FESTIWAL MUZYKOW ROCKOWYCH

JAROCIN 87

JAROCIN 87

Wojciech Waglewski (VOO VOO)  - Jarocin 87 - fot J. Radziewicz/NS
Wojciech Waglewski (VOO VOO) - Jarocin 87 - fot J. Radziewicz NS/87/10 Okladka

Aurora  - Jarocin 87 - fot J. Radziewicz/NS
Aurora - Jarocin 87 - fot J. Radziewicz NS/87/10

.

Autor: Jan SKARADZINSKI, NON STOP, Nr 10 (181), Rok XVI. PAZDZIERNIK 1987

FESTIWAL ROCKOWY - JAROCIN 87
ROCK AROUND THE CLOCK

***

Rock od switu az po zmrok... Naprawde nic nie oszukuje. Dla pilnych obserwatorow festiwalu swit nastawal bowiem o 10 rano w amfiteatrze, a zmrok przypadal na druga, trzecia w nocy na stadionie (ostatniego dnia zmrok rockowy zlal sie nawet ze switem autentycznym, gdyz zaczynalo dniec tuz po finalowym bisie Dzemu). Czasem godzina, czasem pol godziny przerwy miedzy koncertami w malym amfiteatrze i na duzym stadionie Victorii.

Pora na ogarniecie tego co bylo; pora na zastanowienie nad tym, co bedzie. Pora na wybor. Obserwowanie Jarocina 87 przypomina bowiem wizyte na duzym turnieju tenizowym. Graja nie tylko na malej i duzej scenie. Funkcjonuje amfiteatrowa scena eksperymentalna (Jozef Skrzek i Bezdomne Psy, Scieranscy z Surzynem, Pick-Up z Riedlem), mamy Moskwe i Sztywny Pal Azji w miejscowych fabrykach, mamy amatorskie kapele na polu namiotowym, mamy hinduskie dzwieki orsodka Bhakti Yogi, mamy Holendrow z No Lonner Music przed kosciolem... Do tego wzruszajaca msza za zmarlych muzykow rockowych. Szkoda, ze nie mozna byc wszedzie. Trudno zasnac po dniu pelnym muzyki. Za glosno huczy w glowie.

*

Wlasnie konczyl sie recital Kryterium. Histeryczny falset z widowni: “Dlaczego nie ma Kaprysu Fryzjera i Szorstkich Bananow?! Ja na nich glosuje, bo maja ladne nazwy.”

*

Organizacja tegorocznego festiwalu zajeli sie nowi ludzie, co nie moglo zostac bez wplywu na jego formule. Material z nadeslanych kaset ocenila kilkunastoosobowa komisja, uznani muzycy rekomendowali swoich mlodych ulubiencow, scene alternatywna zastapiono eksperymentalna scena “Dziwne Rzeczy”. Grupy amatorskie skierowano do amfiteatru, a kolejnosc wystepow byla losowana. Dopiero laureaci i zespoly zaproszone przez Rade Artystyczna pojawily sie wsrod uznanych slaw podczas finalowego koncertu na glownej arenie. Owa koncepcje broniono tym, iz mlodzi muzycy cwicza na codzien w kameralnych warunkach i stadion moze ich “spalic”. Nie byli zadowoleni ani debiutanci, ani widzowie.

W przyszlosci ma wiec byc inaczej. Natomiast znacznie wiecej cieplych zdan skomentowalo pomysl gatunkowego mishmashu. Zgoda, czasem demoluje to budowany wczesniej nastroj, ale ludzie odpowiedzialni za kulture mlodego pokolenia musza liwidowac kostyczne uprzedzenia. Tak trzymac! Nie patrzmy na gatunek, patrzmy na muzyke!! Zreszta tym administracyjnym pociagnieciem wydatnie ograniczono “role i znaczenie” nudy, ktora zagrazala zwlaszcza podczas popisow mlodych a gniewnych.

*

Przerwa w wystepie Dekiela. Glos z widowni: “Dam wam stowe, ale idzcie juz sobie” (Od Jarocin-Festiwal: Numer Non Stopu kosztowal w Pazdzierniku 1987 30 zlotych).

*

Przez amfiteatr przewinelo sie ponad 50 orkiestr. To duzo, moze nawet za duzo. Czasem wrecz trudno bylo wytrzymac popisy kandydatow na gwiazdy. Zle naglosnienie, ciagle narzekania muzykow na odsluch, nie zawsze nastrojone gitary, do tego drugiego dnia mniej wiecej co pol godziny pietnastomiunutowy deszcz. Zimno, takze e “odbiorczym” tego slowa znaczeniu. Uff, nareszcie koniec. Mozna sie nad tym i owym zastanowic.

