FESTIWAL MUZYKOW ROCKOWYCH

JAROCIN 83

JAROCIN 83

***

. Autor: Anna Dabrowska, NON STOP Nr 10(133)/1983, str 16

DALEKO OD WOODSTOCK

***

Pomysl z polskim Woodstock wcale nie byl taki glupi. Mozna przeciez probowac stworzyc festiwal na miare tamtego. ''Na miare'' - tzn muzycznie na wysokim poziomie, festiwal na ktorym moze sie cos waznego dla polskiej muzyki wydarzyc, ktorego koncerty beda dla muzykow i sluchajacych pamietnym przez cale lata przezyciem. Jarocin pomknal w inna strone: w szeroka i lsniaca, lecz slepa uliczke. Dzis jest bliski tego by stac sie jednym z najwiekszych polskich festiwali: ok setki wykonawcow, ponad 20 tys z drugiej strony sceny. Kombinat ten niszczy jednak sam siebie, zwlaszcza, ze ci, ktorzy mowia, ze kochaja robia raczej wszystko, by go zamordowac.

Rejestracja, Jarocin 83
Rejestracja, Jarocin 83, Fot. Anonim, z CD "Tribute to Rejestracja"
Od autorow WWW: zespol wystepowal rowniez w Jarocinie w 84 i 85

Gdyby wszystkie bomby atomowe wyspiewane w piosenkach zespolow punk spadly na Jarocin - nie byloby tego festiwalu juz nigdy nie byloby zadnego festiwalu.

Gdyby wierzyc slowom wykrzykiwanym ze sceny, jedynym zmartwieniem mlodego czlowieka jest dzis wojna atomowa i brak milosci miedzy ludzmi. Gdyby nie swiadomosc jak wiele jest w tym mistyfikacji - byloby to genialne.

Podobnych mistyfikacji bylo w Jarocinie wiecej. Pierwsza z nich zdarzala sie juz na kilka miesiecy przed festiwalem. Walter Chelstowski - glowny szef imprezy - napisal wtedy do muzykow list z prosba o pomoc w zorganizowaniu festiwalu: Oddaje go w wasze rece... itp. Zebralo sie siedem osob, ktore odwalily galerniczna robote przesluchujc setki tasm. Niektorzy z nich przekonali sie jednak wkrotce (inni troche pozniej), ze efekty tej pracy nie odzwierciedlaja wcale ich pogladow n/t Jarocina. To jest pierwszy kamyczek, o ktory potknie sie Jarocin na swej drodze do Woodstock.

Mniej wiecej w tym samym czasie okazuje sie, ze Jarocin bedzie takze festiwalem gwiazd. Walter Chelstowski zaprasza profesjonalistow osobiscie. Czym sie kieruje w wyborze? Odpowiada, ze sprowadzil do Jarocina to, co sam uwaza za rock. 22 gwiazdy majace spasc na Jarocin to prawie to samo, co atomowki punkow. Zjawia sie ich jednak tylko kilka - i to poczesci z ''drugiego garnituru'' (fakt ten uznal zreszta glowny organizator za swa osobista kleske i najwiekszy jarocinski zawod). Wyglada to bowiem tak, ze codziennie spodziewaja sie wszyscy przyjazdu Lady Pank - i za kazdym razem na prozno. Nie przybywa tez Republika. Co dnia wygladany jest - majacy przybyc solo - Grzegorz Ciechowski.

Pojawia sie natomiast Oddzial Zamkniety, grajacy az do bolu nierowno - i po prostu zle. Jest Exodus, ktorego czlonkowie juz dawno powinni siasc i pomyslec itd itd. Tak jest dzien po dniu. W koncu dochodzi do wniosku, ze jesli gwiazda ma byc w Jarocinie Art Rock, czy Ogrod Wyobrazni - to lepiej, aby nie bylo ich wcale.

***

Trudno dzis powiedziec, dlaczego Walter Chelstowski wpadl na pomysl zapraszania gwiazd, w kazdym razie byla to druga jarocinska wsypa, po ktorej tylko gleboka i mocna wiara pozwalala sadzic, iz sa gwiazdy mniej tandetne i bez powodu zarozumiale. Akurat te, prawdopodnie nie mogly, czy nie chcialy, do Jarocina przyjechac. Tandeta, chaltura i szpan dosc dlugo nie mialy dostepu do muzyki rockowej (w Jarocin Takze). W koncu - i te ''okopy sw Trojcy'' padly. Dzis fakt ten nie jest dla nikogo zadnym odkryciem, lecz jedynie fragmentem rzeczywistosci. A jednak rock powinien bronic sie przed chaltura i tandeta w Jarocin Zwlaszcza.

