FESTIWAL MUZYKOW ROCKOWYCH

JAROCIN 84

JAROCIN 84

***

***

Od Jarocin-Festiwal.com:
W 1984 roku w Jarocinie Pawel Kukiz wystapil z zespolem AYA RL oraz z zespolem PIERSI.
W obu tych kapelach byl pelnoprawnym czlonkiem. Niestety, poniewaz Aya RL byla wtedy notowana wyzej, niektorzy dziennikarze sadzili, ze Pawel zagral z Piersiami jedynie goscinnie. Ot tak, dla jaj.
Taki blad zawiera m in artykul pana Miroslawa - skadinad artykul znakomity.
Polecamy przeczytac wywiad z Kukizem, w ktorym mowi o poczatkach PIERSI.

Artykul czytacie dzieki dadamusic.cjb.net

.

Jarocin '84 - Awangarda jest, co z promocja?

Autor: Miroslaw Kowalski, JAZZ FORUM 5/84

***

Wynajecie osmiu ciezarowek aparatury naglasniajacej wraz z ekipa techniczna kosztowalo dwa miliony trzysta tysiecy zlotych. Scena, na ktorej wystepowali uczestnicy festiwalu - dwa miliony, a dach nad nia - szescset tysiecy. Honoraria zaproszonych "gwiazd" wahaly sie od 900 do 3200 zl na glowe.
Karnetow upowazniajacych do wejscia na wszystkie koncerty sprzedano co najmniej 15 tysiecy. Jeden karnet kosztowal 800 zl, o 100 zl wiecej niz przed rokiem.
W sumie festiwal przyniosl niewielki zysk. Zarobione pieniadze przeznaczono na zakup sprzetu, ktory wykorzystany zostanie za rok, podczas Jarocina '85. O ile, oczywiscie, kolejny Festiwal Muzykow Rockowych w ogole sie odbedzie. W kontekscie tak zwanej "sytuacji" nie jest to takie pewne.

*

Siekiera+W. Chelstowski. Jarocin 84. Fot. NS 84/09
Siekiera+W. Chelstowski. Jarocin 84. Fot. NS 84/09

Tegoroczny festiwal toczyl sie w pomrukach nadciagajacej antyrockowej reakcji, przy wtorze szeptow, ze jest to Jarocin ostatni. A przynajmniej ostatni w dotychczasowym - demokratycznym i niezaleznym artystycznie ksztalcie.
Plotki spotegowal sam "ojciec" festiwalu - Walter Chelstowski, deklarujac publicznie, ze pragnie przekazac Jarocin w inne, mlodsze rece, ktore rozwina, nie zaprzepaszcza itd. "Spodziewam sie - pisal w majowym Non Stopie Chelstowski - ze czekaja nas czasy w muzyce, gdy na estradach zapanuje "rozrywka" i nie bedzie miejsca na szczere i ostre przekazy. I nie bedzie to krotki okres".

