|
|||||||
Gazeta Jarocińska
18 (864) 4 maja 2007 www.gj.com.pl
|
I NFORMACJE
|
-*
|
|||||
|
|||||||
ANNAGAUZA
Marek Kurzawa, dyrektor Jarocińskiego Ośrodka Kultury od kilku miesięcy na temat festiwalu albo milczy, albo mówi, że coś załatwia. Informacyjny "atak" zapowiadał po Wielkanocy. Po świętach na temat festiwalu nie usłyszeliśmy ani jednego zdania. W ostatni piątek Marek Kurzawa po raz kolejny wysłał "Gazetę" na przysłowiowe drzewo. - Wszelkich informacji będziemy udzielać po 4 maja. Kilka dni wcześniej dokładnie tak samo postąpił z korespondentem Polskiej Agencji Prasowej. Szef Kurzawy, wiceburmistrz Robert Kaźmierczak, odpowiedzialny w mieście za kulturę, do tej pory jakby nie zauważał, że ośrodek ma problemy ze zorganizowaniem festiwalu. - Gdybym doszedł do wniosku, że JOK zawalił wszystko, to pewnie burmistrz odwoływałby w tym momencie dyrektora - broni Marka Kurzawy w rozmowie z "Gazetą" Kaźmierczak. Chociaż przyznaje, że to on nawiązał kontakt z agencjąmuzyczną, która ma pomóc w organizacji festiwalu i to on w ostatnim czasie prowadził rozmowy z mediapatronami: "Gazetą Wyborczą" i radiową "Trójką". Zdecydowane stanowisko zajął za to burmistrz Adam Pawlicki. - Działania JOK-u, moim zdaniem, nie dają gwarancji powodzenia tego festiwalu - powiedział w piątek "Gazecie".
Kaźmierczak jak bumerang
Jarocin PRL Festiwal w 2005 r. był inicjatywą Roberta Kaźmierczaka. Formalnie imprezę organizowała spółka Jarocin-Sport, a to, że faktycznie festiwal robili urzędnicy na czele z Robertem Kaźmierczakiem było tajemnicą poliszynela. To nie podobało się burmistrzowi. Na pytanie dziennikarki "Gazety" w 2005 r., czy wiceburmistrz będzie pracował przy festiwalu w kolejnych latach, Adam Pawlicki odpowiedział: - Bezpośrednio nie. Chyba, że zdecyduje inaczej, ale to by musiał zmienić zajęcie, a nie słyszałem o tym, by chciał zrezygnować z pełnionej funkcji (...) Albo się jest urzędnikiem, albo kimś, kto produkuje festiwal.
Zaczęto
więc szukać pomysłów na to, kto ma organizować nowy "Jarocin". Najpierw
rozważano powołanie spółki, potem powierzenie imprezy istniejącej
spółce Jarocin - Sport. W końcu padło na Jarociński Ośrodek Kultury, bo
podobno Marek Kurzawa startując na stanowisko dyrektora przedstawił ciekawą koncepcję festiwalu.
Marek Kurzawa uważa, że imprezą powinna zajmować się specjalnie powołana do tego komórka w ośrodku kultury. Na takie rozwiązanie wiceburmistrz Kaźmierczak się zgadzał pod warunkiem, że dyrektor nie
będzie chciał na to pieniędzy. Kurzawa myślał też o powołaniu dyrektora
artystycznego. Chciał, żeby promocją festiwalu zajął się specjalista od
public relations. Jak zareagował na to wiceburmistrz? W lutym w
rozmowie z "Gazetą" Robert Kaźmierczak powiedział, że nie wyobraża
sobie sytuacji, że gmina wykłada pieniądze na firmę piarowską,
dyrektora artystycznego, producenta festiwalu i jeszcze dyrektora
JOK-u.
|
|
||||||
wiceburmistrza
|
|||||||
Robert Kaźmierczak został koordynatorem zespołu organizującego tegoroczny festiwal. "Namaścił" go burmistrz Adam Pawlicki.
|
|||||||
Teraz
okazuje się, że ośrodek kultury sam nie da rady. Być może to wynik
niedostatecznej znajomości przez dyrektora środowiska muzycznego w
Polsce i braku doświadczenia w prowadzeniu rozmów biznesowych. Dlatego
burmistrz powołał zespół, który ma zorganizować festiwal. Oprócz
dyrektora JOK-u, w jego skład weszli: Maciej Łączny, dyrektor obiektów
sportowych w spółce Jarocin - Sport i Sebastian Pluta, szef muzeum
regionalnego. Zespół będzie działał we współpracy z agencją GO AHEAD z
Poznania. Koordynatorem ekipy organizacyjnej Adam Pawlicki uczynił nie
nikogo innego tylko Roberta Kaźmierczaka.
