.
POLMUZ
|
||
LISTA |
Artykul napisany w zwiazku z 30 leciem koncertu w "Rudym Kocie" i jednoczesnie 30 leciem polskiego rocka Autor: FRANCISZEK WALICKI, Magazyn Muzyczny 03/1989 LEGENDA POZOSTANIEObudzilo mnie pukanie do drzwi... Telefon do pana. W recepcji... Spojrzalem na zegarek Byla 8.05. A wiec spalem tylko dwie godziny, bo dopiero nad ranem rozeszlismy sie pokojow, pochlonieci dyskusja na temat wczorajszego koncertu i tego co sie dzialo po imprezie na ulicach miasta... Mielismy juz za soba kilkanascie wystepow w najwiekszych halach Polski. Ale tu, na Slasku, reakcje byly silniejsze niz gdzie indziej. Katowicki "Torkat", wypelniony po brzegi sympatykami rock and rolla, przypominal niecke olbrzymiego stadionu w chwili strzelenia przez gospodarzy decydujacej bramki. W recepcji czekal juz Czeslaw Firko, organizator trasy. Mine mial niewyrazna. - O dziewiatej mamy byc w KW... Niebawem stalismy na dywaniku. Przywital nas wysoki, silnie zbudowany mezczyzna z wlosami krotko przycietymi na jeza. Po latach, gdy stal sie Bardzo Wazna Osobistoscia, jego zdjecie ogladalismy w prasie niemal codziennie. Tego dnia zobaczylem go po raz pierwszy. Nie proszac o zajecie miejsc, dajac do zrozumienia, ze i tak poswieca nam zbyt wiele czasu, wyglosil nastepujacy monolog: Jestescie na Ślasku. Nasza mlodziez uczy sie i pracuje. Raz w tygodniu chcialaby kulturalnie wypoczac, nabrac sil do dalszej nauki i pracy. Nie interesuja nas wynaturzone mody, nie chcemy rozwydrzenia i rozpasania... Przyjmijcie zatem do wiadomosci, ze wasz wczorajszy koncert (slowo "koncert" wymowil z wyrazna ironia) byl ostatnim wystepem waszego zespolu... Audiencja byla zakonczona. Trwala najwyzej minute, ale wystarczajaco dlugo, aby przekonac nas, ze ze "Stu lat", jakie wieczorem 17 wrzesnia 1959 roku spiewala na czesc gdanskiego zespoly Rhythm&Blues publicznosc katowickiego "Torkatu", zostala zaledwie chwila... W polowie pazdziernika dotarlo do nas pismo Ministerstwa Kultury i Sztuki, skierowane do Wydzialow Kultury i Sztuki Rad Narodowych w calym kraju, zakazujace wystepow zespolu Rhythm&Blues w salach powyzej 400 miejsc. W praktyce oznaczalo to zakaz wystepow w ogole, poniewaz tylko pomieszczenia powyzej 400 miejsc (przy niskich w tym czasie cenach biletow) gwarantowaly zwrot kosztow organizacji imprez. O to zreszta chodzilo i Wydzialy Kultury i Sztuki, ktore wydawaly zezwolenia, wolaly od tej chwili trzymac sie z daleka od podejrzanego zespolu i przy lada okazji wysylaly nas do wszystkich diablow. Lezy przede mna pozolkla kartka papieru: tekst "zagajenia", ktore 24 marca 1959 r, wyglosilem przed pierwszym wystepem polskiej formacji "mocnego uderzenia"... Doskonale pamietam ten chlodny, zimowy dzien. Wierzylem w sukces, ale nie bylem pewny, czy repertuar zespolu, a zwlaszcza sposob interpretacji, spotkaja sie zyczliwym przyjeciem sluchaczy, przyzwyczajonych do zupelnie innych tradycji muzycznych. Podejmowalismy wezwanie, ktore przerastalo nasza wyobraznie. Wiedzielismy wprawdzie, ze siegamy po owoc z zakazanego drzewa, ale nie zdawalismy sobie jeszcze sprawy, ze jestesmy sprawcami narodzin nowego typu muzyki rozrywkowej w Polsce i ze wlaczamy sie proces tworzenia nowych wzorcow kulturowo-obyczajowych, ktorych przeplyw zaczynal zmieniac kierunek i przebiegac nie od starych do mlodych, jak dotychczas, ale odwrotnie: to mlodzi zaczynali narzucac starszemu pokoleniu styl zycia i bycia. Pierwsze minuty koncertu rozwialy nasze watpliwosci. Burza oklaskow, jakich nie slyszano tu jeszcze nigdy, entuzjazm widowni i wielokrotne bisy przekonaly nas, ze wysilek zespolu nie poszedl na marne, ze wlasnie tego dnia: 24 marca 1959 roku i w tym miejscu: