Autor: Piotr Majewski. Magazyn Muzyczny, pazdziernik 10/1987
JAROCIN 87
Oto refleksje czlowieka, ktory mial obowiazek i przyjemnosc zapowiadac wystepujacych artystow.
SRODA,
5 sierpnia
Koncert rozpoczela grupa Acapulco. Grupa zlozona z jarocinskich muzykow, nic dziwnego,
ze zostala goraco powitana przez publicznosc. Nie tylko to jednak zadecydowalo o
dobrym przyjeciu. Muzycy z Acapulco wystepowali juz wczesniej na jarocinskiej Imprezie
m.in. w 1985 roku, a rok temu (w 1986 r.) znalezli sie nawet w zlotej dziesiatce. l sukcesy te
nie byty wcale przypadkowe. Grupa ma wlasne, charakterystyczne i niepowtarzalne
brzmienie. l jeszcze jedno jest to jedyna nasza awangardowa kapela wykorzystujaca w
swym skladzie m.in. akordeon l klarnet.
Potem pojawili sie mlodzi rzeszowianie z grupy 1984. Nie zabrzmiala wcale gorzej na
jarocinskiej scenie niz w studiu nagraniowym. A to ogromna sztuka! Teraz przyjdzie mi
troche przystopowac, bowiem wystep kolejnej gwiazdy - Kultu, niestety, troszke mnie
rozczarowal. Grupie nie udalo sie stworzyc tak charakterystycznej dla wystepow Kultu takze
pozamuzycznej wiezi z publicznoscia. Koncert byl po prostu nijaki. Dlaczego? Nie
wiadomo.
Nie przepadam za wystepami artystow heavymetalowych, nawet wtedy, gdy sa oni w
najlepszej formie. Prosze mi tego nie miec za zle. Prosze mnie nawet nie przekonywac i
nie "nawracac". Jednak musze stwierdzic, ze grupa Kat, bo ona wlasnie wystapila tego
wieczoru - ma wielu zwolennikow, ktorzy wrecz entuzjastycznie przyjeli jej koncert. Efekty pi
rotechniczne - blyski, wybuchy, dym i ostra, agresywna muzyka porwaly publicznosc, a
mnie troche ogluszyly i przestraszyly. Z ogromna wiec radoscia i nie ukrywam ulga
sluchalem kolejnego wystepu wystepu, ktory wedlug oponentow nowego kierownictwa
jarocinskiego festiwalu mial zakonczyc sie kompletnym fiaskiem. Tak sie jednak, na
szczescie, nie stalo. Tadeusz Nalepa bez reszty podbil mloda rockowa publicznosc.
Ogarnela mnie ogromna radosc i cos w rodzaju wzruszenia, gdy kilka tysiecy gardel
odspiewalo choralne "Sto lat" dla "Ojca polskiego bluesa". Nasza mloda publicznosc
doskonale odroznia dobra muzyke od zlej. Mielismy okazje przekonac sie o tym nie tylko
w trakcie tego wystepu, ale i podczas koncertu muzyki jazzowej Young Power. Byc moze
nie byla to muzyka, ktorej jarocinska publicznosc slucha w domu z ulubionych kaset, ale z
pelnym szacunkiem, zainteresowaniem i aprobata przyjmowano popisy mlodych
jazzmenow.
l wreszcie final pierwszego koncertu "gwiazd" (wyjasnienie cudzyslowu pod koniec
niniejszego artykulu) grupa Daab, jedna z lepszych, lub moze lepiej jedna z bardziej znanych grup uprawiajacych muzyke reggae. Muzyka Daabu oscyluje na pograniczu rasta i pop music. Nie jest to zaden zarzut! Ale tylko ogromnej wytrzymalosci i wyrozumialosci Ich fanow, muzycy z Daabu zawdzieczaja to, ze czekali tak dlugo na kilka utworow zagranych wreszcie na przyzwoitym poziomie.