***

1. Turniej mlodych talentow nie objawil zespolow, na ktore warto postawic niczym na pewniaka w lidze angielskiej. Brakuje najwazniejszego - indywisdualnosci, iskry, osobowosci... Trudno przypuszczac, by przez rok mial miejsce jakis gwaltowny pomor artystycznej potencji... Moze wiec nie wszytskie grupy, ktore maja cos ciekawego do powiedzenia (vide Gardenia), zechcialy zaatakowac Jarocin? Nie wiem, ale to brzmi prawdopodobnie.

Oczywiscie obok formacji slabiutkich (Alioth, Loss Arhia, Poziom 600 z dwoma muzykami z “czarnorynkowych” (Od Jarocin-Festiwal: “Czarny Rynek” byl sporawym przebojem okolo 82-83 roku) czasow. Dekiel, Zolo-Du, Atest - w tym ostatnim wypadku cieszy tylko to, ze mlodzi nie zapominaja o stylu art rock) i przecietnych byly takie, ktore mozna poglaskac. Mysle przede wszystkim o Wance Wstance (rajcowny frontman o pseudonimie Bufet, ukrainskie piosenki ludowe, sporo wulgaryzmow, zapowiedzi typu “To jest nasze Live AIDS” i, “A teraz pogo w rytmie bluesa”, slowem - humor, humor i jeszcze raz humor, ale plyciutenko artystycznie, Aurorze (cos w rodzaju rzeszowskiego all stars, bowiem wystepuja tu byli muzycy Restrykcji, RSC, Miliona Bulgarow, Noah-Noah i 1984, muzyka miedzy Killing Joke i... Milionem Bulgarow, zaczeli od sygnalowki DTV, ostre teksty), Stan Zvezdzie (teraz graja psychobilly, wokalista moze stac sie estradowa osobowoscia), Sex Bombie (to juz nie punk, jeno rock’n’roll, z ogromnym aplauzem odebrano “Wode”, z mniejszym - “Dziewczyny kochajcie lysych”) i Defekcie Mozgu (jakby punk’n’roll, zaczeli koszmarnie, lecz pozniej bylo znacznie lepiej), a w dalszej kolejnosci o Dekrecie (punk, ale na przyzwoitym poziomie do sluchania), Chlopcach z Placu Broni (cos w rodzaju Czerwonych Gitar drugiej polowy lat 80), w skladzie Kisinski ze Sztywnego Pala; zreszta na obu scenach czesto dochodzilo do roznych pozyczek personalnych), Tehasie (gitara!), Rayi (dawniej Fort BS, artysci ubrani w drelichy graja - cytuje - “prawdziw muzyke, prawdziwych robotnikow”) i Kolaborantach (ich wystep otworzyla i zamknela “autoantyreklama” z tasmy; bas gluszyl wszystko; ma byc wesolo i jest, ale nie zawsze). Powtarzam: nie sa to jednak talenty na miare zeszlorocznych odkryc w postaci Sztywnego Pala Azji, Kobranocki i R.A.P..

Glowna nagrode Jarocina 87 zdobyl nowofalowy Detonator BN, a ja nie potrafie zrozumiec, dlaczego tak sie stalo. Detonator miescil sie co najwyzej “w gornej strefie stanow srednich”. Jak sie wydaje publicznosci przypadla do gustu piosenka o Armii Czerwonej i... panienka z obojem.

Jeszcze slow kilka o grupach Alter Ego i Bazys Blues. Ciekawe to przypadki! W programie Alter Ego zaraz po fragmentach urzekajacych kompozytorskim zmyslem pojawily sie... amatorszczyzna i “smedzenie”. Z kolei Bazys - marna ekipa, ale z dodatkami na “wyjscie na ludzi”. Czekam na efekty.

2. Za genneralna tendencje mozna poczytac zastepowanie muzyki wyszukanej fromami znacznie prostszymi. Publicznosc preferuje malo skomplikowane okolice rock’n’rolla i na taka muzyke glosuje. Konsekwencje mamy w wesolkowatcych tekstach. De Vodka, Defekt Mozgu, Wanka Wstanka, Dodna, a takze Pancerne Rowery (nie mowiac juz o Beer Band) na “babelkach” wrecz opieraja swoj image... Czesto w uzyciu sa brzydkie wyrazy... Czy naprawde o to chodzi?