Pod ścianą?
- Musimy
mieć wizję długofalową, bo jeśli jej nie będziemy mieli, to może się
okazać w przyszłym roku, że stoimy pod ścianą i będzie to ostatni
festiwal, jaki możemy zrobić, a tego bym nie chciał - powiedział
"Gazecie" Adam Pawlicki pod koniec 2005 r. Nie ulega wątpliwości, że
festiwal nie może być już odgrzewaniem kotletów sprzed 20 lat, bo nikt
nie przyjedzie. Po ubiegłorocznej imprezie widać, że dyrektor JOK-u
pomysłu nie miał. Festiwal 2006, podobnie jak i wcześniejszy PRL
Festiwal, był podróżą sentymentalną do lat 80-tych. I wszy stko
wskazuje na to, że tak Marek Kurzawa, jak i Robert Kaźmierczak, nie do końca wiedzieli jak
impreza ma wyglądać w tym roku. Stąd za stronę artystyczną w dużej
mierze odpowiedzialna jest poznańska agencja muzyczna GO AHEAD, z którą
jakieś dwa miesiące temu kontakt nawiązał wiceburmistrz. - Zakres
naszych działań, jako jakby współorganizatora, na bieżąco jest
ustalany. Równocześnie prowadzone są rozmowy z zespołami - mówi Łukasz Minta z GO AHEAD. - Mamy
partnerską umowę. To nie jest tak, że będziemy narzucać artystów albo,
że władze miasta będą nam narzucać. Decyzje podejmiemy wspólnie. Minta mówi, że skład zespołów na festiwal jest ustalony w 90 procentach. Nie chce jeszcze ujawnić, kto wystąpi.
Trzydniowy festiwal (20-22 lipca), jak mówi Robert Kaźmierczak, ma być niepowtarzalny. - W swojej formule artystycznej będzie nawiązywał do najlepszych tradycji dawnych festiwali, np. poprzez
|
wykonawców, którzy się pojawią na scenie. To będą legendy tamtych festiwali - mówi Robert Kaźmierczak. - Tych artystów możemy na co dzień zobaczyć, ale nie w takich konfiguracjach i nie z takim programem, jak w Jarocinie. Zapewnia
jednocześnie, że impreza nie będzie odcinaniem kuponów od legendy. Mamy
poczuć świeżość ze względu na zróżnicowanie gatunków muzycznych.
Kapele, które przyjadą do Jarocina, zagrają nie tylko rock, punk, ale
również reggae, folk, muzykę celtycką. Mają być zespoły z zagranicy -
z Anglii i Jamajki, ale na razie wiceburmistrz nie ujawnia nazw. Umowy
z muzykami nie są jeszcze podpisane. Gaże artystów negocjuje agencja.
Zajmie się ona również negocjacją kosztów sceny, oświetlenia i
nagłośnienia. Wszystkie umowy będzie podpisywał natomiast JOK. Agencja
GO AHEAD, jak twierdzi wiceburmistrz, zainkasuje kilkanaście tysięcy
złotych. Zdaniem Kaźmierczaka, gminie się to opłaca, bo GO AHEAD
wynegocjuje korzystniejsze umowy z zespołami niż JOK.
Konkurs
młodych kapel i pozostałe koncerty festiwalu odbędą się na boiskach
przy Maratońskiej, tam gdzie w ubiegłym roku. Nabór zespołów na konkurs
ma być ogłoszony w połowie maja. W jury, które wybierze dziesięć najlepszych, zasiądą
znani w kraju dziennikarze muzyczni oraz artyści. Pierwszego i drugiego
dnia festiwalu kapele będą walczyć o nagrodę jury i publiczności.
Jarocin 2007 ma transmitować telewizyjna regionalna trójka.
Pół miliona na festiwal
Budżet
tegorocznego festiwalu oszacowano na około pół miliona złotych wraz z
umowami barterowymi na kwotę ok. 100 tys. zł. Oznacza to, że wydatki,
na które trzeba zabezpieczyć pieniądze, to około 400 tys. zł.
