JAROCIN |
|||
Historia Wykorzystanie całości lub jakichkolwiek fragmentów bez podania źródła i wiedzy autora oraz Jarocin-Festiwal.com Zabronione. |
. |
Inwigilacja w rytmie rock and rolla, czyli jak "bezpieka" zabezpieczała Jarocin
Trochę historii:
W 1970 roku niewielka grupka zapaleńców skupiona wokół działającego wówczas w Jarocinie Środowiskowego Klubu Młodzieżowego " Olimp" wpadła na pomysł zorganizowania przeglądu muzycznego zespołów z regionu Wielkopolski pod nazwą "Wielkopolskie Rytmy Młodych". Organizatorom przyświecał jeden główny cel - konfrontacja muzyczna i artystyczna rodzimych zespołów i solistów. Z roku na rok ten regionalny przegląd zaczął nabierać coraz większego znaczenia przyciągając zespoły i fanów z rozmaitych stron kraju, zyskując ogólnopolskie znaczenie. Na początku lat 80-tych przerodził się on w imprezę krajową z tytułem "Ogólnopolski Przegląd Muzyki Młodej Generacji" w tytule. Dekada lat osiemdziesiątych była dla tłumnie przybywającej do Jarocina młodzieży "oazą spokoju i wentylem bezpieczeństwa" do spotkań różnego rodzaju subkultur młodzieżowych oraz zaprezentowania swej odmienności czy to przez strój czy przez fryzurę. Jarocin był też znakomitym miejscem do tego, aby część zbuntowanej młodzieży, zaangażowanej w działalność opozycyjną przeciwko "komunie" mogła zdecydowanie wyrazić swój bunt przeciwko ówczesnej rzeczywistości i wszechobecnemu kultowi PZPR.
Początki nie były trudne ,
bo w pierwszej fazie istnienia imprezy działającej pod nazwą, WRM, przeglądy zabezpieczano li tylko miejscowymi siłami powiatowymi ówczesnych służb porządkowych, jakim była MO. Jednak nikt nie przewidział fenomenu tak szybkiego rozwoju festiwalu i skali, do jakiej się on rozrósł z początkiem lat 80-tych. Był to sygnał dla odpowiednich służb, aby "dokładniej" przyjrzeć się jego uczestnikom, zespołom i organizatorom. Zgodnie z strukturą organizacyjną MSW, festiwal wchodził w zakres pracy operacyjnej Departamentu III MSW i jego odpowiednikom terenowym, czym był Wydział III SB WUSW w Kaliszu. Pracownicy etatowi Wydziału III i " grupa operacyjna" działająca przy RUSW w osobach M.M., P.B, Ś.Cz. i P.Z wraz ze swoją "agenturą", do momentu powołania SB przy RUSW w Jarocinie stanowiła siłę "inwigilacji" festiwalu. Trwało to do roku 1983, kiedy powstała wyżej wymieniona komórka.
Pracy przybywało, bo impreza rozrastała się i trzeba było uzyskiwać coraz więcej informacji i to najlepiej tzw. wyprzedzających. Skąd je brano? Wiadomo skąd od swoich OZI /TW/, KO i KS, którzy pozostawali na ich "kontakcie" oraz z terenu całej Polski od oficerów prowadzących agenturę uplasowaną w tych środowiskach i przekazujących te informacje do jednostki jarocińskiej.
Nadchodziły trudne czasy, gdyż
okres lat 1983 - 1985 był czasem, kiedy to SB pozornie nie widziała w festiwalu zagrożenia to operacyjne zainteresowanie wzrastało. Do każdego kolejnego festiwalu przygotowywano się z należytą starannością. Jeszcze długo przed rozpoczęciem festiwalu wysyłano zapytania do jednostek na terenie całego kraju o to czy ktoś ze znanych im działaczy opozycyjnych prowadzących "wrogą działalność" zamierza przyjechać do Jarocina. Pytano o wszystkie sprawy, jakie mogłyby z punktu widzenia zabezpieczenia operacyjnego festiwalu zapobiec wystąpieniom tzw. "zjawiskom negatywnym" i antypaństwowym. Taka praca nie mogła pójść na marne, bo pomagała często uzyskać informacje tzw. wyprzedzające i dobrze się przygotować do festiwalu oficerom operacyjnym biorącym udział w jego zabezpieczeniu. Wszystkie piony uruchamiały swoje źródła, które dostawały określone działania w celu rozpoznania środowisk, w których pracują i osób, z którymi mają częste i bliskie powiązania. Często wykorzystywano do tego kontakty osobiste i służbowe czerpiąc z tego określone informacje. Zebrane informacje często służyły podstawę do napisania szczegółowego planu określającego dokładnie możliwość wystąpienia zagrożeń. Każdy pion określał kierunki działań i metody ich zwalczania. Takie