. . .

ODDZIAL ZAMKNIETY

.

ODDZIAL ZAMKNIETY

.

Oddzialowi stuknela wlasnie dwudziestka, jest wiec okazja, by wspomniec lata dobrej i zlej slawy grupy, ktora wprawiala w ekstaze rzesze nastolatkow, przyspieszala proces siwienia ich rodzicow oraz stanowila ciezki orzech do zgryzienia dla aparatu wladzy. - Co mozna robic wieczorem w obcym miescie? Wracasz do domu po koncercie, zmeczony, chcesz odreagowac...Do tego masz dwadziescia pare lat, hormony buzuja...Nie da sie ukryc, tej grupie zdarzylo sie pare ostrych balanzek - mowi Gregor Rutkowski, wieloletni menadzer Oddzialu Zamknietego. Dla Gregora Oddzial to kawal zycia. Byl uchem, okiem, reka i mozgiem grupy, gdy odnosila najwieksze sukcesy. Ratowal ja z opresji, kiedy pognebic chcieli ja zli panowie z cenzury, wredne panie z restaurcji i hoteli, niekompletnie ubrani oficerowie z poligonow. Byl menadzerem i ostatnia deska ratunku dla ekipy rozbrykanych chlopakow, ktorzy nie mieli zamiaru dorosnac. Kiedy rozmawiam przez telefon z Wojtkiem Łuczajem -Pogorzelskim, gitarzysta i jedynym muzykiem, ktory jest z zespolem nieprzerwalnie przez dwadziescia lat jego istnienia, mowi mi: Zadzwon do Gregora. On o Oddziale opowie ci najwiecej. Najwiecej pamieta... Dlaczego? Bo najmniej pil!

ODMIENIC LOS

Gregor Rutkowski: - Gralismy sporo koncertow, zanim doszlo do wydania albumu. Polskie Nagrania dlugo nie chcialy wydac nam tej pierwszej plyty. Zanosilismy im zarejestrowane w radiu piosenki, a oni na to: "No wie pan, my tu mamy gwiazdy - Jerzy Polomski, irena Santor... To sie sprzedaje. A te mlode szarpidruty to troche niepewny interes." Wreszcie sie zdecydowali. Jeden pan z drugim zrobili nam laske. Moze mieli dobry humor. Albo z Polomskim sie poklocili. Nie wiem... I zaczelo sie. Premiere plyty zaplanowano w firmowym sklepie Polskich Nagran w Warszawie, na rogu Swietokrzyskiej i Nowego Swiatu. Dzien wczesniej oglosilismy to w Trojce, Zagralismy troche muzyki. Ale nikt nie sadzil, ze bedzie z tego takie szalenstwo. Nastepnego dnia rano przyjechalismy na miejsce i przezylismy szok: pare tysiecy osob stoi w kolejce po autograf . Ludzie wisza na lampach, gdziekolwiek...Podpisy wzielo jakies 50 osob, w tym paru milicjantow. A potem polecialy szyby, demolka, szal. Sami bylismy przerazeni. Musielismy uciekac ze sklepu w kordonie, krzyczelismy przez megafon, ze okazja na napisanie plyty sie jeszcze nadarzy... Telewizja austriacka, ktora sie tam troszeczke przez przypadek pojawila, miala doskonaly material na reportaz. O Polsce, o zjawisku jakim stawal sie wowczas Oddzial. Natomiast nasze media zrobily z tego afere: "Jak mozna bylo zorganizowac takie spotkanie w godzinach lekcyjnych! Rockowcy odciagaja dzieci od nauki!". Takie bzdury mozna bylo przeczytac w tych wszystkich "Trybunach Ludu". Wiedzielismy juz jednak, ze to jest to. Plyta sprzedala sie w jakims kolosalnym nakladzie. 250 tys. Poszlo w kilka dni. Potem byly kolejne wznowienia.

ZROBMY WIEC PRYWATKE...