3. Gatunkowe proporcje - kleska “dolujacych”, prawie nienawisc do ballad, troche za malo reggae, coraz mniej punku, duzo miernego bluesa i sredniego metalu. Wydaje sie, ze mlodych metalowcow interesuje tylko sztafaz w postaci ciuszkow, wlosow, “head banging” i satanizmow. Nie chca sobie uswiadomic, ze jest tu miejsce na technike, wykonawcza kulture, wyobraznie i - nawet! - swoista oryginalnosc. Z jednej strony przedstawiciele HM graja “ortodoksyjnie” (np Wilczy Pajak, ktory skumulowal glosy publicznosci zorientowanej na metal, bedac rzeczywiscie wybijajaca sie orkiestra z najciezszego gatunku), z drugiej - udaja sie w strone szeroko pojetych okolic Bon Jovi (“Stonka” Taurusa) ma wszelkie zadatki na duzy przeboj).

4. Nieco zmienila sie geografia mlodej muzyki. Dala sie zauwazyc spora ilosc grup pochodzacych z pln-zach Polski. Szkoda, ze zabraklo przedstawicieli Trojmiasta. 12 miesiecy to czas wystarczajacy, zeby poprawic warsztat...

5. Najmocniejszymi punktami repertuaru wielu orkiestr sa standardy i melodie znane powszechnie. Ich wykonanie to atrakcyjna dla sluchacza inicjatywa, jednak czasem maskowanie wlasnego ograniczenia tworczego. I tak np ptzyjemny Dinx Band oparl swoj program na “Blue Suede Shoes”, “Heartbreak Hotel”, “Tutti Frutti” i “See You Later Aligator”, Spider przedstawil “Przygode bez milosci”, Stan Zvezda - “Glorie”, Anastazja - “Jak sie masz kochanie”, Detonator BN “Ach spij kochanie”, Defekt Mozgu - “My ze spalonych wsi”, a Dekiel - “Summertime” zapowiedziane jako “Letnije wremia”. Wanka Wstanka wykorzystala temat “El Condor Passa”, Sex Bomba - motywy “Podmoskiewskich wieczorow” i “Brother Louie”. Z podobnym procederem spotkalismy sie takze u “profi”. Oto przyklady: T. Love zaserwowalo “Have You Ever Seen The Rain”, Voo Voo przypomnialo “Riders On The Storm”, Pancerne Rowery tekst “Nikt nam nie wezmie mlodosci” (Czerwone Gitary) opatrzyly muzyka z okolic Hendrixa, a Kobranocka przedstawila antysatanistyczna wersje “Sympathy For The Devil”.

*

***

Do wystepu szykuje sie Voo Doo, kolejna kapela heavy metalowa. Z widowni: “Bedzie o Belzebubie, czy Lucyferze?”. “Zrobicie sobie festiwal na Lysej Gorze”.

*

Jarocin 87 kojarzyc sie bedzie przede wszystkim z koncertami na duzej scenie. Naglosnienie profesjonalne; prawie bardzo dobra - generalnie rzecz ujmujac - muzyka. Nie zasypiali faceci od swiatel, dymow i petard (HM). No i noc...

Zacznijmy jednak od tych “podmiotow wykonawczych”, ktore rozczarowaly. Symptomatycznie, ze dotyczy to glownie odkryc z zeszlego roku, a przeciez dzisiaj trzeba im wyzej niz wtedy zawiesic poprzeczke. Jest jeszcze stanowczo zbyt wczesnie, by lokowac Acapulco w poblizu gwiazd naszego rocka. Wprawdzie grupa poprawila warsztat, ale gdzies zatracila spontanicznosc. Blado wypadl Sztywny Pal Azji (za malo “klawiszy”; tylko przy “Naszym regaae” stanely jak zywe wspomnienia sprzed 12 miesiecy), ale wyraznie nie posluzyla mu nieplanowana funkcja “otwieracza” finalowego koncertu. Cos zlego dzieje sie z Kobranocka... Ludziom z Torunia (z nowym perkusista - Piotrem Wysockim) nie udalo sie trafiz do widzow nowymi numerami; stare kawalki tylko nieznacznie podgrzaly atmosfere. Zle spisal sie Ziemowit Kosmowski (koszmarna wersja “anny”, zgrabne “Pstro”, kiksy towarzyszacych mu instrumentalistow), rozczarowal Kat. Katowiczanie (basista grupy jest teraz Krzysztof stagman) do repertuaru wprowadzili kilka nieco spokojniejszych utworow, ale byli zupelnie bez formy, a ich program ciagnal sie jak spaghetti.

