FESTIWAL MUZYKI ROCKOWEJ

JAROCIN 92

GAZETA
FESTIWALOWA 92

***
.

Rozmawiala: Beata Frackowiak. Gazeta Festiwalowa - czesc Gazety Jarocinskiej # 32 (96) III, 5-08-1992

"JESTEM OJCEM TEGO FESTIWALU"

Rozmowa z Walterem Chelstowskim

Ktory raz juz robisz ten festiwal?

Dziewiaty

Nie meczy cie to juz i nie nudzi?

Wiesz, to jest podobnie jak z zyciem seksualnym. Powyzej pewnego wieku mniej wiecej wszystko o tym wiadomo, ale w dalszym ciagu stanowi to jednak pewna atrakcje. Chociaz znow w miare wieku przyjemnosc jedzenia powoli zaczyna zwyciezac w stosunku do innych przyjemnosci.

A gdyby zjawil sie ktos inny i Ty wiedzialbys, ze ta osoba jest kompetentna i zrobi ten festiwal dobrze, oddalbys mu "Jarocin"?

No jasne!

Jakie warunki w takim razie musialby spelniac ten czlowiek?

Wiesz takie osoby juz sie zglosily i przez 4 lata robily ten festiwal. Tak wiec mniej wiecej wiadomo czego te osoby nie spelnialy; to bylo widac po festiwalu. Taka osoba musialaby miec przede wszystkim: wiedze o tym co sie dzieje na rynku; pewnego rodzaju instynkt, bo tego inaczej nie mozna nazwac, trzeba go miec, zeby wszystko zlozyc do kupy artystycznie; musialaby byc nieprzekupna i w sensie doslownym i w przenosni, tzn nie moglaby sie oddawac zadnym ukladom, nawet tym pozytywnym typu: kolega - koledze, fajna dziewczyna w zespole, transakcja wiazana, swoja "stajnia". Ten festiwal zeby mial sens musi byc ukladany calkowicie obiekywnie, nie mozna sie tu liczyc z zadnymi powiazaniami.

Ty spelniasz te wszystkie warunki?

Hmmmmmmmm... Tak, zdecydowanie tak! Oprocz tego trzeba miec pewne doswiadczenie, bo np jedna z rzeczy, na ktorych koledzy sie polozyli przez 4 lata, bylo to, ze sobie nie zdawali sprawy, iz kazdy ruch w postaci wyboru takiego, a nie innego zespolu, takiego a nie innego kierunku muzycznego w danym roku daje ogromne efekty w roku nastepnym i nastepnym; zarowno wsrod widzow, jak i muzykow. Festiwalu nie mozna robic z mysla, ze robi sie go tylko na ten rok. I kolejna rzecz, tak naprawde - trzeba znac branze. No i oczywiscie to musi byc czlowiek, ktory nie lubi duzo spac; 3 godziny na dobe przed festiwalem, a podczas festiwalu w ogole. Musi miec silne nogi...

Tego juz nie masz...

Tak silnych nog juz nie mam; w tym roku bedzie to precedens.

Czy w zwiazku z tym tegoroczny festiwal bedzie tez kulal?

Zobaczymy... Nie, nie sadze. Mysle, ze bedzie to festiwal, ktory odzwierciedla ksztalt rynku. Na pewno iles zespolow zagra bardzo dobre koncerty, takie, o ktorych bedzie sie mowilo dlugo po festiwalu. Ciekawy, choc bardzo trudny dla wiekszosci widzow, bedzie koncert "thrashowy". Publicznosc metalowa oczywscie to kocha; dla pozostalych moze byc to ciezkie do sluchania. Niemniej jest to nowe zjawisko, bardzo silne. Jest bardzo duzo tych zespolow i jest duza publicznosc tej muzyki. Im sie to nalezy, oni to wywalczyli. Mysle, ze tegoroczny festiwal niejako rowniez potwierdzi wartosc telewizyjna polskich zespolow; tak jak zeszloroczna transmisja przelamala nieistnienie polskiego rocka na antenie TV. Od zeszlego roku tych transmisji bylo bardzo duzo. Tegoroczna transmisja postawi pod tym pieczatke. Bedzie dobra, sprawna, ciekawa artystycznie, lepiej zrobiona niz w zeszlym roku.