- Co tu duzo mowic, za tym zespolem zawsze ciagnelo sie mnostwo kobiet. Nie bylo wiec jakiejs walki o ogien. - ze jest jedna panna i kazdy chce ja zaliczyc. Zwykle kazdemu cos sie trafialo. A to mloda dziennikarka, pragnaca zrobic sensacyjny wywiad z grupa, a to nakrecona fanka - czasem nawet z mama... Na porzadku dziennym byly wtedy fankluby. Ich czlonkiniami byly przewaznie mlode, energiczne dziewczyny, nie skazone jeszcze tym PRL-owskim tumiwisizmem, majace potrzebe dzialania. I naprawde bardzo nam pomagaly. Organizowaly spotkania, zalatwialy mnostwo spraw . A po koncetach, naturalna koleja rzeczy, panienki chcialy blizej poznac sie z zespolem, dowiedziec sie czegos wiecej o ich zyciu. No i braly sie za dzialalnosc pozastatutowa. Nierzadko panie tak sie z nami zaprzyjaznialy, ze jezdzily pozniej za zespolem z miasta do miasta. No i zdarzaly sie dziwne historie. Zajezdzamy kiedys do Lublina i tam wita nas policja. Przedstawiaja nam dwojke ludzi: to sa rodzice Magdy z Rudy Slaskiej, szukaja corki, ktora dwa tygodnie wczesniej wyszla na koncert Oddzialu Zamknietego w Katowicach. Ale co my mamy z tym wspolnego? Maja nadzieje, ze moze tu ja znajda. OK., zalatwilem im hotel i mowie: zobaczymy, moze rzeczywiscie tu przyjedzie. Nieswiadomy, pytam pozniej chlopakow, czy przez przypadek nie wiedza czegos na ten temat, a Wojtek Łuczaj-Pogorzelski mowi,ze dolaczyla do nas pewna kobietka... Nie pamietam dokladnie, czyja narzeczona byla najpierw. W kazdym razie, zanim trasa sie skonczyla nasza Pamelka zdazyla juz zostac dziewczyna niemal calej ekipy. Po zaliczeniu muzykow, zabrala sie za technicznych, kierowce i tak dalej. Trasa sie skonczyla i okazalo sie, ze nasz lekarz pokladowy musi wypisac zatrwazajaca liczbe recept, w tym jedna dla siebie. Pani miala po prostu tryperka. Kobiet wprawdzie nie brakowalo, ale wiadomo: panna pannie nie rowna, W zespole kwitlo wiec bardzo szczegolne wspolzawodnictwo na zasadzie: kto wyhaczy najzacniejsza dziewczyne. Wojtek, ktory zawsze byl takim duzym dzieckiem, bral wrecz za punkt honoru by byc w tym rankingu najlepszym. Jasne bylo, ze im panna ladniejsza tym, prestiz w zespole wiekszy. Nie koniecznie musialo sie to nawet wiazac z seksem. Z pania po prostu trzeba bylo sie pokazac. Bylo to bodaj w Kaliszu. Rozpoczynalismy wlasnie nowa trase, wszyscy pelni zapalu, tworczej energii. Kazdy chcial zablysnac. No i na kolacje Wojtus przyprowadza naprawde przepiekna dziewczyne. Wszyscy mu zazdroszcza, zaraz wynikaja jakies zaklady, jak mu pojdzie. W pewnym momencie, jak bylo do przewidzenia, Wojtek wstaje od stolu i odchodzi z panienka na gore, do pokoju. Mija godzina. Dwie godziny, trzy... Oni nie wychodza. A wszyscy czekaja. Wreszcie ktos nie wytrzymal i zdecydowalismy, ze pod byle pretekstem wlamiemy sie do pokoju i zobaczymy jak jest. Wpadamy do srodka, a tam sytuacja jak z Monty Pythona. Ona siedzi, kompletnie ubrana, na fotelu, a Wojtus rozklada na podlodze makiete jakiegos samolotu. Obok klej, inne drobiazgi... i ona mu doradza, jak ma to skladac. My w smiech. A oni zlozyli samolot i kobieta sobie poszla.