Ta lekka, latwa i niezbyt przyjemna "rozrywka" juz odbila utracone pozycje w pierwszym, "powaznym" programie Polskiego Radia i w telewizji, gdzie zarzynanie rocka okresla sie po orwelowsku - jako "rozrzedzanie". I coraz wiecej jej tez w "Trojce". Komisja artystyczna tego przeznaczonego dla mlodziezy programu dziala bowiem tak, jakby stawiala sobie za cel utracenie wszystkiego, co w muzyce rockowej nowe, szczere i niezalezne. Ofiara tej komisji padlo juz wiele polskich zespolow - ostatnio Klaus Mitffoch, ktoremu odrzucono kilka utworow pod rzad, mimo ze wczesniej zarejestrowal je Tonpress i wkrotce ukaza sie na plycie. Zdyskwalifikowana przez tych samy ludzi Anne grupy Rendez Vous - przeboj tegorocznego Jarocina - mozna czasem uslyszec w autorskich programach Piotra Kaczkowskiego i samemu ocenic, na ile jest uzasadnione samozadowolenie ze swojej "kulturotworczej" roli, jakie dyrygujacy "Trojka" prezentuja w wypowiedziach dla prasy.
"Trojka" praktycznie nie prowadzi juz zadnej dzialalnosci promocyjnej, do jakiej - z racji swojego szczegolnego profilu - jest zobowiazana. Stawia na zespoly uznane, takie, ktore nie podskocza, bo maja cos do stracenia, i nie interesuje sie w ogole tym, co sie dzieje gdzies w Polsce, w malych klubach studenckich i domach kultury. Wykonawcy mlodzi pojawiaja sie w eterze tylko wtedy, jesli wczesniej dostrzeze ich i nagra Tonpress, choc nie jest to regula, a takze wtedy, jesli wczesniej dostrzeze ich i nagra Tonpress, choc nie jest to regula, a takze wtedy, gdy zdobeda jakies laury na dobrze widzianym przegladzie.
Jarocin nie jest oczywiscie festiwalem dobrze widzianym, bo wszystko dzieje sie tu na oczach publicznosci, ktora bezblednie wyczuwa falsz i wszelkie, nawet przypadkowe nieprawidlowosci od razu kwituje gwizdami. Dla muzyki z Jarocina nie ma wiec miejsca w PR. Z finalowej dziesiatki ubieglorocznego festiwalu tylko jeden zespol - Hak mial szanse na zrobienie kariery i to wcale nie dzieki sukcesowi w Jarocinie, ale wczesniejszym, udanym nagraniom radiowym w Opolu. Hak sie jednak rozpadl - dwaj jego muzycy: wokalista Pawel Kukiz i gitarzysta Jaroslaw Lach wraz z grajacym na instrumentach klawiszowych Igorem Czerniawskim zdobywaja coraz wieksza popularnosc jako AYA R.L. Cztery zespoly - Apogeum, Bakszysz, Daab i Instytucja - istnieja jeszcze, lecz mozna je uslyszec co najwyzej w klubach studenckich i na takich przegladach, jak Fama czy Jarocin. O pozostalych pieciu - grupach Ersatz, Flash, Keys, Korpus i Restrykcja - a takze o kilkunastu innych, na ktore publicznosc i recenzenci zwrocili uwage rok temu - wlasciwie sluch zaginal.
Jaki bedzie los laureatow Jarocina 84?
Patrzac chlodnym okiem - taki sam jak ich poprzednikow. A nawet gorszy, bo jesli festiwal zostanie zlikwidowany lub przekazany ludziom "odpowiedzialnym", to nonkonformistycznie nastawieni muzycy utraca ostatnia mozliwosc zaprezentowania sie szerszej publicznosci i grac beda jedynie w klubach czy piwnicach.
Sa tylko dwa czynniki, ktore moga wplynac na odwrocenie tego - wydawac by sie moglo - nieuniknionego biegu rzeczy. Pierwszy to fani. Rock jest nadal potrzebny i jego popularnosc nie maleje. Wszelkie wymysly na temat kończacej sie "rock bzdury" to tylko pobozne zyczenia. Owszem, nie wszystkie plyty (a zwlaszcza te po 1300 zl) znajduja nabywcow i nie kazdy koncert przyciaga tlumy, ale to objaw rosnacej kultury muzycznej i naturalna reakcja na gangsterskie metody tych, ktorzy na rocku chca zarobic za szybko i zbyt duzo. Nizsza od oczekiwanej frekwencja na tegorocznym Festiwalu Muzykow Rockowych spowodowana zostala zmiana jego koncepcji, a nie nadmiarem rocka. Organizatorzy zrezygnowali bowiem z zapraszania kosztownych "gwiazd", ktore nakrecaly frekwencje, a w ostatniej chwili, najczesciej, rezygnowaly z wystepu. "Dla nich - uzasadnial swoja decyzje Komitet Organizacyjny - czesto byl to kolejny, dwudziesty ktorystam koncert w trasie, kolejna impreza, taka jak inne. Ciezko pracujac, zarabiajac na zycie, przestali sie rozwijac, wnosic do sztuki nowe wartosci. Wystepujac gromadnie na wszystkich wiekszych imprezach rockowych jeszcze bardziej spowszednieli..."
Organizatorzy postawili na mlodych, na tych, ktorzy - ich zdaniem - buduja przyszlosc rocka i ktorych "nie mozna zobaczyc gdzie indziej", a festiwal otrzymal nazwe: "Awangarda i promocja".
Ci mlodzi, swiadomi tego, co chca grac i jak, a ktorych tak wielu pojawilo sie tego lata w Jarocinie, to drugi czynnik w toczacej sie rozgrywce. Trudno go kupic, bo czym, i trudno zneutralizowac, bo jak. Mozna oczywiscie probowac go zepchnac jeszcze nizej, z malych klubow do autentycznych podziemi i twierdzic, ze nie ma problemow, ktore ci muzycy w swojej tworczosci poruszaja, ale takie likwidowanie wentyla byloby polityka krotkowzroczna. I niebezpieczna. Gniew i frustracje, jakie najpelniej wyraza rock, trudno skanalizowac w sposob administracyjny, proponujac zamiast rocka bezrefleksyjna rozrywke.