w Klubie Kultury "Rudy Kot" przy ulicy Garncarskiej 18 w Gdansku, dokonano pierwszego wylomu w murze przestarzalych konwencji muzycznych, obowiazujacych do tej pory miedzy Bugiem a Odra. Przypomnijmy bohaterow tego wydarzenia: Bogdan Grzyb (ps. Leszek Bogdanowicz) – niezyjacy gitarzysta i kierownik muzyczny grupy, b. czlonek zespolu "Modern Jazz Sextet" i uczestnik II FMJ Sopot ’57, znany w pozniejszych latach kompozytor, aranzer i dyrygent; Andrzej Sulocki – fortepian (podczas koncertu w "Rudym Kocie" zastepowal go Wladyslaw Krzesniak); Jan Kirsznik – saksofon tenorowy; Leonard Szymanski – kontrabas; Edward Malicki – perkusja, oraz wokalista a zarazem lider grupy Boguslaw Wyrobek – swiezo upieczony absolwent WSE w Sopocie, laureat ogloszonego w r. 1958 przez Polskie Radio konkursu "Szukamy Mlodych Talentow". Sklad zespolu uzupelnial 17-letni uczen z Gdyni, Wojciech Zielinski (ps. Marek Tarnowski) – wykonawca piosenek z repertuaru Tommy Steele’a i utworow w stylu country. Aparature wokalna obslugiwal pierwszy w Polsce akustyk imprez rockowych, operator dzwieku Bogdan Wielochowski. Koncert zapowiadal i prowadzil nizej podpisany: kierownik artystyczny i programowy zespolu – dziennikarz, publicysta i krytyk. Najwieksze zainteresowanie budzila elektryczna gitara w rekach Bogdana Grzyba ("Grazloso" prod. Czechoslowackiej) i stojace na estradzie dwa nieduze pudelka, oslaniajace wzmacniacz i glosnik o mocy... 15 watow (!), wymontowane z radzieckiego magnetofonu "Dniepr". Bylo to zreszta jedyne urzadzenie "elektryczne", a przeciez i ono mialo w tym czasie moc trab jerychonskich, skoro nazajutrz, na lamach jednej z gdanskich gazet, czytalismy o niezwyklej potedze brzmienia i o tym, ze zespol gral tak glosno, ze az mury kluby pekaly... Mam przed soba program tej imprezy. Otwierala ja marsylianka milosnikow rock and rolla, symbol muzycznej rewolucji nastolatkow – Rock Around The Clock i seria popularnych w tym czasie rock’n’rolli i slow-rockow z repertuaru Billa Haleya, Elvisa Presleya, "Little" Richarda, Fatsa Domino, Paula Anki i Tommy Steele’a. Szczegolnym powodzeniem cieszyly sie utwory z repertuaru Presleya – i to nie tylko dynamiczne rock’n’rolle (Jailhouse Rock, Blue Suede Shoes itp.), ale takze piosenki nastrojowe w rodzaju Love Me Tender, Love Me czy Loving You. Bloki wokalne przedzielaly utwory instrumentalne, utrzymane przewaznie w stylu boogie-woogie, wsrod ktorych brylowala pierwsza i jedyna w programi pozycja "rodzimego chowu": kompozycja Bogdana Grzyba Hoola-Hoop Boogie. Koncert konczyl ekspresyjny rock’n’roll z rep. Billa Haleya Don’t Knock The Rock! (Nie nokautujcie rocka!). Przygladajac sie blizej repertuarowi, zaskakuje brak utworow w stylu rhythm’n’blues, nawiazujacych do nazwy zespolu. Warto zatem wyjasnic, ze nazwa grupy byla nazwa "docelowa", wyrazajaca muzyczne zainteresowania czlonkow zespolu, nawet zamiar wprowadzenia sekcji instrumentow detych (czterech saksofonow), umozliwiajacych realizacje zalozen programowych. Niespodziewana likwidacja grupy przekreslila te zamiary. Ilekroc siegam pamiecia do wydarzen sprzed 30 lat, zawsze zastanawia mnie niepowtarzalny klimat tamtego okresu i determinacja, z jaka przeciwstawialismy sie owczesnym decydentom kultury, oburzonym, ze cos sie dzieje bez ich wiedzy i przyzwolenia. Szczegolne napastliwe byly epitety publicystow. Dla wielu z nich bylismy w tym czasie (cytaty autentyczne): banda debili, otumanionych zachodnia subkultura; pajacami pozbawionymi talentu i sluchu; bigbeatowymi troglodytami popularyzujacymi tandete i szmire... |
EMAIL Patrz rowniez informacje na stronie w-matni.com/BURDEL |
Strona zrobiona przez W_MatNi + W_SiECi |