Teraz “sredi”. Mozna tu zakwalifikowac coraz lepsze repertuarowo Turbo i dynamiczniejsze niz przed rokiem 1984. Trzeba tu wpisac Milion Bulgarow. Zespol wystapil z nowym gitarzysta (Dariusz Kulda, witamy) i coraz pelniej wykorzystuje swa “diabelska maszynke”. Daje ona nie tylko rytm, ale i inee, celowo znieksztalcone efekty dzwiekowe. Klopot jednak z tekstami... Czasem wydaje sie, ze wokalista uzywa slow, jakie mu tylko slina na jezyk przyniesie. Troche rozwinely sie Roze Europy (juz bez chorku-baleciku); wiecej spodziewano sie po Fotonessie, ale grupa ta musi sie jeszcze “ograc”. Kolejny sklad Daabu wprawil publicznosc w euforie, lecz wiele osob (dzien dobry!) teskni do czasow Strojnowskiego... Pancerne Rowery dokonaly malej apoteozy “czadu” i zmagaly sie z ustawieniem glosnosci wokalu; wszystkie swe wady i zalety potwierdzila Moskwa. Kult zwykl dawac koncerty albo bardzo dobre (rzadko), albo nie do przyjecia (czesciej). Ten jarocinski byl... prawie dobry. Szkoda, ze zabraklo przebojow (czasem mozna bylo sie czuc jak na imprezie sportowej, bo publika skanowala “Pols-ska”, “Pols-ska”). No i T. Love. Muzycznie - moze poza “Heve You Ever...” - oczywiscie bez rewelacji, ale ile Munkowa trzodka dostarczyla widzom radosci, to wiedza tylko bramkarze, ktorzy wiele potu wylali przy wzmacnianiu ochronnych barierek ustepujacych pod naporem tlumu!

Jarocin 87 wygrali weterani i... jazzmeni, choc i kilka mlodych kapel pokazalo, na czym polega prawdziwe granie.
Dezerter przybyl bez Skanadal, ale wypadl doskonale, choc jego czlonkowie przybierali pozy swoistych mediow, badz fiozofow czterech akordow. Dwa razy brylowal Brylewski. Podczas ciut za dlugiego pokazu Izraela z tylu sceny w koleczku “gibali” sie Niemen, Skolias, Piekarczyk, Kawalec i Riedel (przykro mi - nie wiem na czym polega robienie zdjec, a z tego bylaby najlepsza fotka w historii Foto Balangi (Jarocin-festiwal: FBprezentowala wesole zdjecia rockowe w NS) ). Podczas pokazu Armii nie “gibal sie” nikt. Wszyscy zauroczeni sluchali ciezkiej muzyki tej grupy. Mamy w kraju zespol naprawde europejskiej klasy. Dobrze, ze Armia zaczela powaznie nagrywac. Moze zmieni sie cos w jej statusie? Oby. Young Power, Pick-Up i Tie Break euforii wsrod widzow wprawdzie nie wywolali (bisy byly cokolwiek wymuszone przez wdziecznie spisujacych sie konferansjerow - Piotrow Metza i Majewskiego), ale zaimponowali wspaniala, uczciwa muzyka. Coz, warsztatowa odleglosc miedzy jazzem i rockiem nadal jest spora. Do legendy przejdzie zwlaszcza popis Young Power. Wulkaniczna energia, niesamowity feeling, a do tego duza dyscyplina i rewelacyjne zgranie. Z jednej strony sekcja blach i wibrafon, z drugiej - odlotowy Skolias i rockowa gitara Urnego. No i walor historyczny! To wlasnie Young Power przetarlo jazzowi droge do swiatyni rocka. Walor historyczny niosl ze soba takze show Czeslawa Niemena. Na jego wystep szykowali sie i dorosli mieszkancy Jarocina, dziekujac przychylnosci losu za to, ze maja znajomych bramkarzy, Niemen - jak na niego przystalo - w nielatwym, elektronicznym, (ale ekspresyjnym) repertuarze i doskonalej dyspozycji glowsowej. Potem oklaski, nowe wersje tematow “Dziwny jest ten swiat” i “Plonaca stodola” na bis oraz... lecace na scene wiazanki kwiatow. “Krol Czeslaw I” z cala swiadomoscia podjal ryzyko konfrontacji z mloda publicznoscia i wygral. Wygral tez blues ze swoimi pochodnymi. Dzem (z Koreckim) opral program na materiale z “Zemsty nietoperzy” (blad!), ale bisowal wielokrotnie. Gdy obsluga wylaczyla wszystkie “paczki”, ludzie obrzucili ja niezupelnie eleganckimi epitetami. Riedel tym razem w stroju indianskim (ale bez pior), Berger tym razem slyszalny... Jarocinska wersja utworu “Blues Alabama” godna byla wszystkich magnetofonow swiata. Dzemowi instrumentalisci towarzyszli tez Tadeuszowi Nalepie. Nie sa to wirtuozi, tylko fachmani co sie zowie, dlatego “polski Mayall” nareszcie ma z kim grac (wczesniejsze towarzystwo Kowalewskiego, Nowaka i Szlagowskiego uwazam za nieporozumienie). I zagral tak, ze ludzie otwierali geby z wrazenia. Gdybyz jeszce poprawil intonacje i dykcje... Rewelacyjnie wypadla Recydywa Blues Band, choc zlozonego wypadkiem Mrozka zastepowal Krzysztof Mandziara. Na termometrze about 5 (brrr), na scenie i widowni - blisko wrzenia (uff). Recydywo - TAAK trzymac!

