moze wydarzyc sie wsrod metalowcow. Tym wiekszym zaskoczeniem dla nas byla formacja SQUIER, ktora w niczym nie ustepowala, a nawet przewyzszala uznane przez fanow grupy Jaguar i Kat. Muzyka elektroniczna zaznaczyla w Jarocinie swa obecnosc dzieki Markowi Bilinskiemu, Wladkowi Komendarkowi (ex-Exodus) i dopiero wkraczajacemu na wielka scene Krzysztofowi Kacperskiemu. Szkoda, ze jeden z najbardziej bujnie rozwijajacych sie kierunkow muzycznych w ostatnim dziesiecioleciu ogranicza sie u nas zaledwie do swej najbardziej pompatycznej odmiany. Ta muzyka doskonale spelnia role przerywnika (na Zachodzie jest czesto uzywana jako podklad do reklam), ale o sztuce ciezko tu mowic. W coraz wyrazniejsza pulapke wpada muzyka punk rockowa. Wystepujace w Jarocinie kapele prezentowaly rowny, dobry poziom, lecz w sumie, niestety, ich granie zaczyna tracic myszka. Wyraznie stopujacy charakter maja punkowe zalogi, z ktorymi zespoly szalenie sie licza. Zmiana jest traktowana jako zdrada i stad wielbiona przed rokiem SIEKIERA, ktora zrobila bardzo duzy postep, musi ponownie zdobywac publicznosc. Byl to jedyny zespol, ktory naprawde moze czuc sie pokrzywdzony. Koncert Siekiery mogl byc rzeczywistym wydarzeniem muzycznym , lecz zostal zniszczony przez akustykow, ktorzy ze wzgledu na pozna pore byli zmuszeni wyciszyc aparature. Szkoda, ze nie dano zespolowi szansy wystepu ostatniego dnia. Wyraznie opada fala muzyki reggae. W Jarocinie zaprezentowaly sie tylko trzy zespoly w konkursie, z ktorych dwa RO-KOSZ i NIEPODLEGLOSC TROJKATOW (nie mozna ich uznac za zupelnie nowe) mialy ciekawe brzmienie. Rodzi to nadzieje na przyszlosc dla calego kierunku. Powoli reggae staje sie przyjemna laid back muzyka, co wcale nie jest zla rzecza. W folderze wydanym z okazji jarocinskiego festiwalu trzeci dzien okreslono mianem nowej muzyki. W stosunku do propozycji zespolow, ktorych tworczosc wymyka sie przyjetym i powszechnie stosowanym okresleniom, szafowanie tym terminem stalo sie nagminne. Tymczasem "nowa muzyka" to puste, nic nie oznaczajace slowa. Czy tworczosc zespolow IVO PARTIZAN, KOSMETYKI MRS PINKY, DZIECI KAPITANA KLOSSA jest absolutna nowoscia? Jezeli tak, to w jakiej skali? Jesli pod uwage wezmiemy caly muzyczny swiat, to okaze sie, ze podobna, wywodzaca sie z tych samych idei muzyka juz istnieje. Nowosc dotyczy tylko i wylacznie naszego rynku. Nie mozemy sie zgodzic z zaslyszanym stwierdzeniem, iz muzyka wymienionych grup, a takze kilku innych nie ma swoich odpowiednikow w innych czesciach swiata. Jest wrecz przeciwnie. To polskie zespoly, grajace owa "nowa muzyke" powielaja schematy wczesniej wymyslone przez innych. Nasza "nowa muzyka" powstaje z pustki. Daje tu o sobie znac brak rockowych tradycji. Tymczasem na zachodzie wlasnie owa tradycja byla w ostatnich latach baza i srodkiem zapalnym do poszukiwania nowych form wyrazu. Taka a nie inna rzeczywistosc sprawia, iz mlode polskie zespoly muzyczne sa niejako zmuszone do korzystania z dorobku innych. Stad tez wynikaly zauwazalne rozlamy wsrod jarocinskiej publicznosci, ktora nie byla w stanie przyjac propozycji odbiegajacych od siebie stylistycznie. Jedynym pozornym zreszta punktem stycznym, jednoczacym rozne grupy fanow, jest muzyka okreslana mianem zimnej fali. Idealem, a wrecz guru czesci mlodych muzykow, jest Ian Curtis. Po koncercie lider zespolu Ivo Partizan powiedzial, ze chcialby przekonac mlodszych od siebie partnerow, wychowanych na muzyce Joy Division, iz