Proby wskrzeszenia festiwalu po 1994

Festiwal
strona glowna
Historia
spis

***

1995
.

Piotr Kepinski

JAROCIN BEZ ROCKA

Wlascicielka "Lumpexu": Zawsze na czas festiwalu zamykalam interes. Jest mi zupelnie obojetne, czy ta impreza sie jeszcze kiedykolwiek odbedzie.
Licealisci: Przyjemnie bylo popatrzec na kolorowe czuby. To wszystko. Generalnie festiwal nam zwisa.
Cukiernik: Malo to razy obsikali moj sklep?
Naczelny "Gazety Jarocinskiej": Festiwal powinien sie odbyc. Jarocin umrze bez rocka.

Szesnascie lat temu po Jarocinie chodzil jeden tylko punk. Lokalna spolecznosc wybaczala mu odstepstwo od normy. Glupi Stas byl chory psychicznie. Nikogo jednak nie straszyl. Byl swoj. Kiedy 15 lat temu do miasta po raz pierwszy zjechalo kilka tysiecy takich samych jak on odmiencow - Jarocin przezyl szok.

Zarobic na wariatach

- Nikt nigdy nie widzial tylu wariatow - opowiada znajomy, ktory z Jarocina wyprowadzil sie przed kilkoma laty. Wielkopolskie Rytmy Mlodych z poczatku nie zyskaly pochlebnej oceny ani starych, ani mlodych.

Jarocinianie mowia, ze impreza byla narzucona z gory. W kosciolach modlono sie wtedy o to, aby Pan Bog oddalil z miasta te szarancze.

Po paru latach ludzie w wiekszosci przyzwyczaili sie do "barbarzyncow", ale ich nie zaakceptowali. Rodzice chodzili juz z dziecmi pod stadion, ale po to, by pokazac, jak nie nalezy sie ubierac, jak nie nalezy sie bawic. Wielu zwietrzylo interes i pod stadionem, gdzie odbywaly sie koncerty, pojawily sie budki z kielbaskami czy hot-dogami. - W zyciu nie mieliby takiej forsy, gdyby nie festiwal. Niezle mozna tez bylo zarobic na wynajeciu dzialki pod namioty - twierdzi wlascicielka "Lumpexu" przy ul. Sw. Ducha, gdzie rok temu byly najwieksze zamieszki.

Coraz mlodsi, coraz gorsi

Pierwsza powazna bitwa (wtedy: punkow z popersami) odbyla sie w 1986 roku. Mniej wiecej wowczas pojawili sie tez satanisci. Mieszkancy blokow przy stadionie coraz bardziej narzekali na kradzieze na dzialkach. Powolali wlasna straz obywatelska. Niechec narastala.

Tez pod koniec lat 80. z Jarocina znikneli opozycjonisci. W stanie wojennym i pozniej tu, na festiwalu, cieszyli sie skrawkiem wolnosci. W 1986 roku 50-osobowa grupa dzialaczy WiP rozrzucala na stadionie ulotki. Rzucili sie na nich esbecy i ochroniarze. Juz po chwili z odsiecza ruszyly setki fanow rocka, esbecy oslaniani przez ZOMO-wcow wycofali sie.

Wlasciciel cukierni "Pasjans" w Rynku wspomina: - W ostatnich latach przyjezdzali tu coraz mlodsi ludzie, zarazem gwaltownie wzrosla agresja. Coraz czesciej widywalismy burdy. A to wciagneli dziewczyne do bramy i obrabowali. A to skopali kogos. Malo to razy sikali pod moj sklep!

Dobrze sie nie dalo

Juz od trzech lat wladze Jarocina przebakiwaly, ze godza sie na festiwal po raz ostatni, ze mieszkancy maja coraz mniej spokoju, a kasa miejska na imprezie traci.

Po zeszlorocznej imprezie, gdy w czasie ulicznej bitwy doszlo nawet do strzalow z pistoletu, Rada Miejska podjela uchwale, iz festiwal moze sie odbyc, lecz wylacznie poza centrum miasta, a takze, ze w organizacje nie moze byc zaangazowany budzet gminy.

W przeprowadzonej wsrod jarocinian ankiecie wiekszosc opowiedziala sie za festiwalem. Zarzad czekal na oferty firm, ktore moglyby spelnic okreslone warunki. Zglosilo sie kilka. Zadna nie spelnila oczekiwan. - Nikt nie mowil o promocji ani o telewizji. Nie uzyskalismy zapewnienia, iz festiwal bedzie wydarzeniem artystycznym - podsumowuje burmistrz Jarocina Pawel Jachowski.

Tydzien temu w srode Zarzad Miasta zdecydowal: festiwalu w tym roku nie bedzie.

- Lepiej oberwac po glowie za to, ze w tym roku nie bedzie festiwalu, niz zrobic zla impreze - mowi Henryk Kowalski, zastepca burmistrza. U podstaw naszej decyzji legl fatalny obraz Jarocina kreowany przez media.

