Ciechowski
(O strudiu Ciechowskiego i nagrywaniu płyty)
Ja tu nikogo nie wpuszczam. Nagrywam tylko moje produkcje. Powstało
tu też dużo sygnałów radiowych, reklam - normalna sprawa dla każdego studia...W
przypadku tej płyty mieliśmy komfortowa sytuację: mogliśmy zamknąć się
w kręgu tylko tych osób, z którymi chcieliśmy pracować.. Było nam jak w
niebie. Kiedy mieliśmy ochotę, to wychodziliśmy na dwór, robiliśmy sobie
grilla, jedliśmy, obok była Lola i jej osiem szczeniaków. Nastrój był niesłychany.
Wszystko się udawało. Ja nie wiedziałem, czy w tym studiu można nagrać
płytę. I okazało się, że trudno byłoby gdzie indziej zrealizować płytę
o takim brzmieniu. Bębny nagraliśmy tylko na dwa mikrofony, z własnym pogłosem
pomieszczenia i są to najlepsze bębny na płytach Republiki.
(Dlaczego Ciechowski zapuścił długie włosy)
To jest przedziwne: ilekroć mam inną długość włosów, to wszyscy dopatrują
się w tym informacji. Gdy zaczęliśmy pracować nad płytą to już miałem dosyć
długie. Myślę, że obcinając je obciąłbym kawałek tego, co działo się przez
ten czas.
(O zakupieniu organów Hammonda)
Zacząłem go podchodzić. W końcu powiedział Dobrze, niech pan przyjedzie,
ale niczego nie obiecuję...Okazało się, że jest to fotograf, który grywał
na weselach. Hammond był odrestaurowany, w stanie idealnym. Mimo to myślałem,
że wprawię faceta w osłupienie proponując mu Korga albo jakiś inny instrument,
który można wziąć pod pachę. A on na to: panie co mi tu pan opowiada....
Otworzył tylną pokrywę Hammonda i powiedział: Widzi pan? Ten instrument
gra własnym głosem. To jest jak mała fabryka. Te wszystkie rzeczy produkują
swoje barwy. Myślałem, że będzie chciał windować cenę, ale jak ją w końcu
podał, to była bardzo umiarkowana. Powiedział: Panu to sprzedam, ale pod
warunkiem, że będzie to instrument nagrywany, że nie przepadnie.
Takie instrumenty to są skarby. W związku z tym, że posługujemy się
nimi, Leszek Kamiński nagrywał to wszystko z zerową korekcją. Brzmienia
tych zespołów z lat 70-tych są tak mocne, tak pełne życia, bo to były dobre
instrumenty, a nie samplery...
(Siódma pieczęć)
Ta płyta różni się przede wszystkim tym, że postanowiliśmy, iż będzie
wspólną kompozycją. Nawzajem zaprosiliśmy się do grania...To niewątpliwie
taki mój zabieg polityczny, który otworzył ich wszystkich. Nie chcę tworzyć
mitu na temat demokracji w tym zespole. Nadal jestem liderem. Chodzi o
to, że wszyscy obudzili się po raz drugi jako muzycy...
Powstało więcej kompozycji niż mogło wejść i tylko tekstów jeszcze nie było... Kończyliśmy o trzeciej w nocy i do szóstej nad nimi siedziałem. Dziury robiłem w podłodze, tupiąc nogą... Reinkarnacje, którą mieliśmy zagrać w Sopocie, napisałem o 7 rano, tuż przed wyjazdem...Ale ja zawsze piszę w ostatniej chwili. Wtedy jest największe ciśnienie i najlepiej wychodzi.
Krzywański
(Wspólne kompozycje na płycie)
Taka decyzja zapadła przed podjęciem pracy. I okazało się, że była
to świetna decyzja. Wyliczanie, kto ma jaki udział, stwarza sytuację, że
każdy upiera się do końca przy swoich pomysłach. A przy założeniu, że kompozycje
są wspólne, każdy dał z siebie to, co najlepsze. Leszek przyniósł jakiś
riff, ja ten riff zagrałem na gitarze trochę inaczej, Grzegorz zrobił do
tego wokal i klawisze...Oczywiście przy poszczególnych piosenkach ten proces
przebiegał różnie. A w sumie rezultat jest taki, że to wszystko leży pod
palcami, że będzie się to świetnie grało na koncertach. I słychać, że jest
to takie bardzo swobodne.
(O Republice lat 80-tych)
Mówiono o nas, że jesteśmy bardzo zimni, mimo iż wcale nie była to
cold wave. Chodziło o programową, niewidzialną barierę między sceną a widownią.
I to był swego rodzaju show. Teraz wszystko polega na tym, że tak właśnie
gramy, jak na tej płycie...
(O muzyce na Siódmej pieczęci)
To nie ma być konglomerat muzyki wykonawców z końca lat 60-tych i początku
70-tych, to ma być w dalszym ciągu Republika.
Mamy w okolicach 30 i więcej lat. To jest taki wiek, że już się sięga
do swojej młodości. A my wychowaliśmy się na tamtej muzyce.
(O studiu nagraniowym)
Także dlatego pracowało się nam inaczej, niż nad poprzednimi
płytami, bo studio jest u Grzegorza w domu, bo śpimy tu, jemy wspólnie
obiady, wieczorami popijamy sobie piwko. Nie bez znaczenia jest, że z mojego
pokoju mam 7 metrów do studia - na dobra sprawę mogę tam pójść w piżamie
i zagrać. Mamy tu wymarzone warunki i nie sądzę, aby zaczęło to demobilizować.
Będziemy spotykać się co jakiś czas na dwa, trzy dni i kompletować pomysły
na następną płytę. I nie sądzę, żeby atmosfera zmieniła się.
(Jak widzi swoją przyszłość w Republice)
Lepiej mieć dobrą żonę niż 150 najlepszych kochanek.
Biolik
(O płycie)
Cieszę się, że nagrywaliśmy tą płytę dopiero teraz - dzięki temu mieliśmy
czas się poznać.
Niektóre piosenki dość długo dojrzewały, jak na tę sesję, bo i bywało,
że utwór powstawał w ciągu jednego dnia. Były takie sytuacje, że mieliśmy
pomysł na tempo, kolor, klimat numeru, a zupełnie nie mogliśmy dać sobie
rady z refrenem.
(O zespole)
Ludzie, z którymi kiedyś grywałem, nie byli skuteczni. Była wspaniała
zabawa przy tworzeniu muzyki, ale samo wymyślenie czegoś to tylko początek...Tu
pracuje się mając świadomość, że ma się za sobą firmę, w której każdy wie,
co ma robić.
Republika wyskoczyła na początku - jak mi się wydaje - z materiałem
już dojrzałym, bardzo charakterystycznym. Teraz jest to już jakby inny
zespół - nie ma Pawła, ludzie są starsi...I mam wrażenie, że ta płyta jest
znów pierwszą płytą.
Ciesielski
(I jeszcze o Siódmej pieczęci)
To wyszło zupełnie naturalnie. Wszystko powstawało na gorąco. To najdojrzalsza
płyta Republiki.
(Czy w przyszłosci chciałby grać tylko w tym zespole)
O niczym innym nie marzę.