opracowanie było zawsze zatwierdzane przez przełożonych w WUSW i MSW oraz koordynowano te działania z działaniami prowadzonymi przez służby Milicji Obywatelskiej. Osobnym zagadnieniem były prowadzone sprawy SOS i SORzałożone lub zakładane na podstawie informacji uzyskanych tzw. "operacyjnie" od TW czy to KO, dotyczące osób rozpracowywanych lub też w sprawie. Prowadzono je z różnym skutkiem, niektóre z nich kończyły się przekazaniem odpowiednim organom z wnioskami o ściganie lub były kończone i składane do archiwum w Wydziale "C". Działania rozpoznawcze, uzyskiwane informacje wyprzedające oraz praca z TW/OZI/ i odrobina szczęścia przynosiły czasem spektakularne sukcesy. Do jednego z nich możemy zaliczyć zatrzymanie Krzysztofa Skiby, studenta III roku teatrologii Uniwersytetu Łódzkiego, rozrzucającego ulotki Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego. W swoich felietonach Krzysztof Skiba pisze jak to został zatrzymany przez oficera służb specjalnych i po założeniu "podwójnego NELSONA" doprowadzony do punktu WPD MO na stadionie. W rozmowie z oficerem, który zatrzymał obecnego lidera BIG CYCA dowiedziałem się, że Krzysztof Skiba popełnił klasyczny błąd gdyż zamiast po dokonaniu kolportażu ulotek wmieszać się w tłum wyszedł z niego, co ułatwiło zatrzymanie Go osobom obserwującym jego zachowanie od momentu pojawienia się w okolicy płyty stadionu. Sukces był bardzo spektakularny, ponieważ jak się później okazało było to pierwsze w Polsce zatrzymanie kolportera ulotek Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego bezpośrednio po dokonaniu ich kolportażu na tego typu imprezie. Wcześniej nie udało się tego dokonać nikomu ani w czasie festiwalu w Mrągowie ani w trakcie trwania imprezy pod nazwą Rock na Wyspie we Wrocławiu. Skiba, w rezultacie zatrzymania spędził kilka miesięcy w areszcie, lecz jego sprawę umorzono później na wniosek prokuratora. Działania wobec Skiby poszły jednak dalej i próbowano nawet wywrzeć pewną presję na władze uczelni o relegowanie go z UŁ. Sam "figurant" został otoczony dyskretną opieką w swoim łódzkim środowisku. Kolportażem ulotek zajmował się nie tylko Skiba a lecz niestety nie zawsze udawało się ich zatrzymać, więc pozostali anonimowi a SB odnotowywała te zdarzenia kwitując to suchymi notatkami. Na jarocińskim festiwalu zatrzymano także Radosława Gawlika, działacza opozycyjnego z Wrocławia, późniejszego wiceministra ochrony środowiska i Piotra Ikonowicza, działacza "S" Regionu Mazowsze a później posła na Sejm Rzeczpospolitej z ramienia PPS.
Duże zainteresowanie festiwalem ze strony dziennikarzy zagranicznych zarówno piszących jak i ekip telewizyjnych /ZDF, ABC News/ spowodowało, że zwrócono szczególną uwagę na tzw. kontrwywiadowcze zabezpieczenie imprezy. Wykorzystywano do tego OZI pozostające na kontakcie pionu II i III SB RUSW w Jarocinie i Wydziału II i III SB WUSW w Kaliszu oraz przyjeżdżających z kraju.
Aktywnie pracował także pion IV SB przy wsparciu Wydziału IV SB WUSW w Kaliszu kierując swe działania na rozpoznanie coraz większej aktywności na festiwalu kleru katolickiego. Była ona coraz bardziej zauważalna w drugiej połowie lat 80-tych. Aby mieć dobre rozpoznanie środowisk oazowych i kleru pokuszono się nawet o zorganizowania "grupy operacyjnej", która bezpośrednio brała udział w aktywnej pracy oazy. Niestety, choć rozpoznanie wszystkich środowisk związanych z kościołem poprzez OZI było niezłe to nie dało się zapobiec jednak odbyciu przez satanistów "czarnej mszy" ze złożeniem ofiary z psa, włamaniu i zniszczeniu grobowca na cmentarzu
Coraz liczniejsza agentura była wykorzystywana do tzw. inwigilacji środowisk "figurantów" pozostających w zainteresowaniu operacyjnym SB na tutejszym terenie i całej Polsce. Mieli oni informować o zauważonych negatywnych zachowaniach osób przechodzących w prowadzonych sprawach. Swoje informacje przekazywali bezpośrednio bądź dzwoniąc pod ustalony wcześniej i podany im numer telefonu przez prowadzących oficerów.
