.
START FESTIVAL
|
||
MEDIA |
Autor: RADEK RAKOWSKI, Gazeta Wielkopolska 10.08.2000 Fal-Start FestivalSTART FESTIVAL - JAROCIN 2000. Pusto, nudno i nieciekawie Jarocinski festiwal trwal szesnascie godzin. Ponad piec godzin trwaly przerwy miedzy wystepami na scenie. Pozostaly czas wypelnila przewaznie muzyka zla lub zle dobrana. Bylo jednak pare wyjatkow.
Pomysl reaktywowania festiwalu w Jarocinie od samego poczatku wzbudzal tyle samo zachwytow co oporow. - Powrot legendy! - krzyczeli zwolennicy. - Demoralizacja i zagrozenie moralnosci! - protestowali oponenci. Mylili sie i jedni, i drudzy. Festiwalowa publicznosc stanowilo ok. tysiaca nastolatkow (czesciowo zbyt upitych lub upalonych, by moc zdemoralizowac kogokolwiek) oraz ok. 300 dziennikarzy, dzielnie juz od switu szukajacych jakichkolwiek sensacji. A tych nie bylo. Ani obyczajowych, ani muzycznych. Natychmiast zapomniecFestiwal rozpoczal sie o nieprzyzwoicie wczesnej godzinie - 10 rano. Przed kilkudziesiecioma osobami zagrala Armia, legenda polskiej sceny rockowej. Trudno wnikac w powody - czy to wczesna pora, czy tez mala ilosc sluchaczy - ale na koncert zespolu Tomka Budzynskiego nalezy spuscic zaslone milczenia. Po nieudanym wystepie weteranow przyszla pora na "swieza krew". Funny Hippos, zespol, ktory kiedys mialby nikla szanse do zakwalifikowania sie na "mala scene", tym razem wystepowal w charakterze gwiazdy. Chyba tylko dlatego, ze muzyke Funny Hippos wydaje Art Management z Wroclawia - organizator Start Festivalu. Jedyny eksces i dalej nudaFestiwalowa publicznosc anno domini 2000 jest znacznie bardziej eklektyczna niz ta sprzed lat. Bardzo dobrze przyjela koncert hiphipowej formacji Kaliber 44. (I to nie tylko dlatego, ze po Funny Hippos blyszczalby kazdy, kto potrafilby wydac z siebie dzwieki ukladajace sie w jakiekolwiek muzyczne frazy.) Podobaly sie dobrze miksowane sample i kontrowersyjne teksty. Ale nie wszystkim. Pewien zapalony metalowiec rzucil w strone sceny kilka jajek. Reakcja Cygana - jednego z wokalistow Kalibra - byla natychmiastowa. Zeskoczyl ze sceny i celnym kopniakiem pozbawil napastnika resztek kurzej amunicji, rozbijajac mu ja na koszulce. Potem jajecznego wojownika wyprowadzili ze stadionu ochroniarze. Halasliwe rockowe rytmy Starych Singers nie odbiegaly od ogolnego poziomu tegorocznych festiwalowych prezentacji. Brak entuzjazmu przy wykonaniu utworow, glownie z plyt "Ombreola" i "Rock-a-Bubu", spotkal sie z brakiem entuzjazmu wsrod sluchaczy. Takze niewielkie grono zwolennikow mial deathmetalowy Yattering. Ci jednak byli bardziej widoczni i widowiskowi. Kilkunastu dlugowlosych fanow metalu wywijalo bowiem pod scena glowami w ekstatycznym amoku. Co robili w tym czasie pozostali widzowie? To samo, co wczesniej - nudzili sie. Za to w czasie koncertu Homosapiens (ponownie zespol "ze stajni" Art Menagement) nudzili sie wszyscy. Kwasozlopy gora!Lekkie ozywienie przed scena wprowadzil postpunkowy Something Like Elvis. Jednak prawdziwe rockowe granie rozpoczelo pojawienie sie na scenie Acid Drinkers. Krotkim wystepem potwierdzili swoja pozycje koncertowego lidera wsrod polskich rockowych kapel. Od "Barmy Army" zaczynajacego koncert, po "It's only rock'a'roll" i "Rolling on the river" zagranych na bis, doskonale trzymali kontakt z publicznoscia. Perla, ktory zajal w zespole miejsce Litzy, bardzo dobrze wypada w roli "zapasowego frontmana". Zaplanowanie