Robert Rewiński, Jarocin
05-06-2005
, ostatnia aktualizacja 05-06-2005 22:30
Utwory legendarnej Siekiery zakończyły w niedzielę o godz. 7 rano rockowy happening "Jarocin PRL festiwal". Władze miasta zapowiedziały już, że to nie ostatnia impreza w mieście
Do Jarocina zjechało w weekend blisko 10 tys. młodych ludzi z całej Polski. Przy wejściu na stadion, gdzie odbywały się główne koncerty, witały ich komunistyczne aktywistki w białych koszulach i czerwonych krawatach. Z mównicy na przyczepie traktora przemawiali partyjni towarzysze. Nawoływali do walki o pokój, relacjonowali wizytę polskich sekretarzy w Rumunii i sukcesy radziecki kolarzy. Około godz. 17 wprowadzili stan wojenny. - Za sprzeciw władzy wojskowej grozi osiem lat więzienia - przestrzegali skandujących socjalistyczne hasła punków. Jednak dla młodych obywateli przygotowali w punktach gastronomicznych kiełbasę z wody, oranżadę i papierosy "Klubowe".
Dobre, ostre granie
Sobotnie koncerty na dużej scenie rozpoczęli laureaci konkursu z dnia poprzedniego: grupy Sjel i Uliczny Opryszek. Muzyczny poziom debiutantów mile zaskoczył Waltera Chełstowskiego - organizatora festiwalu sprzed lat. Podobało mu się ostre i bezkompromisowe granie.
Potem zagrały legendy: Dezerter, Bakszysz, Kobranocka, Dżem, TSA, Variete i Armia. Impreza zakończyła się z pięciogodzinnym poślizgiem, w ostrym słońcu o 7 rano. Wokalista Armii Tomasz Budzyński zaśpiewał dla kilkuset najwytrwalszych fanów utwory legendarnego zespołu Siekiera, w którym 20 lat temu był wokalistą.
Wiceburmistrz miasta, Robert Kaźmierczak, zapowiedział, że miasto postara się o odrodzenie festiwalu. Jak i kiedy, jeszcze nie wiadomo. Pomysł podoba się Chełstowskiemu. - Nie wiem, jak powinna wyglądać następna edycja, ale nie może się zamknąć w konwencji punka. Pomysł muzycznego skansenu jest jednorazowy i jeśli organizatorzy myślą o kontynuacji festiwalu, powinien on otworzyć się na inne gatunki, m.in. na hip-hop - mówił na konferencji prasowej.
Wspomnień czar
Impulsem do zorganizowania festiwalu był opublikowany przez IPN album "Jarocin w obiektywie bezpieki". W sobotę w południe tłum młodych wdarł się do jarocińskiego muzeum, gdzie jego szefowie wraz z historykami z IPN otworzyli dwie ekspozycje: "Jarocin w obiektywie bezpieki" oraz "Tradycje festiwalowe Jarocina". Muzealne sale przyozdobiły plakaty jarocińskich Wielkopolskich Młodzieżowych Rytmów z lat 70., gdzie występowały "czołowe zespoły krajowe": Test, Romuald i Roman oraz Stress. W gablotach pojawiły się plakietki, bilety na koncerty, identyfikatory z pól namiotowych. W kącie sali stał namiot, przed nim glany i rockowa koszulka. - Wygląda jak szałas człowieka prehistorycznego - śmiali się fani.
Powiększone zdjęcia robione przez esbeków mieszkańcy oglądali też na sztalugach ustawionych wokół ratusza. - Dwadzieścia lat temu mieszkaliśmy przy polu namiotowym i na czas festiwalu zamykaliśmy dzieci w domu. Wtedy baliśmy się, ale dziś brakuje nam klimatu tamtych dni - przyznają Gabriela i Piotr Orczykowscy, którzy z sentymentem oglądali zdjęcia rozrabiających w mieście punków.
Imprezą zachwycona była 28-letnia Monika Bednarek z Poznania. - To oaza wolności. Tu, w 1994 r., w parku obok małej sceny powiedziałam swojemu chłopakowi Piotrkowi, że go kocham. Po 11 latach przyjechaliśmy tu znów - opowiada. Piotrek: - Wtedy chcieliśmy tę naszą miłość utrwalić. Do domu w Poznaniu wracałem przez tydzień - czerwieni się. - Teraz jest tak samo jak wtedy. Czas się zatrzymał w miejscu - dodaje.
Tylko księży żal
W czasie festiwalu działało plenerowe kino. Można było obejrzeć film z wizyty na festiwalu ówczesnego ministra ds. młodzieży Aleksandra Kwaśniewskiego oraz premierę nieocenzurowanej wersji legendarnej "Fali", nakręconej na festiwalu w 1985 r. W tym roku ekipa filmowców pod wodzą Rafała Żurka nagrywała zdjęcia do filmu pod roboczym tytułem "Fala 2". - Nie chodzi o powielanie dawnego pomysłu, ale uchwycenie wrażliwości młodzieży i wskrzeszonego festiwalu. Ta impreza wiąże się z wielkim uczuciem do kobiety, którą tu poznałem, a nie wiem, jak się nazywa. Robię to z dużą dozą moich własnych emocji - opowiada Żurek.
Jego zdaniem, dziś młodzi ludzie nie mówią już o wolności i anarchii, jak to było kiedyś. - Dziś ich interesuje kasa i praca - mówi.
Na tegorocznym festiwalu nie było, jak w latach poprzednich, księży, którzy rozdawali jedzenie i rozmawiali z młodzieżą. Jeden z miejscowych kapłanów odwołał zaplanowaną na sobotę mszę za zmarłych muzyków.