FESTIWAL MUZYKOW ROCKOWYCH

JAROCIN 87

JAROCIN 87

mm8710

Dzieki: Mateusz "Garfild" Mlochowski

.

Autor : Adam Halber, Magazyn Muzyczny 10/1987

Jarocin 1987

Nawet nie musielismy zbyt dlugo dostrajac samochodowego radioodbiornika, aby uslyszec czysty i wyrazny glos mowiacy:... to nie "jedynka"... to nie "trojka"... to Rozglosnia Harcerska w Jarocinie. Bylismy kilkanascie kilometrow od trawiastego placyku, na ktorym otoczony samochodami ste-czal kilkunastometrowy maszt. W tym otoczeniu mialem spedzic piec jarocinskich nocy.

Inauguracja programu nastapila w poludnie dnia poprzedzajacego festi-wal Cztery dwojki dziennikarzy mialy pelnic szesciogodzinne dyzury, ale chec natychmiastowego spotkania ze sluchaczami sprawila, ze przez pier-wsze godziny nikt nie przestrzegal harmonogramu. Najszybciej poczul sie "w siodle" Walter. Jest luz, ludzie chetnie dzwonia do "swojego" jarocinskiego radia. Na razie prawie nie mowi sie o muzyce. Trwa przypomina-nie sie, wzajemne rozpoznawania. Wattar - przez wiele lat dyrektor festiwalu, ma tu wielu znajomych, stad on jako nasza forpoczta realizuje pierwszy czek kredytu zaufania, jakie ma tu od trzech lat przyjezdzajace radio.

Kto przez ten czas zawarl blizsza znajomosc, nie ogranicza sie do tele-fonu, sklada wizyte. Jednym z pier-wszych jest miejscowy komendant milicji. On wie najlepiej jak bardzo moze mu sie przydac radio w oglaszaniu pilnych komunikatow, w od-szukiwaniu osob, ktore wzywane sa do domu, czy do pracy. Zreszta to is-totnie jedne z pierwszych komunikatow. Ktos kto spedza urlop w okolicy Jarocina proszony jest o kontakt z za-kladem pracy, ktos inny zagubil identy-fikator umozliwiajacy wejscie na festi-walowe imprezy. Dwa tysiace - duza strata.

Zbliza sie polnoc. Mieszkancy mia-sta klada sie spac, jeszcze tytko telefony od osob, ktore pracuja. Na czym polega praca brygady utrzymania ruchu? Czy aby sluchajac tej piosenki nie wyprodukujecie mniej papy? Nie? To znaczy ile? Ale na pobliskiej plycie boiska trwa montowanie aparatury, plona reflektory, ludziom mimo chlo-du wcale nie jest zimno. Wlasnie - chlod. Tej pierwszej jarocinskiej nocy jest zaledwie 7 C. Ci, ktorym pilno bylo do polskiego Woodstocku, roz-lozeni na ziemi spia skuleni w spiwo-rach. W naszym mikroskopijnym stu-diu okrywamy sie kocami, wlaczamy elektryczny grzejnik. Szesc godzin nocy to cholernie duzo czasu. Co grac? l dla kogo? Umawiamy sie, ze dla jarocinian. Plynie wiec zupelnie nie rockowa muzyka. Ray Charies, troche country. Mimo doskwierajacego zimna warto jednak na chwilke wyjsc z cieplutkiej "dziupli".
Nad nami wspaniale rozgwiezdzone niebo. Zwiastun dobrej pogody na jutro, ale takze sprzymierzeniec radiowcow. W taka noc jest najlepsza propagacja, to znaczy niezaklocane fale rozchodza sie najdalej. Na potwierdzenie nie mu- simy dlugo czekac. Mamy telefon z Olesnicy, to prawie 200 kilometrow od Jarocina.

Dluga jest ta pierwsza noc. O czwartej przychodzi zmeczenie. Nikt nie dzwoni, coraz wieksze kawalki muzyki ida bez zapowiedzi. Wreszcie o piatej, gdy na dworze juz jasno przychodzi nasz zmiennik Adam Grzegorczyk. Na przebudzenie przynosi stary przeboj Ritchie Valensa La Bamba, ale w bombowym wyko- naniu grupy Los Lobos. Poludniowe rytmy odswiezala jak napar z miety. l juz wiemy, ze pierwsza noc za nami.

2.