po Acid Drinkers koncerty yassowej formacji Loskot to jedna z krzywd, jakie organizatorzy wyrzadzili zaproszonym grupom. Łoskot to specyficzna kapela: Mikolaj Trzaska bawi sie improwizacjami na saksofonie i klarnecie, na zywo tworzy muzyke, nagrywajac w czasie wystepu dzwieki i slowa na reporterski dyktafon, a potem odtwarzajac, znieksztalca ja przyspieszeniami lub zwolnieniami. Jesli juz mial wystapic w Jarocinie - to raczej na koniec, by wyciszyc atmosfere. Pudelsi ostatnia plyta "Psychopop" wkroczyli na terytorium przesmiewania kiczu, czesto nim operujac. I utwory z "Psychopopu" zdominowaly koncert. O zgrozo, "Emeryten party", czy "Samba Mamba" idealnie pasowaly do atmosfery beztroskiego, piwno-konopnego pikniku na jarocinskim stadionie. Niestety, nawet haslo "Nos modne ciuchy" ze "Szpanera" przyjete zostalo bezkrytycznie przez nie wyczuwajaca prowokacji mlodziezowa widownie. Kiedys w tym miejscu byloby to nie do pomyslenia. Zle milego poczatkiNie pisalem do tej pory o przerwach miedzy koncertami, ale czas zaczac. Jezeli proporcje miedzy dlugoscia koncertu (40-45 min) a 15-20 minutowym montowaniem sie na scenie byly nieco drazniace - to wszelkie granice tolerancji przekroczylo oczekiwanie na ustawienie sie na scenie irlandzkiego Theraphy?. Poltorej godziny oczekiwania na godzinny koncert to zdecydowanie za duzo. Jednak irlandzka mieszanka punka, hip-hopu i hard rocka wynagrodzila wczesniejsza nude. Najkrotsza recenzja wystepu niech bedzie polecenie minitrasy koncertowej, z ktora w pazdzierniku lub listopadzie odbeda w Polsce. Prawdopodobnie odwiedza wtedy Warszawe, Krakow i Poznan. Po kolejnej godzinnej przerwie na scenie pojawila sie Nosowska. Świetny wystep wokalistki Hey (ewidentnie odchodzacej od rockowego, gitarowego brzmienia w strone elektroniki) byl kolejna propozycja pasujaca do Jarocina jak piesc do nosa. Nosowskiej towarzyszyl Robert Brylewski, legenda polskiego undergroundu, z megafonem i skromnymi przeszkadzajkami. Ani doskonale brzmienie, ani przemyslana i starannie wystylizowana muzyka Nosowskiej nie przekonaly zwolennikow ciezkiego uderzenia. Szkoda, bo prezentujac utwory z ostatniego albumu "Sushi", Nosowska udowodnila, ze aby przekazac jakas tresc, nie trzeba uzywac slow. Wystarcza dzwieki, a na scenie robi sie misteryjnie. Wszyscy czekali na 2TM2,3. Pomimo okrojonego skladu (brak Litzy i Maleo) Tymoteusz to w ostrych, to w rozkolysanych rytmach reggae z ewangelizacyjnymi tekstami okazal sie dobrym zakonczeniem Jarocina 2000. Pij, ile mozeszO Start Festivalu Jarocin 2000, niestety, nie da sie pisac dobrze. Mozna rozpatrywac go jako slaby koncert, albo fatalny festiwal. Mial swoje mocne punkty - wystep Theraphy?, Pudelsow czy Acid Drinkers. Zaplanowany zostal jako klasyczna komercyjna impreza, na ktorej organizatorzy chcieli zarobic duze pieniadze. Infantylne prowadzenie koncertow, nachalne zachecanie przez "konferansjerow" do nieustannego kupowania piwa, czy ochroniarz brutalnie bijacy i wyzywajacy mlodego czlowieka, za to, ze ten nielegalnie wszedl na koncert - to wszystko sprawia, ze czuje sie oszukany. Ci, ktorzy nie kupili drogich biletow, niech nie zaluja. W Jarocinie panowala atmosfera piwnej imprezki, gdzie im wiecej wypijesz - tym lepiej. Jezeli tak maja wygladac nastepne festiwale - dziekuje, nie skorzystam. Jarocin-Festiwal.com: Ocena art.: (4/5) |
|
Strona zrobiona przez Jarocin-Festiwal.com |