CZWARTEK,
6 sierpnia
Na poczatek rytualny taniec wszystkich punksow pogo. A przygrywala im i to wcale
niezgorzej kapela, ktora zwlaszcza ostatnio moze pochwalic sie i kilkoma udanymi
wystepami i kilkoma niezlymi nowymi nagraniami. Grupa Moskwa, ktora moim skromnym
zdaniem jest w tej chwili jedna z dwoch czolowych polskich grup punkowych. O drugiej za
chwile. Zaraz potem przyszlo nam sluchac zespolu 1 000 000 Bulgarians. Tym razem
"Bulgarzy" zainstalowali swa elektroniczna aparature w miare szybko i sprawnie. Nie
bylismy jednak swiadkami rownie sprawnego wystepu. Wydaje mi sie, ze przyczyna tego
mogla byc mala korekta personalna. Czy jest to zmiana chwilowa, czy bardziej stala?
"Bulgarzy" powinni albo szybko powrocic do starego skladu, albo... duzo, duzo cwiczyc.
Kto wie, moze te cwiczenia pozwolilyby kiedys "Bulgarom" osiagnac takie mistrzostwo
jakie prezentuje Armia? Jest to druga (moze pierwsza?) obok Moskwy najlepsza punkowa
kapela w Polsce. Mistrzostwo gatunku, perfekcjonizm instrumentalny, rewelacyjny (a niech
tam... najlepszy w kraju) frontman. Czego wiecej trzeba?
Znam dosc dobrze muzykow z grupy Pick-Up. Nie bede sie wdawal w szczegolowe
analizy ich koncertu - to nieeleganckie. Z czystym sumieniem moge stwierdzic: wystep nie
byl ani gorszy - ani lepszy od wielu innych. Cieszylo mnie cieple przyjecie Pick-Up'owcow
przez publicznosc. Przy jazzie takze sie mozna dobrze bawic. Publicznosc zreszta dalej
dobrze sie bawila (w przeciwienstwie do mnie) przy wystepie Dezertera. Wprost zniewala
mnie otwartosc tych mlodych ludzi. l jazz, i punk wszystko im sie podobal. Ale, ale... dwa
slowa o Dezerterze. Co mam do zarzucenia? Tylko to, ze procz mocnego, acz nie zawsze
rownego lojenia oraz tanich, grepsiarskich tekstow, nie ma nic wiecej do zaoferowania.
Troche za malo jak na gwiazde Jarocina '87. Mam nadzieje, ze to chwilowy kryzys grupy,
podobnie jak muzykow z zespolu Fotoness. Bardzo czekalem na ten koncert.
Rozczarowalem sie jednak. Wystep sie rwal, brakowalo mu dramaturgii, sporo piosenek
sprawialo wrazenie przypadkowo znajdujacych sie w repertuarze. Mysle, ze Fotoness'ow
stac na duzo wiecej. Natomiast wszystko na co ich bylo stac zaprezentowali muzycy z
Recydywy Blues Band. Ta formacja zakonczyla koncert w wielkim stylu!
PIATEK,
7 sierpnia
Koncert rozpoczal sie kameralnie. Na estradzie Ziemek Kosmowski, jednak bez zespolu
Rendez-Vous. Nowy repertuar, troszke inny styl, nowa solowa kreacja. Czy dobra, interesuja
ca? Z pewnoscia. Ziemek robi to dobrze, a poprockowe produkcje bo w takim stylu
utrzymane sa utwory zawsze znajdowaly wielu zwolennikow. Zreszta przekonamy sie juz
niebawem, czy fani nowa twarz Ziemka K. zaakceptuja.
Po Ziemku na estrade wkroczyly Pancerne Rowery, zespol, ktory jako jedyny w tym roku w
Jarocinie reprezentowal legendarna niemal Gdanska Scene Alternatywna. l oczywiscie juz
po pierwszych taktach slychac bylo, jak bardzo inna jest muzyka uprawiana w
Trojmiescie. Jest to dobra muzyka. Jesli zas chodzi o koncert w Jarocinie, zawiodla
troche gdanszczan intuicja. Nie za dobrze rozegrali wystep dramaturgicznie, a i charakter
niektorych utworow zupelnie nie pasowal do tak duzego koncertu. Coz, po prostu brakuje
im jeszcze rutyny.