NA TO NIE MA CENY

- To prawda, zdarzylo sie nam pare niezlych demolek. W Sopocie na przyklad mieszkalismy w takim dziwnym, kameralnym pensjonacie. Wszystko w drewnie. Boazeria na scianach, schody w drewnie, meble -eleganckie drewno. Byl przelom maja i czerwca, kiedy to zaczynaja sie wczesniejsze turnusy, dla emerytow, matek z dziecmi... Kierowniczka poprosila nas, bysmy nastepnego dnia rano, przed dziesiata, zwolnili pokoje. My: oczywiscie, pani kierowniczko, nie ma sprawy...Rzecz jasna grzecznie byc nie moglo. Nastepnego dnia, okolo jedenastej, wpadaja emeryci, matki z dziecmi. Psy... I widza: kwiatki na korytarzu rowniutko przystrzyzone , drzwi do pokojow - rozwalone, drewniane schody polamane, ze nie mozna sie na gore dostac, za oknem wisi pol tapczanu (bo drugie pol juz sie nie zmiescilo i musialo zostac wewnatrz). No i przebita sciana. Czesc zespolu grala w karty w jednym pokoju, druga czesc pila w drugim. Caly czas czegos brakowalo - a to zapalek, a to papierosow. Wreszcie, aby ulatwic sobie zycie, ktos wybil dziure w tej scianie z plyty. Zachowal sie nawet rachunek z tego pensjonatu na 28 200 zl. Po paru ekscesach poszla w Polske fama, ze Oddzial i Lady Pank to dwa najbardziej zadymiarskie zespoly w kraju i nie mozna ich przyjmowac do hoteli. Stad w niektorych miejscach mielismy spore klopoty z noclegiem. Tak bylo na przyklad w "Silesii" w Katowicach. Trzeba bylo ich dlugo przekonywac by wreszcie raczyli nas zameldowac. Musielismy przysiac, ze nic nieprzewidzialnego sie nie zdarzy. No i w zasadzie bylo by dobrze, gdyby nie swieca dymna. Nasza ekipa techniczna bawila sie takimi rzeczami... Nie zdazylem wyjsc od nich z pokoju, zejsc na dol, a tam panika. Ludzie przerazeni, ktos wzywa straz pozarna. Przy recepcji nic nie widac, wszedzie pelno dymu. Co sie okazalo? Chlopaki bawili sie ta swieca tak dlugo, az ona niechcacy odpalila. Wyrzucili wiec ja przez okno. Spadlo to nie na trawe a na zadaszenie recepcji, miedzy dmuchawy , ktore wtlaczaja swieze powietrze do hotelu... i zamiast swiezym powietrzem goscie mogli sobie pooddychac dymem z petardy.

REDA NOCA

- Najwieksza afera wybuchla w Koszalinie. Po koncercie okazalo sie, ze hotel, w ktorym mielismy nocowac jest w remoncie. W zamian zaproponowano nam hotel garnizonowy. Strefa zamknieta, zolnierze, rygor... Na miejscu panowie mundurowi zakomunikowali nam, ze zadnych gosci tolerowac nie beda. Wchodzi ekipa i nikt wiecej. No i zaczelo sie. Z zespolem byly dziewczyny. A jak zespol chce miec dziewczyny w pokojach, to bedzie je mial i juz! Nie udalo sie ich przeszmuglowac, wiec chlopaki zaczeli obmyslac forme protestu. Ktos z ekipy technicznej wpadl wreszcie na pomysl, by postawic na parapecie wielki reflektor-szperacz, jakiego uzywa sie podczas koncertu do podswietlania wokalisty i troche "poszperac". Noc, ciemno, wartownicy pilnuja jednostki, a tu w pewnym momencie ktos jedzie punktakiem po tych czolgach, po tych armatach. Ktos odpalil gasnice. A jak by tego bylo malo, chwile pozniej wywalilo korki - bo to wszystko zre energie.

