Totart

BURDEL

***

czesc 5

.

***

Wolny Magazyn Autorow Maæ Pariadka - Nr 1/1999

WIELKI WYLEW TYMONA

WSZYSCY SA W JAKICHS SZUFLADACH

W nowej rzeczywistosci postanowiles wiec zostac polskim Zappa?

Nie, ja mysle, ze to jest totalnie inna sytuacja, ja uwazam, ze Zappa sie zakopal w pewnym momencie za bardzo w polityke, w politykierstwo. Taka plyte nagralem jedna dla jaj, zeby troche zatrzasc tym swiatkiem, ale nie chce byc jajcarzem jak Skiba.

Ale sporo osob sie strasznie zajaralo na Kury wlasnie po tej plycie, po "Polovirusie".

Ja mysle, ze ta plyta dlatego jest taka mocna, bo jest rozliczeniem z paru lat. Gdybym byl takim nadwornym blaznem typu Krzysiu Skiba... Chociaz Skiba to jest liceum dla mnie, to jest inteligentny facet w mundurku. Mysle, ze ta plyta ma pare den i to jest po prostu inny poziom dowcipu. Musze tu powiedziec o tych wszystkich ludziach, ktorzy sie do tego przyczynili, nie tylko na samej plycie, ale tez przez te wszystkie lata rozwoju, bo to nie powstalo z dnia na dzien. Gdybym mial zrobic teraz "Polovirus2", powstalby totalny chlam, "Psy2", "Psy 10". Ja o tym wiem i dlatego nie bede robil tego. Jezeli mi sie nazbiera zartu, takiego z totalnego zlewu z rzeczywistosci np. za piec lat, to zrobie kolejna plyte. Udowodnilem juz sobie i wszystkim, ze moge to zrobic, ze moge sie zmieniac totalnie, jak kameleon. Zreszta o tym chyba marzymy wszyscy troszeczke, zeby po prostu nagle zdezorientowanemu konferansjerowi z telewizji zabrac, jak we snie, mikrofon i powiedziec to wszystko, co on mowi, tylko z totalnym zlewem, smiesznie, abstrakcyjnie i absurdalnie, dobitnie i zakasowac wszystkich na amen. Mysle, ze mi sie to udalo, ale trzeba powiedziec, ze to wszystko roslo i rozwijalo sie przez 15 lat. Jest tam Izrael, ktory w gruncie rzeczy mi sie podoba, nie zlewam go do konca, jest i Solidarnosc, jest i Totart. Sa tam techniki, ktore wyrabialem przez cale lata, wiec pracowaly na to zastepy medrcow i glupcow, medrcow - moich kumpli, ktorzy mnie inspirowali i glupcow, ktorzy mnie inspirowali z innej strony i dodawali mi jadu, tworzyli moja zolc. l nie zamierzam teraz tego dyskontowac przez nagranie takiej drugiej plyty, bo mysle, ze to bylby upadek. Mam moze dwa numerki smieszne, ktore moge zrobic, ale poczekam. Jestem osoba, ktora troche zyje jadem. Jak widze telewizje polska czy czytam gazety, to mi sie nozyk co chwile otwiera i tylko poczekam, az mi sie nazbiera pelna kieszen gowna i to wyrzuce. Ta plyta, powstala z rozpaczy, miala byc totalnie jadowita, to jest takie gowno rzucone w twarz temu, kogo to moze dotyczyc. Kto wie, ten poczuje je na twarzy.

Niektorzy nie odebrali tego jako chlap gowna, tylko jakby przekaz: sluchajcie, wyluzujcie sie, kazdy, kto mowi, ze tylko ten gatunek muzyki, ze tylko ten model zycia jest obowiazujacy jest troche dziwny, to tak jakby mowil, ze tylko golonka z chrzanem, i nigdy nic innego. Chociaz fakt, ze niektorzy mogli sie poczuc obrazeni, robiles jaja z Solidarnosci, kibicow, metalowcow itd.