*

Po wysluchaniu blisko trzystu nadeslanych kaset komisja artystyczna festiwalu (tym razem tajna - dla unikniecia srodowiskowych naciskow) zakwalifikowala wstepnie 34 zespoly. Ze 107 grup, ktore zaprezentowaly sie na miejscu, w Jarocińskim Osrodku Kultury wybrano 15. 47 zespolow mialo przez trzy dni proby na profesjonalnym sprzecie, po czym uznano, ze czesc z nich moze nie udzwignac wystepu przed kilkunastotysieczna widownia. "Odpadlo wiele zespolow dobrych" - powiedzial dziennikarzom Walter Chelstowski - czlowiek, ktory wzial na siebie odpowiedzialnosc za artystyczny ksztalt festiwalu. Kryteria byly lagodniejsze (i slusznie) dla grup eksperymentujacych, pchajacych rocka do przodu, ostrzejsze dla kierunkow juz nieco wyeksploatowanych, choc bedacych jego podstawa, jak heavy metal, blues czy punk rock.
Po dwoch kolejnych dniach prob na stadionie, na kosztownej aparaturze Ludwika Cekalskiego, w srode, 1 sierpnia stanely na starcie 33 reprezentujace szeroki wachlarz stylow zespoly.
Jeszcze przed rozpoczeciem festiwalu organizatorzy zapewniali, ze poziom zgloszeń byl najwyzszy od pieciu lat, ze bedzie duzo fajnej, dobrej i szczerej muzyki.
I tak tez bylo w istocie.
Koncerty ciagnely sie przez cztery dni, do soboty, czasem do 2-3 w nocy, ale zaden z nich sie nie dluzyl. Zagralo wszystko: tak rezyseria, jak i naglosnienie. Niewypaly artystyczne mozna by policzyc na palcach jednej reki. Jedyny nieprzyjemny incydent to wygwizdanie zeszlorocznego "mniejszosciowego" laureata - grupy Hak.
Dla pozostalych wykonawcow publicznosc byla bardziej wyrozumiala. Nie wszystkich gosci festiwalu proszono o bis, ale np. koncert TSA wzbudzil reakcje nieomal histeryczne. Juz w trakcie wystepow grup punkowych, w pierwszych godzinach imprezy widownia toczyla wojne na gardla - Dezerter czy TSA. Zwolennicy "ryku wscieklego lwa" okazali sie lepsi i pozna noca dostali to, co chcieli - dymy i fajerwerki, ktore eksplodujac w najmniej oczekiwanych momentach nijak nie korespondowaly z trescia piosenek. Muzycznie nie ma TSA nic ciekawego do powiedzenia, wiec braki tresci pokrywa efektami specjalnymi, ktore - zastosowane w nadmiarze - sa najwyrazniej celem same w sobie. A od wystudiowanego turlania sie po estradzie i pirotechniki krok juz tylko do frakow, pior w tylku i oswietlonych zarowkami schodow.
Z niewiele mniej goraca reakcja publicznosci spotkaly sie inne grupy heavy metalowe: coraz sprawniejszy Azyl P, Apogeum, ktore - jak sie wydaje - stanelo w miejscu zajete "dopieszczaniem" swojej muzyki, i uczestniczace w konkursie zespoly Jaguar i Kat. Te dwie ostatnie grupy znalazly sie w osemce laureatow tegorocznego Jarocina. Tym razem nie bylo jednego zwyciezcy, bo rozrzut glosow okazal sie za duzy. Oprocz Jaguara i Kata publicznosc wyroznila trzy zespoly punkowe (Siekiera, Moskwa i Prowokacja), jeden bluesowy (Ostatnie Takie Trio) i dwa, ktore dosc umownie zaliczyc by mozna do nowej fali (Rendez Vous i Piersi). Po dyskusji z zainteresowanymi nagrody podzielono tak, ze pieniadze (60 tys. zl) dostal zespol najmlodszy - Prowokacja (srednia wieku nieco ponad 17 lat), a wzmacniacz firmy Labsound najbiedniejsi - Siekiera.

