FESTIWAL MUZYKI ROCKOWEJ

JAROCIN 93

JAROCIN 93

.

BRUM. 01/1993

Mala scena - 05-08-93 Jarocin

Polskiemu metalowi mozna zarzucic wszystko, ale na pewno nie brak popularnosci. Od wczesnych godzin rannych tlumy wyglodnialych fanow towarzyszyly zespolom podczas prob. Amfiteatr nieustannie rozbrzmiewal badz zywymi oklaskami, badz gwizdami... Koncert rozpoczeli warszawscy weterani - TESTOR. Wystep ten udowodnil, ze zespol odnalazl wreszcie droge wsrod techno-trashowych podzialow, zmierzajac wyraznie w kierunku nieco "polamanego", zywiolowego hard rocka. Niezly show, perfekcja wykonawcza... byle tak dalej.

Nastepnie, po zbyt dlugiej przerwie, na scenie zainstalowal sie kwintet ACRIMONY. Przez kilkadziesiat minut widzowie amfiteatru mieli okazje przypomniec sobie o tym, ze istnialy niegdys takie formacje jak King Crimson czy Pink Floyd. Niestety, nie pomogl feeling instrumentalistow ani charyzma wokalisty i zespol opuscil scene przy zgodnym chorze gwizdow i tluczonych butelek.

Obserwujac nastroje na widowni bylem absolutnie pewny, ze nastepny wykonawca zostanie pozarty zywcem. Tymczasem zdarzyl sie cud. Ladne, wesole melodie, zorientowane na ukazanie gitarowej wirtuozerii Jacka Polaka, trafily do serc metalowcow do tego stopnia, ze przy ostatniej kompozycji (Marsz Turecki Mozarta) pod scena tanczono szalencze pogo!. Mr POLLACK odszedl w chwale, do oczekujacych go za kulisami rzadnych autografu fanow.

Przez nastepne pol godziny zabawial sluchaczy banalny i monotonny death w wykonaniu nieznanej grupy MYSTIFICATION, by wreszcie ustapic miejsca klawiszowym eksperymentom, czyli RIGOR MORTISS. Wystep ten zaskoczyl chyba wszystkich. Bardzo odwazne brzmienie, skomplikowana rytmika, czasem przeradzaly sie w kontrolowana kakofonie. Dziwaczny klimat (Ministry), kontrasty dynamiczne i wyjatkowa ekspresja sprawily, ze byl to jeden z najlepszych koncertow tej nocy. RIGOR MORTISS rozbudzil widzow. Cieplo przyjeto bogate aranzacje deathowej INSOMII, zawodowy show popularnego HAZELA, a takze nowy material, powracajacej na scene, techno-thrashowej legendy - PASCAL.

Wszystko to jednak przestalo miec znaczenie, gdy na scenie pojawil sie MORDOR. Od pierwszych dzwiekow tych pieciu muzykow ne pozostawilo watpliwosci co do swojej klasy. Inteligentnie rozbudowane kompozycje, oparte na niebanalnych plaszczyznach instrumentow klawiszowych przywodzily na mysl raczej klimat art rocka lat siedemdziesiatych niz doom metal. Jedynie deathowy wokal i ciezka, osadzona sekcja rytmiczna przypominaly nam, ze jestesmy w Jarocinie i ogladamy jedna z najlepszych polskich grup metalowych.

Po tym imponujacym doom metalowym spektaklu nic nie moglo zrobic juz wiekszego wrazenia. Blado wypadly, jakby nie bylo dobre zespoly VIOLENT DIRGE, SPARAGMOS czy IMPERATOR. Nudzily wtorne utwory MAGNUS i NECROPHIL, choc ich wykonanie i przyjecie byly bardzo dobre.

Nalezy wspomniec takze o pokazie abstrakcji aranzacyjnej w wykonaniu coraz popularniejszych warszawiakow z GEISHA GONER. Ich straszliwie skompikowane i pozornie niespojne utwory, na scenie ukladaly sie w zaskakujaco logiczna i konsekwentna calosc. Fenomen tego zespolu polega na doskonalym polaczeniu wyszukanych form muzycznych z luzem i zabawa. Mysle, ze wlasnie ta perfekcyjna synteza jest dla GEISHY GONER gwarancja sukcesu.

Dosc ciekawym zjawiskiem na metalowej scenie jest zespol STONEHENGE. Ich muzyka to jakby kwintesencja klasycznego amerykanskiego trash metalu spod znaku Metal Church czy Megadeth i ...solowych plyt Ronniego Jamesa Dio! Wysokie kompetencje muzykow, a szczegolnie obdarzonego mocnym melodyjnym glosem wokalisty, zjednaly sobie serca widzow, ktorzy mimo zmeczenia (okolo 3.00 rano) bawili sie znakomicie.

Zabawa trwala takze podczas, moim zdaniem nijakich koncertow SMIRNOFF, BLOODLUST i NECROPHOBIC.

Co zas tyczy sie wystepu gwiazdy, czyli zespolu VADER, to musze przyznac, iz osobiscie jestem rozczarowany. Oczywiscie VADERA nalezy szanowac chocby za ich staz sceniczny, ale to nie wszystko. W porownaniu z mlodymi, nowatorskimi zespolami, jakich podczas tej nocy mialem okazje obejrzec wiele, VADER nie wyroznial sie niczym. Mam wrazenie, ze zespol ten zatrzymal sie w rozwoju gdzies w 1988 roku i od tej pory nie stworzyl niczego nowego. Coz jednak jest w stanie zdzialac zawodowa promocja. Dzieki MTV i licznym artykulom prasowym, VADER wzbudzil entuzjazm tlumow. Jednak ile moze trwac wykorzystywanie wlasnej legendy? Jezeli zespol ten nadal stac bedzie w miejscu, juz wkrotce stanie sie po prostu zalosnym dinozaurem. Mam nadzieje, ze chlopaki w pore zreflektuja sie i powroca do dawnej swietnosci, do czasow. kiedy byli bezkonkurencyjna gwiazda undergroundu.

Ogolnie koncert byl bardzo udany. Od rana do ... rana trwala fantastyczna, pelna entuzjazmu zabawa (pogo, moshing... itp.). Ogromna radosc sprawila mi duza ilosc eksperymentow, zespolow wykraczajacych ewidentnie poza ramy gatunku. Byly one bardzo cieplo przyjmowane, co swiadczy o rozszerzeniu horyzontow naszych metalowcow. Mam nadzieje, ze show business dostrzeze wreszcie, iz poziom zespolow metalowych oraz ich popularnosc takze moga przynosic zyski. Najwyzsza pora, niektore z tych kapel istnieja 6-7 lat!!!

Wojtek Lada
.
. .

Strona zrobiona przez W_MatNi+W_SiECi

.