Kydrynski sie obrazil, bo tam jest ewidentnie o jego lupiezu. Juz kilka razy mowil, ze jassowcy to wstretna sprawa. Wyraznie poczul, ze dostal gownem. Ja wlasciwie nawet nie chcialem specjalnie przesadzic, ale wkurwia mnie to, ze od pieciu lat nie mozemy sie pojawic na Jazz Jamboree. Milosc - praktycznie kultowa kapela polska jazzowa, ciagle jest na offie. l tylko dlatego sie znajduje w "Jazz Forum" bo 500 osob w Polsce uwaza, ze to jest najlepsza kapela w Polsce i ciagle nas tam utrzymuje na topie, ale jezeli chodzi o kluby to jestesmy partyzantami ciagle, tym bardziej ze teraz wyjebalem Lecha Mozdzera i juz jest coraz bardziej krzywo. Ale w sumie mysmy sie zawsze czuli dziwnie, z Mikolajem pojawialismy sie na Jazz Topach i ogladalismy cale towarzystwo lizusow jazzowych. A mysmy sie dziwnie czuli, ja zdejmowalem spodnie, zakladalem rajstopy, malowalem sobie usta na czarno, Mikolaj sie malowal jak pedal, brwi sobie stroszyl, wygladal jak Joe Pesci, aktor, ktory pedala gra z peruczka, takie wlosy sobie robil i takie brwi. A goscie do nas: "Ale wy jestescie agregaci. Aparaci z was". Totalne sztywniactwo, a mysmy czuli obcosc. Gralismy nasza muzyke, ktora potem zawsze puszczali w telewizji - nas pietnascie sekund a Smietane trzy minuty - zawsze marginalnie. Jest jeszcze taki zespol, ktory sie nazywa Milosc itd.". Generalnie ja poczulem, ze to jest dramat, ze niby jestem wazny i powazany, ale chyba dopiero jakby mnie ktos..., gdybym mial kumpla, ktory bylby rezyserem albo pisarzem w Los Angeles, gdyby mnie np. po pijaku niosl i spuscil niechcacy ze zbocza i ja bym sie uderzyl glowa i potem w komie, w spiaczce przyjechal do Polski i umarlbym, to moze wtedy stwierdziliby, ze to byl w ogole genialny muzyk jazzowy, robil swietne numery, a tak to nie mam szansy. A z drugiej strony zeby takie cos uzyskac takim nakladem sil dla jakichs idiotow dwustu w Polsce, to stwierdzilem, ze nie ma sensu, poza tym wole byc bardziej naoczny, mysle, ze jazz mozna grac za 30 lat jak wylysieje, jak mi wyrosnie broda.

Czy myslales o tym, ze ostatnia plyta narobi ci klopotow?

Ja sie domyslalem, ze moze beda jakies procesy nawet, az mnie ta fala pochwal troszeczke przerazila, bo stwierdzilem, ze cos za grzecznie. W czasie wakacji , gdzie czlowiek sie nie ruszyl to ludzie rzucali tekstami z ,,Polovirusa". To jest wlasnie dziwne. Wydaje mi sie, ze ta plyta ma trzy albo piec poziomow, kazdy sobie wybierze na jakim jest. Najglebszy poziom jest tylko dla wtajemniczonych, to jest to, co mowiliscie, ze moze to gowno, moze zart, a moze cos cieplego, ze najglebsze poklady tresci sa nieinterpretowalne, ze nie mozna tego nazwac. l mozna to tez odczytywac w ten sposob: zrozpaczony jazzman, ktoremu nie wychodzi jazz, nagle mowi, "a kurwa, to se napisze cos strasznie dowcipnego". Wiadomo, ze zajmowalem sie liryka i nagle siedze i pisze najglupsze teksty, jakie mi przyszly do glowy, oczywiscie przy okazji gleboko osadzone w rzeczywistosci polskiej. Ogladam "Atomic TV" i mysle sobie "Ale wam dojebie za to co spiewacie, za te glupoty, za te nieszczere pierdoly, ktore wyspiewujecie mi do ucha, te historie o milosci, o przekazie". To jest totalny chlam, klamstwo, czuje to od razu, rzygam. Kazdy czlowiek, ktory ma krztyne intuicji od razu takie cos wylaczy, po pieciu sekundach. To jest cos za co nie rozstrzelasz, ale taka plyta sie nalezy takim ludziom. A z drugiej strony mysle, ze oni nie do konca wiedza, co to jest tak naprawde, to znaczy mysla, ze to jest zlew z disco-polo. Wszyscy sa w jakichs szufladach i tylko ludzie wolni od szuflad, ludzie ktorzy sa soba, moga sie tym nacieszyc.