Osobny rozdzial to koncert Voo Voo. Waglewski i jego muzycy swobodni, ale skupieni. Taka tez ich sztuka. Czasem agresywna, czesciej refleksyjna, ale zawsze przemyslana. Czerpiaca z tradycji, ale nowoczesna i oryginalna. Wykorzystujaca pierwiastki egzotyczne, ale slowianska. Zawierajaca fragmenty autonomiczne, ale stanowiaca zamknieta calosc. Voo Voo byl najlepsze - tu nie ma zadnych watpliwosci. Nie ma tez watpliwosci, ze to teraz polska grupa nr 1.
Jarocin 87 dowiodl, ze duza odleglosc dzieli grupy amatorskie od uznanych juz slaw naszego rocka. Czy to dobrze, czy zle? Chyba nie najlepiej.

*

Swit blisko, konczy sie koncert Dzemu. Z widowni: “Rysiu, spiewaj dalej. I tak nie bedziesz mial co robic do trzynastej (Od Jarocin-Festiwal: Sklepy monopolowe byly otwierane kiedys o 13.00. Ustawa o wychowaniu w trzezwosci).

***

Kolejny festiwal w Jarocinie odbyl sie, bo odbyc sie musial. Wielkopolskie swieto rocka to impreza, bez ktorej trudno sobie te muzyke wyobrazic. Czekaja na nia fani i tubylcy, czekaja muzycy i dziennikarze. I umawiaja sie za rok.

*

Komunikat ze sceny: “Jacek Makowiecki zgubil kartke z napisem “No Future”. Znalazce prosimy o prrzybycie w poblize wozu strazackiego.”

*

Oblicza sie, ze w tym roku do Jarocina przyjechalo ok 14 tys osob, choc sprzedano tylko 9849 karnetow i 1101 biletow jednorazowych, co wobec kosztow organizacyjnych w wysokosci mniej wiecej 20 mln zlotych pozwolilo bilans wyprowadzic na zero. Nagrode publicznosci w postaci 200 tys zlotych (fundator - Czeslaw Robakowski, Nacz Miasta i Gminy) zdobyla grupa Detonator BN, na ktora glosowalo 1078 osob (w sumie oddano zaledwie 7713 glosow, mimo ze wlasciciele karneetow mogli glosowac na jedna grupe kazdego z trzech dni konkursu).

Dalsze miejsca zajeli Wanka Wstanka (854), Wilczy Pajak (441), Stan Zvezda (430). Nagrody w postaci wzmacniacza zdobyli Stan Zvezda (fundator - Magazyn Muzyczny - Jazz; uzasadnienie zawiera specjalne wskazanie na lidera grupy) i Wilczy Pajak (fundatorzy - miesiecznik Moj Swiat i producent sprzetu Adam Laboga). Polskie Nagrania, Poljazz, Tonpress, Wifon oraz Dom Handlowo-Uslugowy DUH do chwili oddania niniejszego tekstu do druku o swoich wybrancach nie poinformowaly. Rada Artystyczna oprocz laureatow publicznosci do koncertu finalowego zaprosila Chlopcow z Placu Broni, Kolaborantow, Aurore.

Jan SKARADZINSKI

PS
Specjalna nagrode NS dla najlepszego instrumentalisty festiwalu - komplet strun otrzymuje gitzrzysta grupy Tehas Pawel Szymanek. Gratulujemy! Prosimy o skontaktowanie sie z NS.

.
. .

Strona zrobiona przez W_MatNi+W_SiECi

.