Wiceburmistrz liczy, że na sprzedaży biletów (24 zł) i karnetów (49 zł)
uda się zarobić przynajmniej 300 tys. zł. - Przyjmuję ostrożne szacunki, czyli sprzedaż na ubiegłorocznym poziomie, choć program festiwalu wydaje mi się atrakcyjniejszy -mówi
Robert Kaźmierczak. Skąd reszta pieniędzy? Od sponsora? W ubiegłym roku
nie udało się go pozyskać, bo jak twierdził dyrektor JOK-u było za mało
czasu. Póki co Marek Kurzawa nie obwieścił, że znalazł firmę, która
zainwestuje
|
w
festiwal. Indagowany Robert Kaźmierczak tłumaczy, że dyrektor rozmawiał
z jednym z browarów, ale w grę wchodzi kwota rzędu 70 tys. zł. Dyrektor
JOK-u o sponsorze rozmawiać nie chce. Tłumaczy, że szacując budżet
festiwalu nie zakładał pieniędzy z kasy gminy. Jego zdaniem,
zabezpieczyć można byłoby najwyżej 50 tys. zł, na co
|
władze gminy miały się zgodzić. - Nie
boimy się mówić o tym, że jesteśmy skłonni zainwestować 100 -150 tys.
zł w festiwal, żeby on był znaczącym krokiem do przodu, żeby był dobrze
wypromowany i profesjonalnie zrobiony. Ta inwestycja Jarocinowi się opłaca - mówi z kolei Kaźmierczak. Tego samego zdania jest jego szef Adam Pawlicki.
|
||||
|
Rozmowa z ADAMEM PAWLICKIM
burmistrzem Jarocina
|
||||||
Nie
uważa pan, że JOK stracił kilka miesięcy? Mam wrażenie, że przez ten
czas albo dyrektor informacje ukrywał, albo po prostu nic się nie
działo.
Uważam, że stracono niepotrzebnie ładnych parę miesięcy. Czyli ma pan zastrzeżenia do dyrektora ośrodka Marka Kurzawy? Oczywiście.
Wyciągnie pan konsekwencje?
Konsekwencją
jest to, że JOK nie będzie samodzielnie robił tego festiwalu, bo nie
wierzę, że zorganizuje go lepiej niż w zeszłym roku. A tego oczekuję.
Wcześniej pan wierzył, skoro zdecydował, że to JOK będzie organizował festiwal. Tak.
Na czym opierał pan to przekonanie? Na koncepcji dyrektora ośrodka?
Tak, o koncepcję i zapewnienia. Jednak działania JOK-u, moim zdaniem, nie dają gwarancji powodzenia tego festiwalu. Mogę się mylić. Jednak to ja ponoszę odpowiedzialność za przyszłość tej imprezy. JOK może być
instytucją, która współtworzy festiwal, ale sami nie są w stanie go
zrobić. Nie są w stanie zorganizować imprezy, która docelowo ma się sama sfinansować.
No
właśnie, na ubiegłoroczny festiwal Marek Kurzawa nie mógł znaleźć
sponsora, bo jak twierdził, za późno został dyrektorem. Odnoszę
wrażenie, że w tym roku też go nie znalazł. Ma pani rację. To jest jeden z podstawowych zarzutów pod jego adresem.
Czy interwencja władz miasta nie powinna być dużo wcześniejsza? Zostało mało czasu na promocję festiwalu. Myślę,
że wystarczy. Chociaż niepotrzebnie kwartał tego roku został stracony.
Mamy mało czasu, aczkolwiek wierzę, że da się to zrobić i festiwal
będzie lepszy.
Deklarowaliście dyrektorowi pomoc w organizacji imprezy? Obiecaliście dołożyć pieniądze z budżetu?
Tak, tylko, że ta pomoc nie do końca została przez dyrektora wykorzystana.
Dyrektor nie wnioskował o pieniądze na festiwal? Nie.
Powołał pan zespół, którego koordynatorem jest Robert Kaźmierczak. Po PRL Festiwalu mówił pan, że festiwalu nie powinni organizować urzędnicy. Tak jest.
A ja mam wrażenie, że Robert Kaźmierczak jest jednoosobowym biurem festiwalowym.
Nie
jest. Za stronę artystyczną odpowiedzialna jest agencja GO AHEAD. To,
że uczestniczymy w różnych spotkaniach, nie znaczy, że organizujemy
festiwal. Robert Kaźmierczak jest koordynatorem zespołu ludzi
zajmujących się festiwalem. Ja go namaściłem, bo on odpowiada za
kulturę w gminie Jarocin.
Tak w przyszłości będzie wyglądała organizacja festiwalu? To
na pewno nie jest model ostateczny. W przyszłym roku chcielibyśmy
bardziej scedować zarówno ryzyko, jak i sukces finansowy festiwalu na
podmioty zewnętrzne. Gmina nie powinna ponosić całego ryzyka, ale
powinna mieć wpływ na formę i wartość artystyczną festiwalu.
Rozmawiała ANNA GAUZA
|
|||||||
|
|||||||