Rozwaliles troche szuflady. Chociaz pewnie ciekawe byloby gdybys zasmial sie takze z siebie.

To jest trudne. Myslalem o tym , jakbym zlal z siebie. Ktos mnie nawet zapytal o to: "A gdybys tak sam sobie przypierdolil?". Tylko, ze ja nie wiem jaki ja jestem tak naprawde, jestem taki amorficzny. Mysle, ze moglbym sie zlac z siebie, jak siebie ogladam czasami, to odkrywam takie aspekty we mnie, ktore mnie draznia, np. ze jestem takim ignorantem, debilem, ktory szybko mowi i niewyraznie, ze jestem nieudanym Jeanem Reno albo udanym Walesa, skacze z tematu na temat, nic tak naprawde dobrze nie umiem. Jak czasami ogladam siebie w telewizji, to mysle: "Co za pojeb, jakis debil, totalnie niemedialny debil". Z drugiej strony czuje, ze mowie jakies fajne, wazne rzeczy, moge sie nawet jakac tak jak Michnik i OK, to nie jest wazne, wazny jest przekaz. Niestety nawet ci, ktorzy chca walczyc z systemem, z monokultura wpadaja w pulapke kolejnej konwencji i z czasem staja sie nowym szablonem. Tego mnie Totart nauczyl. Totart mi pokazal jak smiesznie mozna wyladowac, bedac w jakiejs tam formule, ale z drugiej strony, jak sie ma 17 lat i sie slucha Nirvany trudno to zrozumiec. Ale wszystko sie zestarzeje, jazz w pewnym sensie tez jest przezytkiem. Staram sie po swojemu, tak po wagowemu caly czas patrzec na zjawiska co najmniej z dwoch stron, zawsze wazyc na plus, minus i jeszcze synteze z tego robic. W jakims sensie granie jazzu w latach 90-tych tez jest dla mnie wsteczne, tak samo o punku mozna powiedziec, ze juz okres fonnatywny minal, ale to zalezy od tego, kto jak chce dzialac, jezeli ktos ma jakis istotny przekaz do wypowiedzenia, to nie jest istotne, nie jest totalnie wazne w jakie to ubiera szaty. Zalezy od tego, jaki jest target, ze sie tak wyraze komercyjnie. Po prostu jezeli chcesz byc nosny, mozesz grac pop nawet, mozesz grac nawet disco-polo, ale numery beda totalnie miazdzace tekstowo. To tak jak Dylan: w pewnym sensie spiewal do disco-polo, wtedy byl nim wlasnie folk, muzyka biednej bialej bietoty, biednej holoty, bialej Gototy Andrzeja. Andrzej Gotota i Dylan - dziwne zestawienie. Dylan byl z jednej strony totalnie konwencjonalny, a z drugiej - w glebi duszy byl punkowcem, bral gitare, spiewal, podobnie zreszta Guthrie, czy inni goscie, ktorzy przymierzali cale Stany, spiewali pierdoly albo wyrazali jakies potrzeby i protesty ludzi, ktorzy zapierdalali od rana do wieczora w kopalniach po to, zeby zaplacic czynsz itd. Wydaje mi sie, ze sprawa konwencji jest drugorzedna. Uwazam, ze jezeli dla nas idea jest wazniejsza, niewazne polityczna czy duchowa, to mozna ja ubrac w jakakolwiek forme, formule. Nie patrze statycznie na sztuke, staram sie tak to robic, zeby bawic sie konwencjami, zeby byc poza nimi, zeby ktos mnie w roku 1999 nie wpierdolil w taki temat, ze na przyklad ja jestem jazzmanem, albo punkiem, albo postmodernista nawet. Wszystko jest o dupe potluc, te wszystkie kategorie.