to co przekazal Curtis to jeszcze nie jest wszystko. Stanowi to kompletne nieporozumienie. Przekaz Curtisa, przez dlugi czas niezrozumialy przez samych Anglikow ma byc podstawa i punktem wyjscia do muzycznych poszukiwan naszych zespolow? Takie rozumowanie samo przez sie zamyka im droge rozwoju i wszystko konczy sie na uzyskaniu podobnego brzmienia do Joy Division. W przypadku grupy IVO PARTIZAN mozna pokusic sie o optymizm. Mimo sztywnych zalozen, zespol tworzy muzyke pozwalajaca miec nadzieje, ze przelamie bariere odgradzajaca go od wlasnego, a nie narzuconego przekazu. Trudno natomiast o optymizm, sluchajac zespolow MADAME i MADE IN POLAND. Sa one przykladem osiagniecia wysokiego poziomu i zatrzymania sie w rozwoju. Istnieja zaledwie rok, mozna wiec rzecz, iz jeszcze za wczesnie na tak autorytatywne stwierdzenia. Sluchajac ich jarocinskich koncertow, dalo sie jednak zauwazyc, iz zdaja sobie one sprawe, ze przyjete ramy krepuja ich muzyke. Pomimo iz poszukuja, kreca sie w kolko, popadajac w muzyczna schizofrenie - Madame, badz tez niekontrolowana nerwowosc - Made in Poland. Do tych zespolow dolaczyl takze, z zimnofalowcow najgorecej przyjmowany, zespol VARIETE. Niebezpieczenstwo jest w tym wypadku tym wieksze, iz juz u progu kariery grupa osiagnela punkt maksymalnego nasycenia. Zapisac to mozna zespolowi na plus, rodzi sie jednak pytanie, co dalej? Czy nie sa to dzialania na krotka mete? Propozycja Variete wzbogacenia brzmienia o saksofon (notabene, nie znamy wczesniej zastosowania tego instrumentu w gatunku cold wave) moglaby sie wydac proba szukania czegos nowego. Tak jednak nie jest. To po prostu dodatkowy srodek potegujacy nastroj. Polskie zespoly chlodnej fali znalazly sie w takiej samej sytuacji, jak 2-3 lata temu ich brytyjscy odpowiednicy. Nie udzielimy recepty jak pchnac ten gatunek na nowe tory. To juz sprawa wyobrazni muzykow. Przysluchujac sie tresciom utworow znacznej czesci nowych zespolow odniesc mozna wrazenie, iz podstawowym problemem nurtujacym nasza mlodziez jest zagrozenie wojna atomowa. Trudno uwierzyc w szczerosc takich wypowiedzi. Przeradzaja sie one w swego rodzaju manieryzm, nie pozwalajacy ich autorom na klarowne zrozumienie i przedstawienie otaczajacej rzeczywistosci. Intencje sa zrozumiale i pozytywne. W zalozeniu ma to byc protest przeciwko generalnie pojmowanej przemocy i zlu. Jednakze autorzy tekstow nie potrafia umiejscowic tych ciemnych stron swiata. Zaskakujaco czesto poruszana tematyka wojny razi sztucznoscia, choc byly i wyjatki - niezwykle sugestywne i komunikatywnie przestawione oskarzenie ludobojstwa w doskonalym songu "Josef Mengele" zespolu Ivo Partizan. Pelne gorzkich refleksji teksty w kilku wypadkach mialy slaby, ale wyczuwalny promien optymizmu. Dlatego tez czesto krytykowanego tzw. dolowania nie mozna oceniac jednoznacznie negatywnie. Na tle przewazajacej ilosciowo muzyki spod znaku zimnej fali, prawdziwymi wyjatkami byly grupy, ktore mimo braku jakiejkolwiek konsekwencji w swoim dzialaniu, wygrywaly komunikatywnoscia, wynikajaca z niczym nie skrepowanej prostoty przekazu. Swoja nie kontrolowana spontanicznoscia FORMACJA NIEZYWYCH SHABUF z miejsca zdobyla publicznosc. Jest stara prawda, iz forma prostsza jest doskonalsza. I chociaz Schaby to nie zespol, ktory mogl by wytyczac przyszlosc rocka, swoim wystepem skutecznie rozladowal napiecie wywolane kilkugodzinnym dolowaniem. Wlasnie wiekszej liczby tego typu zespolow zabraklo w Jarocinie.