Nie dojechal Tomek. Jego role po polowie dziela Jacek Demkiewicz i Adam Grzegorczyk, teraz beda odpo-wiedzialni za muzyke przez dziewiec godzin dziennie. Mnie oszczedzono, przeciez i tak mam najgorsza "psia wachte" od dwudziestej czwartej do szostej rano. Poczatek przyjemny. Kilkadziesiat metrow od nas estrada tetni muzyka. Co chwila ktos wpada z komunikatem "z trasy". Udaje mi sie wyrwac i obej-rzec kawalek koncertu. Te czesc audycji przeznaczamy dla mieszkancow zasypiajacego Jaroci-na. To prawda, ze zyja oni festiwalem

- Czy to tylko plotka, ze nie dojedzie Czeslaw Niemen?

Nic o tym nie wiemy, obiecujemy sprawdzic u organizatorow i natychmiast podac komunikat. Wystep Niemena to najbardziej ryzykowny punkt festiwalowego programu. Przeciez dla dzisiejszych malolatow Niemen, to jak dla nas dwadziescia pare lat temu Fogg. Czy wtedy w Hali Gwardi, podczas wystepow Klanu, Blackoutu i innych chcielibysmy sluchac Fogga?

Ale Niemen to wielka atrakcja dla niegdysiejszych malolatow. Dzwonia, dopytuja sie, prosza o piosenki. Do-rosly Jarocin czeka na Niemena.

- Organizatorom nic nie wiadomo o odwolaniu wystepow Niemena. Ale nas trawi niepokoj o przyjecie Czeslawa w Jarocinie. Usilujemy sprowokowac dyskusje. Koncert sie skonczyl, na polu namiotowym w se-tkach radioodbiornikow slychac nasz program.

- Bardzo sie ciesze na przyjazd Niemena. To dobrze, ze mozna kupic bilet tylko na jago koncert, pozostale koncerty w ogole mnie nie interesuja. Ide z synem, niech pozna idola moich mlodych lat.

To starsi, a mlodzi:

- Gdzie on sie pcha?
- Cenie muzyke Niemena, ale Jarocin to nie miejsce dla niego, niech jedzie na festiwal dinozaurow.

W kazdej Jednak wypowiedzi slychac ciekawosc Niemena. Ciekawosc podsycona niebywalym sukcesem Nalepy. "Tata" w towarzystwie Dzemu dal odjazdowy koncert. Byly bisy, owacje, wspolne spiewanie. Radio wrasta w Jarocin. Jeden z najprzyjemniejszych telefonow tej nocy telefonow, zaproszenie ze spolemowskiej ciastkarni.

3.

Dzis w nocy pracuje z Adasiem Grzegorczykiem. Szef zegnajac sie z nami przykazal:
- Ładnie grajcie chlopaki, bo bedzie was sluchal minister.

Wlasnie - minister. Odwiedzil nas po poludniu minister do spraw mlodziezy Aleksander Kwasniewski - Jedyny minister, do ktorego mozesz mowic po imieniu (niezle haslo wyborcze - zreszta moje). Adas gra najnowszy longplay Erasure, a ja slucham tasmy z rozmowami ministra.

-Czy ministerstwo cos zrobilo, aby poprawic warunki socjalne przyjezdzajacych do Jarocina, moze dofinansowalo wyzywienie, albo pole namiotowe?

- Czy minister ma wplyw na to co sie dzieje na festiwalu?

- Czy jako osoba prywatna Olek Kwasniewski przyjechalby do Jarocina na festiwal?

I odpowiedzi, bezposrednie, rzeczowe, ze gdyby zaczac dofinansowywac, to przy rosnacych co roku kosztach dofinansowanie wynosiloby coraz wiecej milionow i gdyby kiedys tych pieniedzy zabraklo, to festiwal by sie "skonczyl", bo koszty uczestnictwa wzroslyby znacznie, ale za to zalatwiono najtansza mozliwa gastronomie i szesc koncertow jest za darmo.
- ze rozmawial z organizatorami, ale nie wplywal na ksztalt artystyczny festiwalu, raczej walczyl o to, by festiwal w ogole sie odbyl,
- ze byl tu juz raz jako redaktor Kwasniewski, a jako Olek przyjechalby chetnie, bo Jarocin to niepowtarzalne zjawisko o specyficznym klimacie, tetniaca nie tylko muzyka mlodziezowa, ale i mlodoscia.

