Rozmawial: Adam Grzegorczyk, Non Stop Nr 10 (169) Rok XV, pazdziernik 1986
ROZMOWY NON STOPu
Dlaczego w objeciach MADAME

Slocinski i Sadowski. Fot. Non Stop 10/1986
Chlopcow z zespolu Madame poznalem w pociagu relacji Poznan - Jarocin. Bylo to rok temu. Wspolnie dotarlismy do miasta Festiwali Muzykow Rockowych. Otrzymalismy zakwaterowanie w tym samym hotelu (w miescie sa az dwa). Przed zawarciem znajomosci z muzykami, Madame jawila mi sie jako grudpa dziwna i dwulicowa. Pierwszy obraz zespolu powstal w mojej swiadomosci po wysluchaniu nagran z FMR Jarocin 84, na ktorym zespol odniosl pierwszy sukces.
Pozniej w “Telejajcu” zobaczylem teledysk “Sybilla”, a niedlugo potem utwor ten stal sie przebojem dyskotek (ukazal sie nawet na specjalnym singlu wydanym tylko dla prezenterow w ograniczonym nakladzie, po drugiej byla “Tora Tora”). Jednak po koncercie zespolu na ubieglorocznym FMR (1985) wiedzialem juz po ktorej stronie “barykady” artystycznej stoi Madame. Byla to moja strona.
- Tak naprawde, to zespol Madame po raz pierwszy zaistnial na scenie w Jarocinie, 2 lata temu. Co sie od tego czasu zmienilo i jaki wplyw na to mial Wasz jarocinski sukces?
- Wlasciwie to jest tu pewien paradoks - odzywa sie Robert Sadowski, gitarzysta zespolu. Sukces w Jarocinie skazuje cie na wygnanie. Zespoly sa kasowane tylko za to, ze graly w Jarocinie. Nie da sie z tego wyjsc.
- Ale Wam przeciez udalo sie to przelamac. Zaraz po FMR nagraliscie singla. To bylo wyroznienie.
- Singiel? Po Opolu tez dostaje sie singiel, a nawet longplay. Jarocin ma swoja specyfike i atmosfere. Jedynie takie granie w Polsce. Jest tolerowany po to, zeby zdemskowac tych, ktorych trzeba.
- Wiec jak Wam, grupie wybitnie pechowej, udalo sie dotrwac do tej chwili?
- Jakiego trzeba miec pecha, zeby sie spotkac. - Dlaczego pecha? - pyta z kata Slawek Slocinski, nowy bebniarz.
- Pierwsza osoba - ciagnie Robert Gawlinski (wokal) - ktora nam pomogla byla Joanna Janiak. Dzieki niej moglismy znalezc miejsce na proby w Stodole, pomogla nam na poczatku kariery. Po Jarocinie podjelismy wspolprace z Walterem Chelstowskim i zaczelismy prace nad nasza sztuka. Ale wspolpraca musiala sie skonczyc, bo rozeszly sie nasze interesy. Zawdzieczamy mu ferment.
- Czy Walter byl tworca brzmienia zespolu Madame?
- Wyprodukowal 3 nasze pierwsze nagrania, ale sa one wlasnoscia zespolu - Sadowski jest wyraznie poruszony moim pytaniem. Jest to nasza tworczosc i niczyja inna. Tak samo, jak nasze sa nowe nagrania Madame, tyle ze zrobione z innym realizatorem. Zmiana brzmienia na singlu (nowym) jest wynikiem rozwoju zespolu.
- Wlasciwie to najbardziej pomogl nam Igor (Czerniawski - przyp autora), przed pierwsza sesja pracowalismy na jego sprzecie - dodaje Gawlinski.
- Ale nagrania studyjne, to tylko czesc naszej tworczosci - przerywa mu Sadowski. Sa jeszcze koncerty, na nich gramy przeciez wszystkie numery. Na pierwszy singiel kawalki zostaly wybrane ze wzgledu na “skoczna rytmike”. A tak naprawde Tonpress chcial hitow. Dlatego nagralismy “Sybille”. “Glupi Numer” to zart zrobiony “na szybko”, na elektornicznej perkusji. Myslelismy, ze nagrania dadza obraz zespolu. Tak sie nie stalo. To powod, dla ktorego chcielismy jezdzic na koncerty. To tez nie bylo latwe. W zeszlym roku z koncertow kazdy z nas zarobil po 36 tysiecy. Rocznie! (Jarocin-Festiwal.com: NS 10/1986 kosztowal 30zl).
- Skarzysz sie? Przeciez istnieliscie juz wtedy w radio i telewizji.
- Z ta telewizja to tez przypadek. Kiedys przyszedl do nas Grzesiek Plocha i powiedzial, ze podoba mu sie “Sybilla” i chce zrobic do niej teledysk. Grzesiek to fajny czlowiek, przekonal nas, ze bedzie to dobra sztuka filmowa. Bylismy do Jego dyspozycji. Na “Glupi Numer” nie starczylo juz pieniedzy. Wyszedl gorzej (w ocenie Komisji Kolaudacyjnej TV “Sybilla” dostala 4 punkty, a “Glupi Numer” - 5 - przyp. Autora).
W ogole “Glupi Numer” nie mial szczescia do prezentacji gdziekolwiek. Komisja “Trojki” odrzucila ten utwor ze wzgledu na “tekst o charakterze pornobrutalnym”. Glodnemu chleb na mysli.