Ivo Partizan - Jarocin 85 - fot Non Stop 85/10 Ciekawie ma sie sprawa z muzyka pop. To kolejny gatunek, w ktorym oprocz komponowania nowych melodii, podobno nic nie da sie juz wymyslic. Zaprzeczeniem takich twierdzen byly wystepy KOSMETYKI MRS PINKY I DZIECI KAPITANA KLOSSA. Te kolejne przypasowane do "nowej muzyki" zespoly graja po prostu pop. Przy Kosmetykach czesto powtarzano slowo awangarda, co bylo skutkiem nie tyle happeningowej formy ich koncertu, ile kompletnego braku rozeznania w temacie. Wiekszosc obserwatorow swoja edukacje zakonczyla na "dzielach" pewnych popularnych piosenkarzy (-ek) z polowy lat 70-tych. Tymczasem pop, jak kazdy inny gatunek, takze ewoluuje, tyle ze wolno. Istnieje jednak obawa, ze tego rodzaju muzyka pop bedzie miala duze trudnosci z przebiciem sie na szersze wody, gdyz w tym wlasnie przypadku bogate tradycje nie pomoga, a hamuja jej rozwoj. W tym miejscu nasuwa sie pytanie: gdzie zaczyna sie muzyka jutra i co jest jej wyznacznikiem? Po obejrzeniu propozycji kilkudziesieciu zespolow podczas 5 dni Festiwalu widac, ze przyszlosc to polaczenie kilku spraw w jedna calosc. Niezbedny jest otwarty sposob myslenia. Nie zamykanie sie w muzycznych i tekstowych konwencjach. Coraz wazniejsza role odgrywa takze poziom instrumentalny muzykow. Same pomysly, bez poparcia perfekcyjnoscia wykonania juz nie wystarczaja. Pierwszym wykonawca, ktory w Jarocinie spelnial te warunki, byla formacja WOO BOO DOO. Muzyczny melanz w ich wykonaniu nie jest odkrywczy, zbyt kurczowo trzymaja sie pewnych schematow. Jednak doskonaly warsztat i swoboda poruszania w konwencjach pozwala stawiac ten zespol na pograniczu terazniejszosci i przyszlosci. Po stronie tego, co nastapi jutro nalezy wymienic nowa grupe LECHA JANERKI. Tor myslenia lidera idzie w te sama strone, w ktora podaza Sting. Nie ma tu jednak mowy o jakimkolwiek nasladownictwie. Dla Janerki byl to pierwszy od kilkunastu miesiecy kontakt z publicznoscia. Ta w Jarocinie przyjela go bardzo zyczliwie, w dodatku doskonale rozumiejac jego muzyke. Zespol zaprezentowal nietypowy sklad instrumentalny: bebny, klawisze, wiolonczela plus bas jako gitara prowadzaca. Ciekawie brzmial dialog pomiedzy wokalista a wiolonczela. Janerka, grajacy muzyke w polowie nowa, po czesci prezentujac stary repertuar Klausa (naturalnie w zmienionej aranzacji), ma dosc jasna koncepcje. Troche gorzej z jej wykonaniem. Nie nalezy jednak zapominac, ze to dopiero proby. Kolejny zespol z szufladki jutra VOO VOO posiada nie tylko koncept. Wie rowniez jak go realizowac. Glowna cecha grupy Wojciecha Waglewskiego jest jej programowa bezstylowosc. Udanie laczy rozne gatunki muzyczne (rock, muzyka karaibska, afro). Zageszczone minimalna iloscia srodkow brzmienie i umiejetnie podany wokal powoduja, iz muzyka Voo Voo nie narzuca sie sluchaczowi i jednoczesnie posiada walory glownie estetyczne. Wydawac by sie moglo, iz przykladna jest zgodnosc pogladow autorow tego artykulu. W odniesieniu do ogolnych wnioskow - tak. Jednak w poszczegolnych sprawach wystepuje spora roznica zdan. Uwidocznila sie ona zwlaszcza przy omawianiu kolejnego zespolu - AYI RL. Jeden z nas przeforsowal umieszczenie tej grupy przy muzyce jutra. Jest to bowiem formacja o najwiekszych potencjalnych mozliwosciach ze wszystkich