FACET

Sporo zabawy mielismy z nasza ekipa. Byl na przyklad taki techniczny, ktory na trzezwo byl ogromnie sumiennym, pracowitym czlowiekiem. Ale kiedy tylko sobie popil puszczaly mu wszelkie hamulce. Zazwyczaj uwalal sie do upadlego. No i zespol robil mu kawaly. Raz na przyklad rozebrali go do naga, polozyli na tapczanie i zamienili drzwi od jego pokoju z drzwiami od damskiej toalety. Po czym ustawili sie i czekali. Wreszcie wchodzi kobieta do tej "damskiej ubikacji" i chwile pozniej wypada z krzykiem. Leci do recepcji i zeznaje: "Prosze pana, afera! W damskiej toalecie lezy nagi facet! Do tego z lozkiem! Jak mozna do tego dopuscic?!".

DZIECI - SMIECI

Jak wiekszosc zespolow rockowych , nie bylismy wowczas rozpieszczani w restauracjach. Bo to brudasy, szarpidruty itd. Kelnerzy nas olewali... Jak byl w knajpie jakis obcokrajowiec z kasa, to my dla nich w ogole nie istnielismy. Nie ukrywam ze wkurzalo nas to troche..A mielismy wtedy takich dwoch ochroniarzy. Jeden ponad dwa metry wzrostu, bydle straszne. I ktoregos dnia strasznie sie rozloscil. Kelner obslugiwal jakiegos goscia z Afryki, ktory szalal za stypendium. Ochroniarz wola kelnera, a ten - olewka totalna. Misiek podniosl wiec go do gory, tak na wysokosc oczu - kelner tylko nozkami zamajtal - i mowi wolno, spokojnie, sylabizujac: "A teraz. Tu. Na ten stol. Podjezdza kolacja dla zespolu. A tego Murzynka - to na deser". Oczywiscie oskarzono nas o rasizm. Obsluga zastrajkowala. Student skrzyknal kolegow. Doszlo do rekoczynow... Podczas tej samej trasy po Dolnym Slasku mielismy jeszcze jedna wesola przygode . Koncert w Legnicy. Wracamy do osrodka na kolacje... Okazuje sie, ze do kotleta jest gratisowy prozpieszczani w restauracjach....

TEN WASZ SWIAT

Najbardziej oblegany byl zawsze Jary. Do niego ustawialy sie zawsze kolejki fanek. Na klatce bloku jego rodzicow, bo z nimi wowczas mieszkal, panny wrecz koczowaly. Sciany byly pelne roznych napisow: "Jary, kocham cie,", "Jary, jestes calym moim zyciem...". W pewnym momencie powstala moda, styl bycia " na Jarego". Ludzie nosili takie fryzury, jak on, tak sie ubierali. Podczas koncertow Jary byl calkiem nieprzewidywalny. Mial zawsze cale mnostwo zwariowanych pomyslow. W 84 roku mielismy zagrac dwa numery na festiwalu w Opolu. Koncert mial byc transmitowany niby na zywo przez telewizje. Jary wyskoczyl wiec toplesik, same spodnie, boso, gola klata i krzyczy: "Co tak siedzicie! Z jakich zakladow was spedzili! Łapcie za lawki i bawmy sie razem!". I to towarzystwo chwycilo klimat. Okazalo sie, ze telewizja zabezpieczyla sie na taka ewentualnosc. Byl probny poslizg. Oczywiscie koncert Oddzialu momentalnie zniknal z anteny.
Wysluchal: Maciej Wesolowski
Wspolpraca: Marcin Prokop
.
. . .

Zrobione przez: TylkoPolskiRock Webring

.