Coraz czesciej slyszymy opinie, ze festiwal umiera. Zgadzasz sie z tym?

Co roku sie mowi, ze festiwal umiera i co roku ten festiwal istnieje; przychodza ludzie, przyjezdzaja muzycy... Mozna powiedziec tak: festiwal moze umrzec w jednym z dwoch przypadkow; albo kiedy muzyka ta umrze na rynku tak jak np w pewnym sensie umarl jazz, albo w sytuacji kiedy czlowiek, ktory robi ten festiwal, po prostu nie bedzie mial na niego pomyslu. Nawet kiedy rynek jest dobry, festiwal mozna zrobic zle.

Ale rynek generalnie jest slaby w Polsce...

I tak i nie. Rynek rockowy przezywa okres adaptacyjny, tak jak cala nasza gospodarka. Z jednej strony mamy 350 zgloszen do konkursu w tym roku i to jest absolutny rekord; nigdy tyle nie bylo. To jest wlasnie ogromna sila na rynku. Pewna sila jest to, ze nie wystapi 20 zespolow, ktore powinny wystapic; po prostu fizycznie nie ma czasu na to, zeby sie zmiescily. Z drugiej strony nasi widzowie maja bezposredi dostep do rynku swiatowego juz nie tylko przez satelite, bo mozna wsiasc w pociag i pojechac do Berlina na koncert. Stad muzycy przezywaja okres pewnej adaptacji do warunkow rynkowych. Musza zrobic produkt sprzedajacy sie i maja z tym klopot. Do tego generalnie w swiatowym rynku nie pojawilo sie nic nowego od ladnych paru lat. Wszyscy czekaja na jakis nowy, silny kierunek artystyczny. No rap jest ym kierunkiem, ale to juz wlasciwie nie jest rock.

Czy ilosc zespolow, ktore nadeslaly kasety laczy sie z dobra jakoscia?

Na pewno tak. Jakosc warsztatowa tych zespolow jest nieporownywalnie lepsza niz 5 lat temu. Do tej pory wystarczylo, ze zespol dobrze gral warsztatowo i juz byl przyjety do Jarocina. W tej chwili z tych 350-ciu kaset dobrze grajacych zespolow mamy grubo ponad setke. Z drugiej strony ja pamietam, ze byly takie lata, gdzie zdazaly sie zespoly gotowe do eksploatacji komercyjnej, ale ja nie uslyszalem - byc moze jest to kwestia wieku - zespolu, w ktorym bym sie smiertelnie zakochal.

Czyli zadnej rewelacji?

Ja nie wiem. To juz oceni publicznosc. Ja mam zbyt chlodne spojrzenie, zbyt duzo slyszalem.

Czy uwazasz, ze taka forma festiwalu jak teraz jest dobra?

Nie, nie, nie. Uwazam, ze ten festiwal musi sie od przyszlego roku bardzo istotnie zmienic w jednej dziedzinie; musi byc w konkursie mniej wiecej 14 zespolow z zagranicy, mlodych, poczatkujacych kapel.

Ale przeciez mowiles to samo w ub r i nic z tego nie wyniknelo...

Tak! Ale w zeszlym roku deficyt festiwalu wyniosl 900 mln zlotych, to w tym roku nie bylismy w pozycji, by proponowac tym zespolom nawet zwrot kosztow podrozy.

A myslisz, ze w przyszlym roku osiagniecie juz taka pozycje?

Bardzo chce i zrobie wszystko, co bedzie w mojej mocy, zeby to sie udalo.