polskich zespolow, mimo iz jej specyficzny eklektyzm doznal w Jarocinie porazki, gdyz przyjecie przez publicznosc bylo bardzo chlodne. Prawda jest, ze zrozumienie przekazu AYI nie jest latwe. Przy jej muzyce trzeba jednoczesnie sluchac, czuc i myslec. Z drugiej jednak strony w zespole spotykaja sie duze indywidualnosci, kazda o odmiennym spojrzeniu na wlasna sztuke. Te trojdzielnosc muzycznego przekazu slychac czasami zbyt wyraznie, stad taki a nie inny odbior publicznosci. Wierze (P.M.) w Aje, gdyz bliska jest sprowadzenia muzyki rockowej na nowe, nie poznane dotad szlaki. Jeden warunek: zespol musi przetrwac widoczny - i oby jak najkrocej trwajacy - kryzys. Do zakonczenia naszej analizy pozostaly jeszcze dwa warte uwagi zespoly, ktorych umiejscowienie w konkretnym przedziale bylo klopotliwe. TILT przed szescioma laty stal na czele naszej rockowej alternatywy, teraz jego propozycje trudno zaliczyc do odkrywczych, choc stal sie bardzo dobrym zespolem rockowym. Widocznym jest, ze Lipinskiemu obecnie zalezy na szerokiej popularnosci, lecz jego niektore posuniecia mogly wydawac sie malo zrozumiale. Wystep w Jarocinie byl dla Tiltu bardzo wazny i mial pokazac, na co zespol moze liczyc. Publicznosc od poczatku przyjela grupe zyczliwie, o czym prawdopodobnie sami muzycy nie byli wczesniej przekonani. Odbilo sie to na niezbyt fortunnym ulozeniu programu. Po bardzo dobrym poczatku, w ktorym Tilt "wystrzelal" swoje hity, w drugiej czesci wystepu napiecie wyraznie opadlo, co Lipinski staral sie nadrobic raczej drazniacym adorowaniem publicznosci. W sumie chcielibysmy, by takie zespoly jak Tilt tworzyly terazniejszosc polskiego rocka.
Lech Janerka - Jarocin 85 - fot Non Stop 85/10 Koncert REPUBLIKI przypominal najlepszy amerykanski thriller. Zaczelo sie od gwizdow, obelzywych okrzykow i transparentow. Wyjscie zespolu na scene powital grad pomidorow i torebek z mlekiem. Po kilkunastominutowej przepychance Republika zaczela grac... Tylko wielkie zespoly moga wyjsc z takiej sytuacji obronna reka, a najwieksze przeksztalcic w swoj triumf. Republika wybronila sie swoja muzyka i to nie starymi hitami, lecz wlasnie nowymi numerami. W odroznieniu od naszych dinozaurow, zajetych podbijaniem rynkow zachodnich, ktorzy przy tym doprowadzaja swoja muzyke do granic groteski, Republika ewoluuje. Pytaniem jest tylko, czy Ciechowski pojdzie w tych przeobrazeniach do konca i nie bedzie staral sie nadac nowym utworom pewnej dozy komercyjnosci. Jezeli sie nie zawaha to mozemy spodziewac sie jednej z najlepszych plyt w historii naszego rocka. Jesli ktos oczekuje zakwalifikowania Republiki w jakis przedzial to jedynym rozsadnym wydaje sie PONADCZASOWOSC. Po Republice wystapila grupa Ro-kosz, juz jako laureat, i w ten sposob "Jarocin'85" dobiegl konca. W prasie posypaly sie gromy, dla Programu I Polskiego Radia miasto Jarocin zniknelo z mapy (nie wolno go wymawiac!). My wszyscy, ktorzy tam bylismy, za rok na pewno znowu przyjedziemy GRZEGORZ BRZOZOWICZ, PRZEMYSLAW MROCZEK P.S. Laureatami tegorocznego festiwalu w Jarocinie poza Ro-koszem byli: Fatum, Squire, Tet Fobii (heavy-metal), Joy Band (blues), Dzieci Kapitana Klossa, Enklawa Elk, Ivo Partizan, Kosmetyki Mrs Pinky, Variete |
. |
. | . |
Strona zrobiona przez W_MatNi+W_SiECi |
. |