Byly tez pytania z serii "trudnych":
- Czy festiwal jest sztucznym tworem majacym zrekompensowac mlodym niepowodzenia w innych dziedzinach; sporcie, ekonomii?
- Co sadzisz o cenzurze?

I kolejne odpowiedzi, ze sprawy cenzury reguluja odpowiednie przepisy, ze zgadza sie iz mlodziez czuje sie zawiedziona brakiem perspektyw i trudnymi warunkami zycia, ale festiwal wyplywa z autentycznej potrzeby i z cala pewnoscia gdybysmy odnosili sukcesy w sporcie i ekonomii, to festiwal takze by sie odbywal.
Tak sobie sluchalam przez sluchawki tych rozmow, gdy wkolo jeszcze rozlegaly sie dzwieki muzyki, bowiem koncert mocno sie przedluzal i myslalem, ze ta wizyta dobrze rokuje festiwalowi.

Gdy pustoszeje stadion, a zimna noc ustepuje miejsca rzeskiemu porankowi, przychodzi do nas pan Olek. Jest szefem ochrony stadionu i jeden z tych zadziwiajacych ludzi w milicyjnym mundurze, ktory ze znawstwem opowiada o muzyce i muzykach, ktory wie co to pogo i ktora "regalowa" kapela zrobila postepy przez ostatnie lata. Rozmawiamy o zadymie na rynku, kiedy to podobno panki pobily skina i o pijanym porzadkowym, zwolnionym natychmiast z pracy i postawionym przed kolegium. To czlowiek zyczliwy festiwalowi i tym ludziom, ktorzy - co stwierdza autorytatywnie i mocno podkresla - zachowuja sie spokojniej niz czesc stalych mieszkancow miasta.

- Pomyslcie - mowi - podczas festiwalu w Jarocinie jest dwa razy tyle ludzi co zwykle, powinno byc wiec dwa razy tyle wykroczen, awantur, bijatyk, kradziezy. A nie jest.
- Czy gdyby festiwal odbywal sie nie w Jarocinie, puscilby swoja corke lub syna?
- Puscilby.
Lubie Olkow.

4.

Czwarta noc. Na stadionie wszyscy z niecierpliwoscia czekaja na wystep Niemena, my mamy swoich stalych sluchaczy przy radioodbiornikach. Wiemy juz, ze pracuja na kolei, w szpitalu, w ciastkarni i piekarniach, w portierni tabryki mebli nr 1 i w zakladzie produkujacym materialy izolacyjne zwanym tu po prostu "Papa". Pozdrawiamy Ich na "dzien dobry" i losujemy, ktory z nas pierwszy pojdzie obejrzec wystep Czeslawa.
Idzie Janusz. Ja tylko z mojego stanowiska widze nieprzebrany tlum i mala sylwetke artysty w swietle barwnych reflektorow. Za to dobrze slysze. Rozpoczyna przy aplauzie publicznosci, ktoryms ze swoich nowych utworow, potem znow cos nowego. Rozbudowana faktura, rozlewna metafizyka, wspaniale brzmienie glosu i swietnie wywazone proporcje dzwieku, ale jest pozna noc, doskwiera zimno, ludzie chcieliby uslyszec cos "rozgrzewajacego". Tymczasem plynie kolejna potoczysta piesn. Kiedy zamieniam sie z Januszem przy mikrofonie i ide w strone stadionu, alejka prowadzaca do wyjscia sunie szereg okutanych w koce i cieple kurtki postaci.

- Co, juz do domu?
- Panie, przyszlismy posluchac paru starych piosenek z naszej mlodosci, a tu rozczarowanie.
-To juz nie ten Niemen co kiedys.

Jasne, ze nie ten, ale przeciez nie mozna odmowic mu prawa do artystycznego rozwoju, poszukiwan. Dylemat czy stac sie dinozaurem, czy tez isc z duchem czasu, jak gdyby rozwiazuje sie sam. Gdy po zakonczeniu koncertu czesc fanow domaga sie bisow, artysta decyduje sie na Dziwny jest ten swiat. Jakby iskra przebiegla przez publicznosc. Zawracaja ci, ktorzy kierowali sie ku wyjsciu. A wiec jednak. Jeszcze tylko Plonaca stodola i ... dobranoc! Rozbudzona, rozgrzana publicznosc nie moze uwierzyc. Czeslaw ulatnia sie jak sen.