Wiedza zdobyta przez kilka istnienia festiwalu owocowała coraz bardziej profesjonalnym podejściem do przygotowania się do imprezy. Wykorzystywano do tego wnioski, analizy i doświadczenia z poprzednich lat, które przecież były sporządzone, co roku i wysyłane do województwa a na centrali w Warszawie skończywszy.
Oficerowie operacyjni obsługujący tą masową imprezę muzyczną, z roku na rok stawali coraz lepszymi znawcami zagadnień festiwalowych. Potrafili odróżnić z dużą fachowością grupy subkulturowe, gatunki muzyki i sporo o nich powiedzieć, trafnie też oceniali mogące wystąpić zagrożenia.
Agentura ponad wszystko!!!
Jednak sami oni nie zdziałaliby tak wiele gdyby nie "armia" donosicieli, czyli OZI. To była prawdziwa kopalnia wiedzy i informacji. Od nich płynął nieustający potok informacji, ważnych, mniej ważnych i bez znaczenia. Wiele przekazanych przez nich donosów było podstawą do wszczęcia spraw i intensywnych działań operacyjnych. Agentura w osobach TW "Aleksander", TW "Paweł", TW "Józef", TW "Irena', TW "Stefan", TW "Marek", TW "Krystyna" i wielu innych starała się jak mogłaby być przydatna i oceniana jako wartościowa przez prowadzącego oficera. Było ich wielu i czasami zdarzało się, że na festiwalu współpracowało z nami kilkudziesięciu TW i niezliczona rzesza KO. To oni dostarczali materiały do prowadzonych spraw SOS lub SOR.
Agentura była także umieszczona w środowisku samych muzyków grających w zespołach występujących na festiwalu. Grali i donosili na swoich kolegów, choć na usprawiedliwienie niektórych z nich przemawiało niekiedy to, że robili to nieświadomie, choć nie zawsze. Można się dziwić im, bo zespoły, w których znajdowali się ci "społecznicy" uchodziły za bardzo śmiałe w formie przekazu "mocnych" słów ze sceny i wyrażających jasno i wyraźnie swe antykomunistyczne poglądy. Ale cóż niekiedy nazwa zespołu być może tak bardzo wchodziła we krew ich członkom, iż przejmowali wszelkie cechy związane z mocno rozbudowanym tam aparatem bezpieczeństwa i donoszeniu na każdego i wysyłaniu do gułagu. W internecie pojawiła się ostatnio informacja o pewnym "bębniarzu" współpracującym z aparatem bezpieczeństwa jego inicjały o TG. Donosząc na siebie i kolegów prowadzili swoistego rodzaju wojnę a ich placem była scena festiwalowa i wszystko, co się wokół niej działo i dobrze, że nie mieli broni. Sprzedając swoich kolegów doczekali lepszych czasów, ale kolegów już nie mają. Także środowisko dziennikarskie miało swoje telewizyjne "gwiazdy" przyjeżdżające z ośrodków regionalnych na przykład niech to będzie region Dolnego Śląska by kręcić materiał a przy okazji spotkać z znajomym oficerem.
W każdym pionie SB i po każdym zagadnieniu pracujący tam oficerowie mieli po kilkunastu TW na tzw. kontakcie.
Mijały kolejne lata festiwalu uznane przez SB jako lata sukcesu, bowiem kilkuletnie wysiłki nie poszły na marne. Meldunki mówiły o usunięciu nieprawidłowości organizacyjnych i finansowych. Zauważono marazm i brak aktywności ze strony grup subkulturowych oraz znaczny spadek ilości przybywających na festiwal. Określano Jarocin jako miejsce do słuchania muzyki a nie miejsce do szukania sensacji. W tym miejscu można przywołać słowo klucz: "wentyl bezpieczeństwa". Czy Jarocin był tym wentylem w tamtych latach i czy władza świadomie pozwala na to, aby młodzież mogła tutaj wyrazić swoje odczucia i stosunek do panującej wtedy rzeczywistości? Myślę, że tak i Jarocin był miejscem gdzie spotykali się różni ludzie o różnych poglądach a tym, co ich łączyło była muzyka. Jednak zainteresowanie festiwalem przez służby specjalne już na początku lat dziewięćdziesiątych nie spadło. Wtedy już jako UOP pojawili się przebierańcy, którzy wmieszali się w tłum i robili to, co dawniej robiła ich poprzedniczka matka bezpieka. W tym miejscu nasuwa nam się jedna konkluzja, że nieważne, jaki ustrój jest czy to komunistyczny czy też quasi demokratyczny kontrola być musi, choć pod inną nazwą a robota taka sama i "panta rej", czyli niech wszystko płynie.
Krzysztof Hajdasz
Jarocin, wrzesień 2006 roku
|
. |
. |
Strona zrobiona przez W_MatNi+W_SiECi |
. |