Piesza pielgrzymka idaca z W-wy do Czestochowy (w czasie trwania festiwalu), skladajaca sie z hipisow, nawiedzonych gitarzystow i roznych innych dziwnych ludzi, ktorzy tworzyli kilkusetosobowa grupe uczestnikow pierwszych jarocinskich festiwali, niosla pewnego dnia transparent: ''Tylko swinie siedza w Jarocinie''.

Pomysl nie najlepszy, ale zwraca uwage na kolejna jarocinska mistyfikacje. Tegoroczna, nazwijmy to - publicznosc, pobila wszelkie rekordy. Z pola namiotowego nadchodzily co dzien ekscytujace raporty: rozbito juz 3 tys namiotow, zarejestrowano ponad 14 tys osob... Co z tego, ze prawie polowa tych osob nie opuszcza pola namiotowego, nie slucha koncertow?... Czy pomimo zawrotnych liczb upaja kogos fakt, ze tak wielu ludzi nie przyjechalo tu wcale dla muzyki, a glownie po to, by pozyc we wlasnym gronie, ''poczuc sie wolnym'' - czyli ze wzgledow obyczajowych. Czy to jest komplement dla festiwalu?

***

Te wszystkie jarocinskie ewidentne ''nieporozumienia'' rozlozyly oczywiscie rzecz czwarta i najwazniejsza: muzyke. Jesli chcialo sie pokazac wszystko i wszystkich, nalezalo wziac pod uwage, ze nie wyniknie z tego nic (dobrego). Jesli 17-letni czlowiek laduje ni stad ni zowad na scenie w Jarociinie - to rzecz jasna czuje sie nieswojo. Poniewaz jednak wszyscy chca od niego muzyki, wychodzi w koncu przed tanczacy tlum i spiewa: ''jestem tylko beznadziejnym skurwysynem''. Jesli czlonek grupy Apogeum wychowal sie na zespole The Doors i ukochal Jima Morrisona - to wiadomo, ze zaspiewa prawie tak jak on i prawie jego piosenke. To wszystko jest potrzebne i to byc musi, ale dlaczego w Jarocinie? Dlaczego nikt z marzycieli z Woodstock nie przypomnial sobie, czego sie wymaga od zespolu majacego wystapic na tamtym festiwalu. Efeky naszej ''demokracji'' jest taki, ze juz w amatorstwie pojawia sie szpanerstwo, ktorego ucza sie mlodzi muzycy jeszcze zanim naucza sie grac. Czlowiek z Czarnej Listy wychodzi potem na scene i dziekuje Szpitalowi Psychiatrycznemu w Pabianicach, ze go wypuscil na przepustke. ( od autorow strony: :-))))) ) Jaki powod - poza szokowaniem oraz egzemplifikacja swej nazwy - ma zespol Ekshumacja, by pol godziny spiewac tylko i wylacznie o wychodzacych z grobu trupach? Malo komu przychodzi natomiast do glowy, ze mozna ''szokowac'' na wyzszym poziomie - robi to w Jarocinie chyba tylko De-Zerter. Wszyscy inni wydeptuja zgodnie jedna sciezke, na ktorej pleni sie wylacznie obscenia, nieobyczajowosc i atomowa zaglada. Pomijam fakt, ze 80% sposrod nich wlozy ''bereciki'' i wroci spokojnie do szkoly i wkuwania - i okaze sie, ze jednak mozna na tym swiecie zyc.

Oczywiscie, punk nie byl w Jarocinie muzyka jedyna, byly tez dzieci Republiki, zespoly: Nie M, Bikini i oczywiscie ''slowianska odmiana reggae'' (!). Byl tez wieczor, podczasktorego ewidentne zwyciestwo odniosl Irek Dudek ze swa sesja - czyli blues. To wszystko trwalo 7 dni.

Festiwal sie skonczyl i wlasciwie nie wydarzylo sie nic. Miejmy nadzieje, ze podobny festiwal w Jarocinie juz sie wiecej nie powtorzy. Ogarniajaca go w tym roku mistyfikacja nie ogarnela jednak wszystkich. Nie jest wiec konieczne oglaszanie plajty rocka w Polsce. Nie byloby natomiast zle, gdyby ponioslo ja pare zespolow i kilku ludzi.

Jesli Walter Chelstowski, ktory bedzie znow robil ten festiwal za rok kocha te muzyke naprawde, wie o co w niej chodzi, chce zeby to byl festiwal prawdziwy i jest uczciwym czlowiekiem - to juz w tej chwili rozummie, ze nie tedy droga

.
. .

Strona zrobiona przez W_MatNi+W_SiECi

.