*

Wyniki glosowania sugeruja, ze na festiwalu dominowal punk i hard rock, a nie istniala muzyka reggae czy pop. Nic bardziej blednego. Wprawdzie poziom grup punkowych byl w tym roku zadziwiajaco wysoki, a z dzialajacych w kraju setek kapel heavy metalowych udalo sie chyba organizatorom wylowic najlepsze, ale w innych gatunkach rocka rowniez wystapily zespoly dobre i bardzo dobre.
Zabraklo jedynie grup instrumentalnych, takich jak Flash czy Stanislaw Holak i - podobnie jak rok temu - wykonawcow, ktorzy w glebszy sposob nawiazywaliby do muzyki jazzowej. Grupa najbardziej do takiej muzyki predestynowana byl osmioosobowy Teatr Rozmaitosci z Lodzi. Ma ona w swoim instrumentarium m.in. puzon, skrzypce i harmonijke, poszczegolni muzycy sporo potrafia, ale jako calosc zespol nie ma jeszcze sprecyzowanego oblicza. Jego najwiekszym atutem jest wokalistka - Teresa Narkiewicz - kto wie, czy nie najwieksze odkrycie wokalne ostatnich lat. Kiedy weszla na estrade i zaczela spiewac, publicznosc powitala ja gwizdami, myslac, ze Narkiewicz pomylila Jarocin z Sopotem, ale pozniej bylo juz bardzo dobrze. Wokalistka dysponuje silnym, niskim, meskim glosem, jakby stworzonym do bluesa czy jazzowej ballady. Decyzja, by nastawic sie na nieco innego odbiorce i grac muzyke "srodka", jaka stoi w tej chwili przed Teatrem Rozmaitosci, wydaje sie byc nieunikniona.
Wsrod zespolow bluesowych niekwestionowana gwiazda okazalo sie Ostatnie Takie Trio. Ta od niedawna istniejaca grupa gra standardy z nieomal punkowa ekspresja, potrafi zachowac sie na scenie i rozgrzac publicznosc do bialosci. Inny nastroj panowal na widowni, gdy Kultura - najciekawszy z zespolow reggae - gral swoja muzyke milosci i pokoju, a jeszcze inny, gdy pod haslem "czy pop nas zje?" produkowaly sie takie grupy jak Madame, New, Racja Stanu. Pop nas nie zje, choc wymienieni jego trzej przedstawiciele zasluguja na uwage, sa natomiast obawy, czy aby nie zaleje nas nowa fala. Wystepy Variete, Made in Poland, Rendez Vous, Piersi, Fortu BS byly bowiem najciekawszymi wydarzeniami tegorocznego festiwalu. Dobrze przyjela je publicznosc, docenili organizatorzy kwalifikujac te zespoly, ktore nie zmiescily sie w "osemce", do koncertu finalowego.
Nad bydgoskim Variete i krakowskim Made in Poland unosi sie duch Joy Division. Oba te zespoly maja za soba przeszlosc punkowa (Made in Poland to zreorganizowana Ekshumacja), dzis graja muzyke ciezka, zimna i ponura jak swiat, ktory nas otacza. Odbija sie w niej nastroj wszechogarniajacej apatii i przeczucie nadciagajacej katastrofy. Variete to ciezko pulsujacy bas, na ktorego tle pobrzmiewaja solowki saksofonu i ostry glos wokalisty. Spiewane z nienaganna dykcja slowa szybuja w powietrzu i zderzaja sie ze soba w sposob zaskakujacy. Jest w nich poezja i przygnebienie, surrealizm metafor i swiadomosc, ze zyjemy tu, w tej chwili. "Ktos mowi przez radio by zabic twa wiare (...). Otwarte okno kusi cie wiosna".

Rozzy (Made In Poland). Jarocin 84. Fot. NS 84/09
Rozzy (Made In Poland). Fot. NS 84/09

Made in Poland prezentuje swoje rozgoryczenie bardziej wprost. W swiecie, w ktorym realizowany jest program "przejac kontrole nad wszystkim", podchwycony przez publicznosc refren "Nie mowie, ja mysle" - staje sie hymnem pokolenia, najbardziej lapidarnym zapisem jego oczekiwań i stanu swiadomosci.
Mozna z tego swiata uciec - tak jak to proponuje Ziemiowit Kosmowski (lider slynnego punkowego Braku, a obecnie Rendez Vous) - w swiat przezyc intymnych, do tej czy innej "Anny" i patrzec na zycie chlodno, "zza auta szyby", ale ta enklawa spokoju kurczy sie coraz bardziej. Nigdzie nie jest powiedziane, ze rzeczywistosc nie moze sie zapetlic i ze nie wracamy wlasnie do punktu wyjscia.
Pierwszy, ktory w rocku zwrocil uwage na konsekwencje artystyczne wynikajace z takiej petli czasowej, byl zespol Piersi. I stad jego nazwa. Na dynamicznym podkladzie Pawel Kukiz, wystepujacy z Piersiami goscinnie, zaspiewal kilka wierszy znanych polskich poetow. Brzechwy o golabku pokoju, Janczarskiego o milicjantach i Tuwima o czlowieku, co na Podhalu "przed zandarmami cara sie kryl". Mozna tej poezji z pierwszej polowy lat 50-tych zarzucic rozne rzeczy, ale nie jest ona na pewno woda na mlyn i nie kloci sie tez z zasadnicza linia. Czego tak jednoznacznie o innych utworach wykonywanych w Jarocinie powiedziec sie nie da.
Miroslaw Kowalski
PS: Przepraszam gosci festiwalu, a zwlaszcza Klausa Mitffocha, Smierc Kliniczna, Osjan, Stanislawa Sojke z zespolem i Shakin' Dudiego, ze tym razem o nich ani slowa. Byliscie wspaniali.

.
. .

Strona zrobiona przez W_MatNi+W_SiECi

.