.
POLMUZ
|
||
LISTA |
Autor: MARTA KUCHARSKA - Robrege 86. Warszawa Non Stop 86/11 IV GRAND Brothers and sisters, ten festiwal nie powinien miec w tytule "grand", ale "granda" raczej. Ci, ktorym sie wydaje, ze wystarczy sprzedac ludziom drogie bilety i namowic sie z paroma kapelami w jednym miejscu, zeby juz bylo owo tytularne "do", sa albo kompletnymi laikami w sprawach organizowania czegokolwiek albo nas maja za idiotow. Fakt, ze nieczesto jest okazja posluchania kilku zespolow na zywo jednego wieczora, lecz opakowanie w jakim mi te mozliwosc sie serwuje kaze podejrzewac mentalnosc rodem ze sklepu miesnego — i tak kupia. Otoz, niekoniecznie Centralny Klubie Studentow ZSP Uniwersytetu Warszawskiego "Hybrydy"! Raz kupia, drugi juz nie. Bo nie beda juz moze mieli ochoty ha takie konfrontacje. Sadzac po tym co slyszalam w kuluarach, nie jestem odosobniona w swych odczuciach. Szanowac trzeba nawet malolata ktory byc moze nie bywa na bardziej eleganckich spotkaniach, ale wystarczy, ze zna Jarocin, by zrozumiec, ze tu, go robia w kwadratowe jajo kazac np. czekac godzine na rozpoczecie koncertu (vide dzien drugi). Oczekiwania owe moze nie bylyby tak denerwujace, gdyby zgodnie z zapowiedzia umieszczona w ulotce programowej czas ten wypelnial Sloma, ale ten zagadniety na powyzsza okolicznosc zdziwil sie tylko — "ze mna tego nikt nie ustalal". Szkoda slow. Fan jest w stanie zniesc wiele dla mozliwosci posluchania "swojej" muzyki. Bedzie sie identyfikowal nawet z czyms co nie jest artystycznie doskonale, ale wystepuje pod "jego" sztandarem. Ale na Boga. bracia punki, nie dajcie sie zwariowac — to czego sluchalismy pierwszego dnia festiwalu, w znakomitej wiekszosci, to jest shit, nie muzyka. Nie bede sie odwolywac do waszej punkowej erudycji, bo sama prezentuje niewielka, ale przypadek sprawil, ze dzien przed, mialam mozliwosc wy- sluchania najnowszej plyty zespolu "Vipers". To co slyszalam ze sceny w dniu punkowym, to zwykle oszustwo nie majace nic wspolnego z dynamika i magia punk-rocka. Powyzsze odnosi sie rowniez do zespolu Dezerter, dla ktorego posluchania przyszla wiekszosc tam obecnych. Nowy "image" zaprezentowany przez kapele jest delikatnie mowiac niewypalem. Nie jestescie chlopcy jeszcze takimi krolami, zeby sobie pozwalac na playback, a te parateatralne numery — nie. nie, ktos wam zle powiedzial. Wierzcie raczej swojemu instynktowi i sluchajcie widowni. Ta was nie oszuka i jesli po kilku godzinach oczekiwania na was otrzymujecie potem trzyliterowa recenzje, to powinniscie to przemyslec, wydaje mi sie. Z dnia pierwszego pozostala mi w oczach smutna postac dr Avane, szukajacego miejsca na drugim planie zespolu grajacego dosc jazgotliwie. No coz dear doc, ja bym tam wolala wziac tego saksa pod pache i pograc gdzies obok namiotu, jak ku uciesze wielu robili to Varsovia Manta. Twoja tam obecnosc wydaje mi sie symptomatyczna dla smutnego zjawiska jakie obserwuje chadzajac tu i owdzie na rockowianne (jak mawial nasz nieobecny przyjaciel) koncerta Dezorientacja i bezkrytycznosc, tak to widze. Bywa zespol gra przez rok niezla muzyczke, osiaga nawet sobie tylko wlasciwe jakosci i nagle bec, okazuje sie. ze muzycy maja ambicje. No l to co prezentuja po powiedzmy polrocznej nieobecnosci i co jest hucznym szeptem zapowiadane przez ten czas w srodowisku, okazuje sie co najmniej dyskusyjne w stosunku do dotychczasowych osiagniec. Rozejrzyjcie sie koledzy wokol nim zarzucicie mi goloslownosc. Niewiele zmienil w poziomie artystycznym prezentowanej muzyki dzien drugi, kiedy to zagrali reggae. Tyle. ze punkowe umpa umpa zmienilo sie na nudniejsze jeszcze i pompatyczniejsze nadawanie. Zialo nuda. Niewiele bylo momentow, ze? rozkolysany tlum pod scena znajdowal uzasadnienie dla swojej tam obecnosci. Takim wlasnie wyjatkiem byl wystep zespolu R.A.P. (Jah, spraw zeby nie zaczeli kombinowac, a tylko doskonalili to co. z laski Twojej na pewno posiadaja, bo to slychac). Nie wiem wprawdzie w jakim jezyku chlopcy wyspiewywali te swietne wokale, ale wcale mi to nie przeszkadzalo. Robili to bardzo kulturalnie, a ze spiewaja prawdziwie dalo sie slyszec chocby po swojskich, goralskich harmoniach pobrzmiewajacych momentami. Ten zespol to moja jedyna satysfakcja i swiezosc na tym festiwalu. Bo nawet dzien najwazniejszy, trzeci, wiekszej nie dostarczyl. Dzien uswietniony obecnoscia gosci, na ktorych czekalismy trzy lata. Misty In Roots sa nudni. Nic sie przez trzy lata nie zmienilo, tyle ze wtedy bylo to dla nas wieksze swieto. Oczywista, jest to w dalszym ciagu profesjonalny program l jak balsam po trzech dniach katowania mojego poczucia estetyki muzycznej. Ale to tylko kontekst podbija wartosc tych sympatycznych panow. A raczej brak kontekstu. Wybiorczy ten moj tekst, jak go teraz przeczytalam od nowa Ale taka niechec, ogarnela mnie po tym spotkaniu. ze do, dzisiaj pokutuje. Moze jeszcze nalezaloby o paru sprawach wspomniec jakies kapele porownac, ale wierzcie mi. az mnie skreca jak sobie przypominam te zadecia i falsz rozlewajacy sie leniwie wokol namiotu. Kolesie, ktorych wszyscy znamy z pielegnowania tradycyjnej w naszym obszarze kultury uzywek, spiewajacy Biblie — to juz jest niesmaczne po prostu. Albo Kelner... Ech! Jarocin-Festiwal.com - ocena artykulu 3/5 |
EMAIL |
Strona zrobiona przez W_MatNi + W_SiECi |