Prostota, lekkosc, bezpretensjonalnosc same cnoty! Jak jednak blisko jest od nich do
zwyklej i nagannej maniery, przekonalem sie podczas wystepu grupy T. Love.
Gwiazdorstwo na wyrost, zbyt duza wiara w swe sily i umiejetnosci (skadinad nie takie
znowu wielkie) muzyczny bezkrytycyzm to "cnoty", ktorymi pochwalic sie moze grupa
dzisiaj. Wystep jej przyjety byt wrecz entuzjastycznie, ale ciekaw jestem co bedzie, gdy
wyczerpie sie ten kredyt zaufania, jaki T. Love ma u swych fanow. Dla dobra grupy ten
"zimny prysznic" powinien nastapic jak najszybciej.
Podobne "przygody" nie groza natomiast kolejnemu wykonawcy tego koncertu grupie
Izrael. Czystosc stylu i muzyczna rzetelnosc to glowne atuty muzykow tej formacji.
Chwile po rytmach rasta dzwieki nieco trudniejsze, ale takie swietnie przyswojone przez
publicznosc. Tie Break czyli formacja "bez przydzialu". Przez jednych uznawana za
awangardowojazzowa, przez innych za awangardoworockowa. Jak rozumieli te muzyke
"jarocinianie"? nie wiem. Dla mnie wazne jest, ze przyjeli ja zyczliwie.
To co sie zdarzylo potem, bez wzgledu na ocene, musi byc traktowane w kategoriach
wydarzenia i to wielkiego. Oto bowiem na jarocinskiej scenie pojawil sie sam Czeslaw Niemen. Piatkowy koncert zakonczyla formacja Turbo.
SOBOTA,
8 sierpnia
Koncert finalowy. Rozpoczal sie z duzym opoznieniem. Zadna z naszych czolowych
mlodziezowych gwiazd nie chciala zagrac pierwsza. Jedni tlumaczyli sie nieobecnoscia
wokalisty (podobno byl schowany), innych po prostu nie mozna bylo znalezc, a jeszcze inni
plakali. W koncu jednak co prawda dosc niezadowoleni na estradzie pojawili sie chlopcy
z Chrzanowa. Sztywny Pal Azji zaprezentowal rzeczywiscie zupelnie nowy program.
Zupelnie dobry, interesujacy, ale... Szkoda, koncert sie nie udal, byt to ostatni wystep
SzPala przed blisko polroczna przerwa.
Zaraz potem bylismy swiadkami wystepu siedmiu czolowych zespolow tegorocznego
konkursu wybranych w czesci przez publicznosc, a w czesci przez Rade Artystyczna.
Pierwsi na estradzie pojawili sie Chlopcy z Placu Broni (Krakow). Ich bezpretensjonalne,
proste, melodyjne piosenki maja szanse stac sie przebojami, a o tym wlasnie marza ci
mlodziency. Ale zobaczymy...
Kolaboranci ze Szczecina zaskoczyli z kolei wszystkich dobrym brzmieniem i interesujacym
nowofalowym repertuarem. To takze dobra, majaca duze mozliwosci grupa. Natomiast juz
w pelni profesjonalne przygotowanie muzyczne zaprezentowala takze nowofalowa Aurora z
Rzeszowa. Sluchalem ich z duza przyjemnoscia.
Z podobna przyjemnoscia sluchalem zespolu Stan Zvezda z Warszawy. Prosta muzyka
(przez samych muzykow nazywana psychobilly, co oznacza mieszanine punka i rockabilly;
(dla mnie to bylo czyste rockabilly), banalne czasem teksty, ale jakaz doskonala zabawa!
Chlopcy wydobywali ze swych instrumentow rzetelne dzwieki, a nad samopoczuciem pu
blicznosci czuwal doskonaly frontman. Popieramy dobra zabawe!
Kolejny zespol - Wilczy Pajak (laureat wspolnej nagrody pisma "Moj Swiat" i firmy
LabSound) to zespol grajacy heavy metal). Natomiast wdziek, radosc i duzo dobrej zabawy
zaserwowaly nam "Waly Jagiellonskie polskiego rocka", bo tak okreslono rzeszowska
grupe Wanka Wstanka i Ludojady. Na uwage zasluguje niejaki Bufet wokalista i jedno
czesnie wodzirej zabawy. Swietnie sobie radzi z publicznoscia. Muzyka Wanka Wstanki,
balansujaca miedzy punkrocklem, a czystym zartem, pastiszem podobala sie wszystkim.