Ale to jeszcze nie dobranoc. Mimo ze jest po drugiej, w programie wystep zespolu Trubo. Zaczyna sie, jak to u metalowcow, w blysku rac i huku petard. Teraz juz wszyscy poderwani na nogi. Na stadionie mnostwo doroslych wielbicieli Niemena, zostaja z ciekawosci. To wielka szansa dla metalu, pokazac zgredom, ze to nie taka straszna muzyka. Turbo jak by o tym wiedzialo. "Odjezdzaja" brawurowo, a ja widze malolata, jak namawia zmeczonego ojca, by jeszcze chwile zostac. Z powodzeniem.

5.

Dzis czeka nas mnostwo pracy. Po ogloszeniu wynikow chcemy zaprosic laureatow do studia. Gdy o pierwszej podchodze do radiowego stanowiska widze juz grupke mlodych ludzi. Sa jednak dziwnie podnieceni i agresywni. Gdy pytam czy to laureaci, zespol Detonator BN odpowiadaja, ze umowili sie, ale nie maja duzo czasu i jest bardzo pozno, wiec jak nie... Rozumiem ich rozdraznienie, tym bardziej, ze znaczaca finansowa nagroda... zostanie im przeslana poczta. Mimo to, chyba jednak nie bardzo moga udzwignac ciezar sukcesu. W tym stanie zdecydowanie nie nadaja sie do zaprezentowania na antenie.

Andrzej Pawel WojciechowskI, ktory z warszawskiego studia prowadzi "Muzyke Noca" bedzie wiec rozmawial z laureatem nagrody "Magazynu Muzycznego - Jazz" zespolem Stan Zvezda. Chlopcy sa szczesliwi (tu akurat nagroda - wzmacniacz - zostala wreczona podczas finalowego koncertu) i zaskoczeni sukcesem. Potem juz, kiedy rozlaczymy sie z programem ogolnopolskim, beda dlugo opowiadali o sobie i swoich fascynacjach muzycznych, i my jestesmy szczesliwi. Postawilismy na dobrego konia. Przesluchujemy nagrania z koncertu. Mirek Makowski, ktory juz zrobil "serie bolesnych zdjec" naszym laureatom, chwali ich za wlaczenie do programu klasycznego numeru z repertuaru Them, utworu Gloria.

Na stadionie trwa koncert. Tak, jak gwiazda przedwczorajszego spotkania byl Tadeusz Nalepa, wczorajszego Trubo, tak dzis triumfuje Dzem. Bis za bisem, publicznosc spiewa tak dobrze znane przeboje. Znow uspokajamy rodzicow:
- Koncert jeszcze trwa, prosimy sie nie niepokoic. Na stadionie nikt nie zmarznie, nikt nie bedzie glodny. Swietnie zaopatrzona gastronomia serwuje napoje i parowki. Pracuje dzis z Jurkiem Sikora. To on odbiera telefony. O dziwo, wiekszosc rozmowcow chwali festiwal, jego organizacje, nasze radio. Co jakis czas slychac pytanie:
- Czy spotkamy sie w przyszlym roku?

Koncert konczy sie po czwartej, ale do szostej trwac bedzie ostatni, pozegnalny blok Radia Nieprzemakalnych. Tak jak pierwszego dnia, prowadzic go beda wszyscy. Jest tyle do powiedzenia, do przekazania, do podsumowania. O dwunastej w poludnie ostatni raz poplynie w eter:
- To nie "jedynka"... to nie "trojka"...

6.

Tak, to nie "jedynka", nie "trojka" wiec co? To chyba przyszlosc radia. Oto bowiem po raz trzeci uczestniczylismy w eksperymencie, ktory nie mial precedensu. Stworzylismy skromnymi srodkami technicznymi i malym, ale co tu ukrywac dobranym zespolem, swietnie funkcjonujacy, przez wszystkich akceptowany program lokalny o niewielkim zasiegu, ale wielkiej nosnosci. Te opinie, ktore przekazywali nam sluchacze dowodza, ze ten typ radia jest potrzebny dla integracji mikrospoleczenstw, do szybkiej, autorytatywnej i wiarygodnej informacji. Do komunikowania sie ludzi miedzy soba i z wladza terenowa. Totez nieskromnie koncze cytatem z jednej z rozmow:
- Zostancie z nami, jestescie nam potrzebni...

Jarocin-Festiwal.com: ocena tresci artykulu (2/5)

.
. .

Strona zrobiona przez W_MatNi+W_SiECi

.