HAMLET ZACZYNA WALIC KOMEDIE

Kiedys rozmawialem z Fredem Frithem. Chcialem go zagiac i zapytalem czy czasem nie czuje sie jak gwiazda alternatywna. Troche go zlosliwie podpytywalem, bo mnie caly czas draznil, wydawalo mi sie, ze sie troche sadzi na antykomercyjna gwiazde, troche sie na robola stylizowal. Podkurwil mnie troszeczke tym. Widzialem film o nim, film byl totalnie inspirujacy, piekny film o facecie, "Step Across The Border", film o muzyce i o ciszy. Facet mowil o tym, ze obcowanie z ludzmi jest dla niego najwazniejsze, ze on nienawidzi mikrobusow, hoteli, ze on wychodzi w publicznosc. Pytam go, co pamieta z roku 1983, kiedy tu byl ze Skeleton Crew i jak sie zmienila Polska. Nie potrafil mi nic opowiedziec na ten temat. Poczulem, ze juz stal sie gwiazda. Ja mam czesto taki klimat, ze siedze z ludzmi do szostej nad ranem i gadamy albo przy browarze, albo przy bigosie, jak nie ma browarow, to idziemy do lokalnej imprezowni czy na lokalny dworzec i towarzysko jemy bigos, czy co tam jest do jedzenia. Rozmawiamy o lokalnej dzialalnosci, o tym, co tam sie w ogole dzieje, wymieniamy informacje. l uwazam, ze to jest zajebiste, ze to jest to, co jest swietnego w naszych podrozach po Polsce. Poznajemy ludzi z lokalnych spolecznosci, jest totalna wymiana informacji i inspiracji. Mowie do Fritha: "Wiesz", zaczalem w jego strone taka aluzje wrzucac nieprzyjemna, mowie: "Wiesz, w pewnym momencie nie bedziesz mogl juz byc soba, jestes gwiazda i w pewnym momencie juz tylko podrozujesz i myslisz o sobie, ze jestes otwarty a to juz jest tylko twoja koncepcja otwartosci, ale czy naprawde jestes otwarty?". Moze to jest taki image, ktory sie lepiej sprzedaje? Byc moze jest to jakis alternatywny image. Zappa na przyklad juz nie mogl w pewnym momencie zgolic wasow, bo byt Zappa z wasami. Jakby zgolil ta smieszna pizdeczke pod warga dolna, to ktos moglby powiedziec, ze przestal byc Zappa. A Frith mi wtedy probowal cos odpowiedziec, jakos sie wymknal, a ja poczulem moment zamkniecia. Wtedy pomogla mi teoria, ktora wymyslilem kiedys za czasow wspolpracy z Totartem i z Kudlatym. Siedzielismy na dworcach przy tanich winach i rozmawialismy na temat wszystkiego. Chcialem napisac teoretyczna rozprawe o wykroczeniu w sztuce. Mialem teorie, ktora chcialem spisac jako teorie symplicyzujacych tudziez komplikujacych sie pol kontrastowych albo pol analogicznych. Chodzilo o to, ze wszystko w sztuce i we wszechswiecie dzieje sie na zasadzie zero-jedynkowej - albo analogie albo kontrast. Metodadzialania jest analogia albo kontrast. Podobnie jest w sztuce: zeby wyjsc z czegos, musisz totalnie zaprzeczyc. Istnieja oczywiscie takze rozne kombinacje czy zbiory: analogia troche z kontrastem pomieszana, zbiorowe klimaty, ze lekko nimi potasujesz, ale w sumie analogizujesz. Jedyna metoda naprawde tworcza staje wykroczenie. Mialem cala idee sztuki swojej, ktora miala polegac na tym np.,ze jest Hamlet i nagle pojawia sie film animowany w 1 srodku Hamleta, albo Hamlet zaczyna walic komedie, mowi trzy czy piec slow jak z MontyPythona po czym wraca do powazki i juz do konca jest powazny. Nie wiesz, co to w ogole bylo, bo to bylo i totalne wykroczenie poza konwencje,

W Ruchu Spoleczenstwa Alternatywnego, byl taki pomysl, w 1986 roku, zeby podczas jakiejs sierio znej manifestacji solidarnosciowej wystawic baletnice: tlum idzie, skanduje "Solidarnosc", ZOMO naciera na ludzi a obok tanczy panienka, baletnica, w tym swoim rynsztunku, w bialej sukienusi.