Prawdziwy rodzynek.
Nareszcie laureat tegorocznego przegladu zespol Detonator BN z Sochaczewa. Podobno
zwyciezcow sie nie osadza. Zlamie jednak zasade. Grupa nie podobala mi sie. Glosow,
ktore pozwolily jej wygrac bylo ich dokladnie 1078 troche jakby malo... Detonator nie ma
osobowosci, nie prezentuje niczego az tak interesujacego, czy porywajacego, aby mozna
bylo uznac grupe za objawienie. Dziwny werdykt.
Po "bloku" laureatow na estradzie pojawily sie w koncu grupy, ktore mialy rozpoczac
koncert: Roze Europy i Kobranocka. Pierwsza z nich zagrala to, co doskonale wszyscy
znamy. Kobranocka zas nowe piosenki. Zupelnie nie mam zdania na temat tych dwoch
wystepow. Natomiast Voo Voo byl najwiekszym artystycznym wydarzeniem tego festiwalu.
Uslyszelismy prawdziwa muzyczna uczte. Zadnej przypadkowosci, calosc starannie
dobrana, dramaturgicznie wyrezyserowana. To bylo po prostu porywajace. Wojtek
Waglewski jest niezagrozonym liderem polskiego rocka i potwierdzil to deklasujac wszystkich
innych gosci.
Zaszczytu zegnania publicznosci dostapila formacja bluesrockwa Dzem, ktora jak wiadomo
potrafi wytrzymac publicznosc w wielkim napieciu nawet przez dwie godziny, i tak tez sie
stalo w Jarocinie. Az wreszcie ok. 4.30 wygaszono swiatla, wylaczono aparature
naglosnieniowa koniec festiwalu.
O organizacyjnej stronie calego przedsiewziecia nie chcialbym sie wypowiadac, gdyz w
jakims stopniu uczestniczylem w pracach przygotowawczych. Wydaje mi sie jednak, ze
procz kilku innowacji, ktore nalezaloby raz jeszcze przemyslec, bylo tez kilka takich, ktore
doskonale zdaly egzamin w praktyce. Jesli zas chodzi o artystyczny poziom tegorocznego
festiwalu, raz jeszcze chcialbym powrocic do kontrowersyjnego werdyktu publicznosci. Na
jego podstawie mozna sadzic, ze mlody polski rock ma sie nie najlepiej. Mysle jednak, ze
tak zle nie jest. Co prawda nie zauwazylem w tym roku rewelacji. Bylo kilka zespolow
zaslugujacych na uwage. Oprocz tych, ktore wystapily w sobote, wymienilbym Jeszcze:
Dekret, Grass, Tehas (zwlaszcza gitarzyste tej grupy). Oddzielna zas sprawa jest to czy
chodzi nam o Ilosc, czy o Jakosc. Ilosciowo nie bylo tylu objawien, ale artystyczny
poziom grup Aurora, czy Stan Zvezda zupelnie wystarczy mi do stwierdzenia, ze z polska
mlodzieza wcale nie jest tak zle.
Kolejna sprawa jest sukces tzw. .dinozaurow", oraz muzykow stylistycznie nie mieszczacych
cie (podobno) w ramach jarocinskiej imprezy. Publicznosc dowiodla, ze potrafi i chce
sluchac takze trudnych dzwiekow. Zna ponadto l szanuje tradycje naszej sceny rockowo
bluesowej. Akademickie wydaja mi sie spory o to czy zapraszac do Jarocina Nalepe,
Niemena i Young Power.
Bylo kilka wpadek. Chodzi mi tu przede wszystkim o status gwiazdy, jakim obdarzylismy w
tym roku kilka zupelnie na to nie zaslugujacych zespolow. Wielu naszym mlodym
"gwiazdkom" przydaloby sie wiecej samokrytycyzmu. Na miano gwiazdy trzeba zapracowac,
za rok moze byc zupelnie inaczej.