- Ale podobno z TV nie macie juz klopotow? Po katowickim Finale Przebojow “Dwojki” nie puszczaja Was i koniec.
- W Katowicach, jako jedna z 3 grup, obok Dudka i Mamy zagralismy na zywo. Nowy program. W TV mozna bylo obejrzec tylko “Sybille”, a na koncercie najbardziej podoba sie “Rosja”.
- Od tamtego czasu nie koncertowaliscie?
- Mielismy zagrac wazny koncert w W-wie - odzywa sie Slawek - ale podczas imprezy reggowej w Stodole nasze wzmacniacze dostaly nog (zyczliwego znalazce prosimy o zwrot). Byly pozyczone na koncert, pozniej wyjechaly. To chyba muzyka serc tak na nie podzialala. Bylismy uziemieni.
- Co na to Stodola?
- Bylo jej bardzo przykro. To byl trudny okres dla zespolu - stwierdza Gawlinski. Nastapily chwilowe zadymy. Z grupa rozstal sie Bidon (Krzysztof Dominik, perkusista - przyp autora). Pozdrowienia dla Krzyska.
- Wtedy pojawila sie propozycja wspolpracy z Jackowskim.
- Dzieki temu moglismy odbywac proby, gralismy na Jego sprzecie. Podziekowania. Bidon do dzis zostal z Jackowskim. W pewnym momencie stalo sie jasne, ze Jozek (Piotr Jozwiak, bas - obecnie Novo Del’Arte przyp autora) musi odejsc. I tak sie stalo. W tej chwili pozycja basisty jest sprawa otwarta. Do tej pory program tworzylismy ja z Gawlinskim, teraz bedzie to robil rowniez Slawek.
- Glownym pomyslodawca, jezeli chodzi o strone muzyczna utworow jest Sadowski - dodaje Robert Gawlinski. Jest liderem zespolu. Ja pisze tekst i dopiero wtedy, na zakonczenie, powstaje aranzacja - nadawanie formy, dogrywanie tematow. Po pierwszych nagraniach studyjnych doszlismy do wniosku, ze kazdy nasz utwor musi miec dwa oblicza: studyjne i koncertowe. Z kolei tego, co gramy na koncertach jestesmy pewniejsi. W studio jestesmy bardziej uzaleznieni. Dopiero po nagraniu w studio pojawia sie ostateczna wersja koncertowa numeru.
- Jak wyglada praca nad utworem, jezeli chodzi o jego brzmienie?
- Komponuje na “czystej gitarze”, same klimaty. Pozniej staram sie ubrac utwor w kolory. To tak, jak z obrazem. Najpierw szkic w olowku, pozniej dobor barw. Aby uzyskac ciekawe brzmienie korzystam ze wszystkich dostepnych mi bajerow.
- Skad lapiesz pomysly na utwory. Czy sluchajac innych zespolow? Bo porownuje sie Was z roznymi kapelami, a skojarzenia sa najczesciej bardzo odlegle.
- Do tej pory inspirowal nas folklor balkanski, od niedawna czerpiemy z dokonan artystow ludowych spod Rudnika - mowi lider. A tak naprawde to sluchamy roznych rzeczy. Kazdy czego innego. Opposition, X-Mal Deutchland, King Crimson, Sex Gang Children, a takze Jimiego Hendrixa.
- Najbardziej znana postacia zespolu Madame jest Robert Gawlisnki. Kiedys rozmawialismy o Twojej “ubocznej” tworczosci poetyckiej. Czy nadal ja prowadzisz?
- Ostatnio nie pisze, bo nie mam czasu. A popularnosc zawdzieczam urodzie i brylantowemu glosowi. Ale mam nadzieje, ze wkrotce Slawek osiagnie wieksza popularnosc dzieki niezaprzeczalnemu podobienstwu do George’a Michaela.
- Dlaczego? (S. S.)
- Cz Twoj “romans” z Aya RL i powstaly w jego wyniku tekst “Variant C” ma oznaczac, ze zamierzasz czesciej “sprzedawac” swoje utwory innym kapelom?
- Czasami mam ochote napisac tekst do muzyki, ktora mi sie podoba. I to wszystko.
- Sadzac po tytulach utworow, grupa Madame jest najmniej konwencjonalnym zespolem na swiecie. “Nie wachaj kotow”, “Usmiechnij sie gruzlico (Dzien narodzin)” i “Krawat powieszony w lazni”, to tylko czesc Waszych tytulow. Skad sie one biora?
- Tytul to czolowka, choroagiewka utworu. Czasami stanowi odejscie od tekstu, czasem jest dopelnieniem. Tymczasem to slowo Sadowskiego o moim tekscie.
- Podobno w studiu jestescie nieznosni. Robert (Sadowski) jest maniakiem na punkcie nakladek gitar. Jak udaje sie Wam pogodzic ambicje tworcze z mozliwosciami polskich studiow?
- Trzeba to umiec zrobic!
- Czy jestes zadowolony ze swoich dotychczasowych osiagniec w studiu?
- Nie w pelni, ale mam nadzieje, ze kiedys bedziemy to umieli zrobic. Uda nam sie oszukac wszystkie mass-media, nie oszukujac siebie i publicznosci.
- W najblizszym czasie bedziecie nagrywali plyte dlugograjaca. Mam nadzieje, ze juz niedlugo bede mogl jej posluchac. Dziekuje za rozmowe.
- Dlaczego? (S. S.)
|