Jung mowil o synchronicznosci, ze jak sie pojawia idea, to sie pojawia w paru miejscach jednoczesnie. Tak jest z rewolucja, jest iskra, ktora sie pojawia naraz w paru umyslach swiatlych i mam wrazenie, ze tak rzeczywiscie moze z tym byc. Mialem tez wizje filmu kryminalnego, ktory chce zrealizowac. Jest to historia komisarza, ktory usiluje rozwiklac historie morderstwa i kiedy juz prawie nam sie wydaje, ze to sie wszystko symplifikuje, wlasnie sie wikla, a na koniec w jakims podworku ma sie dowiedziec wszystkiego, ale zostaje zabity powiedzmy, pada i umierajac ma wizje, historie kaczki i to jest animowana historia: kaczka, ktora gdzies tam sobie zyje, ma rodzine - tu 15 minut leci o kaczce. To jest moja idee fixe, chce to zrealizowac i to jest historia jeszcze sprzed 10 lat.

Po spektaklu wszyscy ida do kasy i chca zwrotu pieniedzy za bilety.

Dokladnie. Ale to mi przyswieca caly czas, po prostu proba wychodzenia spoza wlasnej immanencji, proba przenicowywania siebie samego, wywracania sie na nice.

l dlatego Kury i "Polovirus"?

W pewnym sensie tak, chociaz tez buddyzm bardzo mi pomogl przez swoj relatywizm, pozwalajacy nawet zgubic centrum. Nagle zaczynasz widziec siebie jako osobe uwarunkowana. Rozmawialem ostatnio ze znajoma artystka i ona mowi mi: "No tak, tak. Wiesz, jestesmy totalnie pojebani, psychoterapia. Jestesmy totalnie w engramy wpisani, archetyp ojca, matki". Ja mowie: "Tak, tak. To prawda wszystko, OK. A z drugiej strony przeciez swiat znika o tak: (pstryk), l nie ma nic, jestes nikim, zapomnialas wszystko". ,,Jak to?" Ja mowie: ,,No tak". Ona: ,,Aha, zen jest taka teoria". Ja mowie: "Nie teoria, to jest prawda, tylko te prawdy sa rownoczesnie". Prawda intelektu, ktory mowi ci OK, mam w glowie arsenal i rozpracowuje wszystkich po kolei. Jezeli tego potrzebuje wlaczam arsenal, a zasypiajac go wylaczam, jezeli potrafie zasnac wylaczajac go. To jest trudne. Mysle, ze historia swiata to historia rozkreconych arsenalow, ktore nie moga sie zatrzymac. Niektorzy ciagle mysla, nie wiedza, ze sa w potrzasku swojego myslenia, myslenia na maksa analitycznego. Ja na przyklad staram sie - nie mowie, ze jestem jakims wybitnym praktykujacym tego typu teorie, ale po prostu staram sie uzywac myslenia analitycznego bardzo doglebnie i dosadnie, a potem juz sobie odpuszczam i staram sie byc idiota, po prostu wylaczam to wszystko. Tego sie wlasnie nauczylem od zenu. Swiat znika w ten sposob, nagle umierasz, nie wiesz kim jestes, po prostu siedzisz sobie, nie wiesz z jakiej kultury jestes. Wiesz o co chodzi, wiesz o sobie wszystko i nagle czlowiek sie sadzi, chce sie pokazac, a jest ciagle nikim. Dlatego takie fajne jest jak wchodzimy w nowe sytuacje, uczymy sie nowego jezyka, stajemy sie tacy malutcy, ja to lubie co jakis czas, chociaz mnie to oczywiscie swedzi, mierzi. Na przyklad ide na karate, gdzie jestem malutkim gosciem, mam zolty pasek, cwicze. Gosc mnie poucza, ja sie wkurwiam, bym go jebnal najchetniej, ale musze byc od zera nikim, l to jest taki moment swedzenia, ze myslisz sobie "A, to fajne w sumie, mam 30 lat i jestem znowu nikim". Jest to oczywiscie bolesne, ale w jakims sensie ma zwiazek z wykroczeniem, z ta moja teoria wyjscia spoza pewnej immanencji, ktora nas udupia, ktora wykreowalismy, a w pewnym momencie ona zaczyna nas kreowac. Wtedy musimy o tym zapomniec i stac sie kims innym. Jestes jazzmanem, potem jestes jajcarzem, potem nagle przywdziewasz wasy i idziesz do roboty na budowie, nosisz L-ki, takie cegielki ciezkie szamotowe, zajebiste doswiadczenie.

ciag dalszy

.

Zrobione przez: TylkoPolskiRock Webring