- Zla byla formula - wyjasnia burmistrz. - Nie bylo artystycznego echa festiwalu. Wszyscy mowili tylko o sensacjach. To nie sluzylo miastu.

Piotr Piotrowicz, redaktor naczelny "Gazety Jarocinskiej" zdecydowanie podkresla: - Jestem przeciwny decyzji o odwolaniu festiwalu. Zarzad chyba nie do konca zrozumial znaczenie tej imprezy dla miasta. Festiwal ma ewidentny wklad w tworzenie kultury tego kraju. Jezeli ktos tego nie dostrzega, ma klapki na oczach. Przeciez nie jest tak, ze na festiwalu zawsze musza byc zadymy.

Chcialo sie zyc

Jarocinski Rynek jest pieknie odrestaurowany. Jedynie stary hotel Polonia od kilku lat straszy powybijanymi oknami. W centrum miasteczka znajduja sie male kawiarnie, pizzeria i niezle zaopatrzona ksiegarnia. O pierwszej po poludniu wsze-dzie pelno mlodziezy. Wszyscy mowia, ze festiwal lubili. Nie potrafia zrozumiec, dlaczego impreza zostala odwolana. Niektorzy jeszcze nie wierza. Adam Fletta jest na zasilku. Pamieta festiwale sprzed kilkunastu lat. Wyznaje: - Latalem na wszystkie koncerty. Poznawalem muzykow. Pogowalem. Szkoda, ze to koniec.

- Chodze na koncerty od 13. roku zycia - mowi Arek Namyslowski z jarocinskiej metalowej kapeli "Jajecznica". - Wiele wybitnych zespolow debiutowalo wlasnie w Jarocinie. Przyjezdzali fajni ludzie. Dzieki temu mamy mnostwo znajomych w calej Polsce. To sie skonczy.

- Bywalo niebezpiecznie, ale mozna bylo unikac niebezpiecznych miejsc. Trzeba bylo wiedziec, gdzie chodzic - dodaje Karol Grygiel.

Osiemnastolatek: - Wtedy chcialo sie zyc.

Robotnik budowlany, tez na Rynku: - Nareszcie bedzie spokoj. Precz z tymi szmaciarzami.

Marek Siwiec z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, ktory kilka dni temu odwiedzil miasto: - Jarocin do tej pory byl stolica polskiego rocka. Za rok wszyscy o nim zapomna, moze stac sie jednym z kilkuset malych polskich miasteczek.

Bedzie jeden koncert?

Jarocinscy policjanci lubia festiwal. Jerzy Krystkowiak, zastepca komendanta, z przyjemnoscia slucha Daabu, ceni Dzem i Sojke. Mowi, ze podczas festiwalu jest na co popatrzec. Nie cierpi co prawda zbyt ostrego rocka, lecz tez go nie potepia.

Komendant Henryk Strzepka jest zawsze na festiwalu: - Ta sluzba bywa szczegolnie uciazliwa, ale taka jednak jest nasza praca. Nie narzekamy - mowi. Wedlug komendanta festiwal w zaden sposob nie wplywa na wzrost przestepczosci. Czy bedzie, czy go nie bedzie, i tak beda narkomani, i tak skini beda chodzic po miescie. - Chociaz, co to za skini - zastanawia sie. - Oni bardziej sie pod skinow podszywaja. Gola sobie glowy, zakladaja glany - to wszystko. Nie ma z nimi wiekszych klopotow.

Wladze i policjanci obawiaja sie, ze do miasta w sierpniu i tak przyjedzie niezadowolona mlodziez, ktora sama sobie zrobi wlasny festiwal.

Jarocinianie bardzo w to watpia. Twierdza, ze ktos zrobi inna impreze, w innym miasteczku.

Podobno jest tez pomysl, by zorganizowac w Jarocinie zamiast festiwalu jeden wielki koncert na Rynku. Kto za to zaplaci, kto przyjedzie? - tego nie wie nikt.

Czekanie na zbawce

Burmistrz Jachowski: - Nie jestem przeciwny rockowi. W tym roku imprezy nie bedzie na sto procent, lecz w przyszlym, jesli znajdzie sie odpowiednia firma, kto wie?

Henryk Szymczak, szef Urzedu Rejonowego: - Skonczyly sie czasy prowizorki. Teraz musi sie znalezc profesjonalna firma zwiazana z show businessem. Ale o taka trudno. Nie wiadomo, czy kogokolwiek bedzie stac na wylozenie ogromnej sumy, by zbudowac festiwalowe miasteczko.

Jezeli nie pojawi sie odpowiedzialny organizator, festiwalu nie bedzie takze w przyszlym roku. To juz bedzie smierc Jarocina.

Gazeta Wielkopolska (poznanski dodatek do Gazety Wyborczej) z 15.04.1995

.
. .

Strona zrobiona przez W_MatNi+W_SiECi oraz DMP

.