W ubieglym roku ba festiwalu byl przedstawiciel YAMAHY i wydawalo sie, ze festiwal mial szanse stac sie najwiekszym rockowym nie tylko w Polsce, ale w calej Europie srodkowo-wschodniej. Czy cos wyniknelo z tej wizyty?

Inaczej: ja jestem przeciwko sprzedawaniu tego festiwalu. Jestem przeciwny temu, zeby np Yamaha lub jakakolwiek inna firma przejela ten festiwal, poniewaz oni beda - brutalnie mowiac - robili swoje interesy na tej imprezie. Ja chcialbym bardzo przeksztalcic ten festiwal na miedzynarodowy, ale robiony przez nas. Ba swiecie zawsze duze festiwale sponsoruja wladze danego okregu lub miasta. Na te impreze powinny dawac pieniadze: miasto, wojewodztwo, Warszawa. Nasze pieniadze - to jest dzialalnosc kulturalna.

Z tego wynika, ze ten festiwal jest Twoja impreza, Ty jestes jego ojcem i nikomu nie oddasz "Jarocina"?

Nie, nie, nie, nie. Ja uwazam, ze... Oczywiscie jestem ojcem tego festiwalu i historia - mimo mojej megalomanii - wykazuje, ze zbyt duzej watpliwosci co do tego nie ma. Ja mam wizje rozwoju tego festiwalu, np rozmawiamy o jesiennej transmisji satelitarnej z duzego koncertu rockowego, zeby to sie stalo elementem skladowym sieci swiatowej. Ale miejmy tez troche skromnosci. To na razie jest festiwal lokalny i my musimy zrobic z niego towar.

To w takim razie jak dlugo jeszcze zamierzasz robic ten festiwal?

Formalnie mam umowe na 10 lat, praktycznie rownie dobrze to moze byc ostatni rok. A moze bede robil "Jarocin" przez 20 lat. Nie wiem, to jest elastyczna materia. Bede robil tak dlugo, dopoki bedzie mi to sprawialo wiecej przyjemnosci niz bolu.

Na zakonczenie powiedz, jak Ty oceniasz miasto Jarocin i jego mieszkancow.

Tak naprawde mam niewielki styk z przecietnymi mieszkancami. Moge ich tylko obserwowac i widze, ze wiekszosc sie przyzwyczaila do tej imprezy. Pozytywnym przykladem tego jest dla mnie fakt, ze na polu namiotowym mieszka 1/3 widzow. Reszta rozbija swoje namioty u mieszkancow Jarocina, czego na poczatku w ogole nie bylo. Widze istotna roznice w podejsciu wladz miasta; rozmowy przestalu byc polityczne, a staly sie komercyjne, rzeczowe. Jeszcze, uwazam, swiadomosc radnych miasta w stosunku do festiwalu jest mala. Radni do konca nie zdaja sobie sprawy, czym jest ta impreza dla miasta. Uswiadomiliby to sobie dopiero w momencie, gdyby jej nie bylo. A jesli festiwal sie raz nie odbedzie, to juz nigdy go nie bedzie. Samo miasto zmienilo sie niebywale. Jedyne, czego nie moge wybaczyc przy tych wszystkich zmianach to to, ze zostal zlikwidowany bar mleczny na rynku, gdzie byly genialne bulki z serem i kakao, czym sie zywilem przez 10 lat. Strasznie mi tego brakuje i nawet najlepsza pizza nie jest w stanie mi tego zastapic. Miasto, pamietam, iles lat temu bylo zapyziala dziura. W tej chwili stopien cywilizacji jest zdecydowanie lepszy, jest kolorowy czysty rynek, ktory wyglada normalnie, drogi sa asfaltowe i jeszcze jak ten strumyk, co plynie do stawu przestanie byc gownem, a satnie sie normalna woda, to bedzie calkiem fajnie.

.
. .

Strona zrobiona przez W_MatNi+W_SiECi

.